niedziela, 12 września 2021

Lucyfer. Tom 2

Po krawędzi monety


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Ależ to jest cegła! Drugi zbiorczy tom „Lucyfera” Mike’a Careya liczy sobie aż sześćset osiemdziesiąt stron – jest to, bagatela, dwadzieścia dziewięć odcinków serii. Miłośników „magicznego zakątka DC Comics” („Sandman”, „Hellblazer”, „Potwór z bagien” …) nie muszę przekonywać do tego tytułu. Jest to rzecz zdecydowanie warta uwagi.

Dobrze wiemy kim jest Lucyfer w uniwersum DC. To Samael, Gwiazda Zaranna, zbuntowany anioł, syn Boży, zesłany do piekła za bunt przeciwko Ojcu. Pozbawiony skrzydeł przez Morfeusza, ukrywa się na Ziemi pod postacią eleganckiego mężczyzny i próbuje wydostać się z deterministycznego więzienia, w którym jego (i nasz) Stwórca zamknął swoją kreację. Pod koniec pierwszego tomu wyzwał swego wszechmocnego ojca na pojedynek – sam dokonał aktu stworzenia. Jego wszechświat to antyteza naszego – jest rajem, w którym nie wolno oddawać czci nikomu. To miejsce, gdzie jest się prawdziwie wolnym, gdzie nie istnieje fatum a każdy jest naprawdę kowalem własnego losu. Bramy wszechświata Lucyfera zostały otwarte – każdy, komu nie w smak życie według boskiego, niezmiennego scenariusza, może tu przybyć. Tylko co na to Niebiosa?


Lucyfer, jedna z najpotężniejszych istot w uniwersum DC, ma nie lada kłopoty. Najpierw musi stawić czoła przerażającym bytom, zaklętym w magicznych kartach tarota (tak, znamy je z pierwszego tomu), które postanowiły przejąć władzę nad stworzonym przez niego wszechświatem. Następnie uda się do samego Piekła, aby wyrównać rachunki z archaniołem Amenadielem; wybierze na wyprawę do „Dworców ciszy”, gdzie powalczy o duszę Elaine Belloc (jednej z najważniejszych bohaterek „Lucyfera”, wnuczki samego Jahwe), aby na koniec znów stoczyć wojnę o wszechświat – tym razem ten oryginalny, nasz dobrze nam znany. Wszystkie cztery wspomniane historie Egmont wydał już w Polsce mniej więcej jedenaście lat temu – jako „Boską komedię”, „Inferno”, „Dworce ciszy” i „Exodus”

Mike Carey uparcie eksploatuje jeden fabularny (ale też ideologiczny) motyw – ludzką wolną wolę utożsamianą z wolnością od jakichkolwiek wpływów ponadludzkich, boskich bytów. Wszechświat stworzony przez Lucyfera staje się swego rodzaju szalką Petriego – przyspieszony upływ czasu pozwala nie tylko na fajne rozwiązania narracyjne (jak na przykład w „Znakach na ścianie”, jednym z najlepszych odcinków tomu) ale i na wyciąganie wniosków z eksperymentu. Bo tym ostatecznie staje się przedsięwzięcie Gwiazdy Zarannej – laboratorium, w którym czekają cię wspaniałe i emocjonujące przygody. Pod warunkiem oczywiście, że „umiesz poruszać się po krawędzi monety, której awers i rewers stanowią Niebo i Piekło”. Obydwa te miejsca, według filozofii „Lucyfera”, są bowiem we władaniu nieuniknionego przeznaczenia – predestynacja jest wszystkim. Tylko ci, którzy umieją się z niej wydostać są prawdziwie wolni, choć wcale nie są bezpieczni – los i przypadek strzelają przecież na oślep.


Mike Carey oczywiście nie mówi jasno, czy odrzucenie wszelkich dogmatów religijnych i rezygnacja z kultu zagwarantuje „podopiecznym” Lucyfera wolność. Poddaje też w wątpliwość autentyczność wolnej woli, ubierając czasami to hasło w cudzysłów – temat nie jest nowy, Carey nie pierwszy zastanawia się, czy „wolna wola” może być iluzją nawet przy założeniu braku jakiejkolwiek siły wyższej. Mimo tych wszystkich pytań bez odpowiedzi jedno jest pewne – Carey/Lucyfer wierzy w człowieka. Ludzie powinni zaufać przede wszystkim sobie, na własne barki wziąć odpowiedzialność za własne czyny i zdawać sobie sprawę z tego, że ucieczka do Boga „gdy trwoga”, może być tylko symboliczna. I nie, nie znajdziemy w tym komiksie nihilizmu – trzeba byłoby sporo złej woli, aby się w nim jej dopatrzeć.

To, czym szczególnie imponuje „Lucyfer”, jest jego rozmach i złożoność. Tego komiksu nie da się czytać szybko – ba, wręcz nie wolno tego robić. Carey stopniowo tka swoją pajęczą sieć-opowieść, odwołując się często do postaci i wydarzeń, na które mogliśmy nie zwrócić uwagi w poprzednich odcinkach. Sprawy nie ułatwia też sam sposób prowadzenia narracji, pokładający dużo zaufania w naszą spostrzegawczość, inteligencję i otwarty umysł. A miejsc i bohaterów jest mnóstwo – piękna Mazikeen, władczyni pomiotu Lilith i „asystentka” Lucyfera; Jill Presto, żywy magazyn na magiczne karty tarota; Elaine Belloc, człowiek-anioł; dwa zabawne upadłe Cherubiny; mieszkańcy Piekła znani z pierwszego tomu; dwóch Tytanów, którym uroiło się, że mogą zająć miejsce Jahwe; Archanioł Michał ze swoją demiurgiczną mocą; niebieskie zastępy pod wodzą Amenadiela; czy wreszcie inne postacie z wielu podań i mitologii (jak chociażby Loki w wersji DC Comics, o wiele bliższy swemu pierwowzorowi, niż marvelowski zawadiaka). Nie będę wymieniał wszystkich miejsc jakie odwiedzimy – chciałbym tylko, aby każdy potencjalny czytelnik „Lucyfera” wiedział, że musi na lekturę zarezerwować sobie sporo czasu i spokoju. 


Rysuje trzech panów – Peter Gross, jego uczeń Ryan Kelly (obaj znani w Polsce głównie z „Lucyfera” i charakteryzujący się bardzo podobnym stylem) oraz Dean Ormston, którego kojarzymy z serii „Czarny Młot” Jeffa Lemire’a. Ormston stanowi dość ciekawą przeciwwagę dla swoich dwóch kolegów – jego prace są dość… niepokojące, psychodeliczne i zdecydowanie wyróżniające się na ich tle. Ale nie znaczy to, że Gross i Kelly są gorsi – cała trójka świetnie się uzupełnia i wie, jak rysować tego rodzaju opowieści.

Trzeci, ostatni tom „Lucyfera” (niemal tak samo „gruby”, bo dwudziestosześcioodcinkowy) wydany zostanie w 2022 roku. Naprawdę warto czekać i warto czytać. Jestem nieobiektywny, ale – jako zagorzały fan magicznych rejonów DC Comics – nie mogę nie docenić tego niezwykle udanego projektu. 




Tytuł: Lucyfer. Tom 2
Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Peter Gross, Ryan Kelly, David Hahn, Dean Ormston, Ted Naifeh, Craig Hamilton
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: „Lucifer” 21-49 (Lucifer Integral, vol. 2)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics, Vertigo
Data wydania: lipiec 2021
Liczba stron: 680
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328160750

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz