czwartek, 9 grudnia 2021

Znajdujemy ich, gdy już są martwi. Tom 1

Oto ciała ich


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Znajdujemy ich, gdy są już martwi” – dość oryginalny tytuł, prawda? Równie oryginalny jest sam koncept, czyli kosmiczne żniwa na ciałach martwych bogów. Al Ewing, twórca znakomitego „Nieśmiertelnego Hulka”, tym razem proponuje science fiction, które czerpie co prawda z dorobku Jacka Kirby’ego ale ostatecznie i tak idzie własną drogą.

Jest wiek dwudziesty czwarty. Ludzkość wyczerpała zasoby planety i zmuszona została szukać surowców w kosmosie. Kilkuosobowe „statki autopsyjne” przemierzają galaktykę w poszukiwaniu tych najcenniejszych – dosłownie wykrawanych z ciał martwych, gargantuicznych istot unoszących się w przestrzeni kosmicznej? Kim są owi „bogowie”? Prawdziwymi Bogami? Pozostałością po upadłej cywilizacji? Dlaczego ludzie „znajdują ich, gdy już są martwi”? Dlaczego tak trudno do nich dotrzeć? A może gdzieś tam daleko, za siedmioma gwiazdozbiorami, można znaleźć żywego reprezentanta ich „gatunku”?

Georges Malik, kapitan „Vihaana II” i jego trzyosobowa załoga dość ma życia, którego głównym celem jest po prostu przetrwanie i jałowa egzystencja. Nie chcą już tylko „szlachtować”, chcą czegoś więcej. Kapitan układa wielki plan, który może przynieść im zarówno wielkie profity ale i śmierć – zwłaszcza, że tropem załogi podąża niejaka Paula Richter, zabójczy strażnik „kosmicznych żniw”, która pilnuje aby wszyscy trzymali się ustalonych zasad i z niejasnych przyczyn, ma jakiś szczególny problem z załogą „Vihaana II”.


„Moment, w którym widzisz Boga po raz pierwszy, na zawsze pozostaje w pamięci. Niemożliwa do ogarnięcia skala. Majestat. Niewiarygodne piękno. Bo Bogowie są zawsze piękni. I nieodmiennie martwi”. O jaki to świetny patent! Wyobraźcie sobie bogów Jacka Kirby’ego (nieważne już czy z „Czwartego świata” DC Comics, czy „Przedwiecznych” Marvela), wielkości asteroid, którym małe stateczki wyposażone w laserowe ostrza wycinają kawałki policzka i napychają swe ładownie wielkimi kawałami mięsa (najcenniejsza jest materia gałki ocznej, czyli podstawowy składnik produkcji farmaceutyków, ale nie każdy może ją ot tak wydobyć). Ale żywność to nie wszystko – ciała „bogów” to zasoby metali, elektroniki i najróżniejszej technologii. Czasem dochodzi do strzelaniny „przy kolanie” albo awantury „w okolicach serca” – absolutnie rewelacyjny pomysł i wykonanie.

Al Ewing stwierdził, że nie będzie pisał kosmicznego horroru (świat przedstawiony aż się prosi o lovecraftowskie nawiązania), lecz jego antytezę – „kosmiczny podziw”. „Bogowie” nie są tu obiektem kultu, lecz po prostu fizycznym zasobem – u Ewinga marvelowski Galactus nie pożerałby planet, lecz sam zostałby skonsumowany przez ludzkość. Człowiek, jest oczywiście nadal tylko małym pyłkiem rzuconym w bezkres skrajnie materialistycznego wszechświata, ale postawiony w sytuacji dramatycznej nie traci nadziei na poprawę swego losu i dąży uparcie do „czegoś więcej”, do spotkania z żywym bogiem. Kapitan Malik jest niczym kapitan Ahab z „Moby Dicka” (na co wskazuje Ewing) – obaj mają obsesję na punkcie znalezienia gargantuicznej istoty, w której widzą bóstwo. Poszukiwania te nadają sens życiu Malika tak samo jak nadawały sens życiu Ahaba – różnica jest tylko w ostatecznym celu poszukiwań.


Kosmos narysowany przez Simone de Meo jest bardzo „mangowy” co widać już od pierwszej strony. Włoski grafik szaleje z kolorami, kosmiczna przestrzeń tętni różnymi odcieniami zieleni, fioletu i błękitu a fragmenty sprawiają często wrażenie impresjonistycznej zabawy formą. Linie tuszu są czasem tylko sugestią dla kolorysty – razem z tendencją rysownika do „dynamizowania” obrazu przez nadawanie kadrom niecodziennych, właśnie „mangowych”, form robi to naprawdę ciekawy efekt. Wielkie wrażenie wywołują też cało- lub dwustronicowe „rozkładówki”, na których ukazywany jest ogrom „boga” w stosunku do ludzkich stateczków, a niektóre sekwencje kadrów (na przykład odcinanie mięsa i proces jego składowania) aż się proszą o muzyczną oprawę „w tle”, jaką często znajdujemy w podobnych momentach w anime z gatunku science fiction.

Pięć zeszytów składających się na pierwszy tom „Znajdujemy ich, gdy już są martwi” to nie wszystko. Zostajemy w zaskakującym momencie i czekamy na ciąg dalszy. W październiku wyszedł za oceanem dziewiąty odcinek, więc prawdopodobnie wiosną 2022 możemy spodziewać się w Polsce drugiego tomu zbiorczego.


Tytuł: Znajdujemy ich, gdy są już martwi. Tom 1: Poszukiwacz
Scenariusz: Al. Ewing
Rysunki: Simone Di Meo
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: We Only Find Them When They're Dead. Vol. 1
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: BOOM! Studios
Data wydania: październik 2021
Liczba stron: 136
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382301496

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz