wtorek, 8 grudnia 2020

Perramus

 

Dżuma i cholera albo Wielki Test Czytelniczy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Perramus” to popularna argentyńska firma produkująca odzież – między innymi płaszcze przeciwdeszczowe, takie jaki nosi główny bohater komiksu Juana Sasturaina i Alberta Brecci. Kim jest tajemniczy mężczyzna cierpiący na całkowity zanik pamięci i przedstawiający się „imieniem” wyczytanym z metki płaszcza? Symbolem, chodzącą przestrogą, łamigłówką, metaforą?

Na początku lat osiemdziesiątych, słynny Alberto Breccia, wraz z młodszym o pokolenie Juanem Sasturainem, rozpoczął pracę nad projektem, który już z samego założenia miał zawojować europejski rynek. Kilka ośmiostronicowych miniatur, z fabułą delikatnie nawiązującą do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej w Argentynie, przerodziło się w cztery powieści graficzne, tworzone przez całe lata osiemdziesiąte i połączone potem w jedno, imponujące rozmiarami, wydanie zbiorcze. Non Stop Comics kontynuuje prezentowanie polskim czytelnikom dzieł legendarnego już Argentyńczyka urugwajskiego pochodzenia – po takich komiksach jak „Mort Cinder” i „Mity Cthulhu” przyszła pora na „Perramusa”. Jest to komiks wielki, wymagający, bardzo trudny i hermetyczny.


Powiedzieć o „Perramusie”, że znajdziemy w nim podtekst polityczny, to nic nie powiedzieć. Początek jego pisania przypada na okres „brudnej wojny”, czyli terroru junty wojskowej, która w 1976 roku siłą przejęła władzę w zrujnowanej gospodarczo Argentynie. Podczas panowania tejże dyktatury zginęło kilkanaście (według niektórych relacji nawet trzydzieści) tysięcy przeciwników junty, która upadła dopiero po druzgoczącej porażce w wojnie z Wielką Brytanią o Falklandy. Zbrodniarzy wojennych nie osądzono – cieszyli się wolnością jeszcze długo po obaleniu ich tyranii. „Perramus” jest smutnym, przejmującym i oszałamiającym zapisem tamtych czasów – choć nie tylko. Jest także rejestrem stanu dusz obydwu autorów, rozliczeniem z przeszłością a nawet traktatem filozoficznym.

Pewien tajemniczy mężczyzna, prześladowany przez paskudne wyrzuty sumienia, budzi się pewnego dnia w łóżku jeszcze bardziej tajemniczej kobiety. Nie wie kim jest, kiedy jest i gdzie jest – rusza w mroczne, miasto o nazwie Santa Maria w poszukiwaniu odpowiedzi. Santa Maria to oczywiście Buenos Aires („Real de Nuestra Señora Santa María del Buen Ayre”) – rządzą tu krwawi tyrani zwani „Marszałkami”. Perramus poznaje coraz to nowe osoby i przeżywa groteskowe przygody – poznaje też trzech mężczyzn, którzy towarzyszyć mu będą aż do końca opowieści. Oto Urugwajczyk „Caneloness”, anonimowy lotnik zwany „Wrogiem” oraz… sam Jorge Louis Borges. Ale czy to na pewno on? Wszak żyje dłużej niż wynikałoby to z jego oficjalnej biografii, nie jest do końca jasne, czy jest ślepcem i dostaje w końcu Nobla, na którego nie doczekał się w „naszym” świecie. Wszyscy razem „walczą o duszę miasta Santa Maria”, ratując życia osób wyznających wartości mogące choćby w małym stopniu pomóc w walce z Marszałkami. Udają się też na Wyspę Guana, gdzie biorą udział w cudacznej, cyrkowej rewolucji przeciwko tamtejszemu reżimowi, aby na koniec, w czasach już po upadku Marszałków, podjąć próby przywrócenia powszechnej szczęśliwości w całej Ameryce Łacińskiej – muszą symbolicznie „zrekonstruować uśmiech” popularnego, choć już nieżyjącego argentyńskiego śpiewaka, Carlosa Gardela.


Perramus jest tak naprawdę „każdym Argentyńczykiem” – everymanem, który wyrzucił z umysłu horror reżimu wojskowego i próbuje żyć z tym faktem na co dzień. Komiks jest podsumowaniem krwawego rozdziału w historii kraju, przepracowaniem traum i po części rozgrzeszeniem. I nie chodzi tutaj tylko o dyktaturę generała Jorge Rafaela Videli, ale o wszystkie argentyńskie wybory i ustroje na przestrzeni dwudziestego wieku. Na cokolwiek by się nie zdecydowali, zawsze mieli wybór między dżumą i cholerą – nadzieję przyniosła końcówka stulecia, choć i ona została gorzko podsumowana w ostatnim rozdziale powieści graficznej. Całość to wyraz żalu nad krajem, który był ciągle miejscem bezsensownej walki a władza „była łupem i narzędziem do gromadzenia łupów”. Społeczeństwo było zawsze lepione i kształtowane według zamysłu władzy, która znała tylko jedną metodę zarządzania – przemoc. Sasturain i Breccia podsumowują nieszczęścia Argentyny i próbują wyciągać wnioski na przyszłość.

A robią to w niezwykle zaawansowany i niejednoznaczny sposób. Rzeczywistość, przedstawiona w komiksie jest mocno odkształcona, przedstawiona za pomocą artystycznych narzędzi obydwu twórców – jest oniryczna, groteskowa i bardzo „rozedrgana”. Bardzo trudno rozpoznać, co jest rzeczywiste, co urojone a także co dosłowne a co symboliczne. Dołóżmy do tego całe mnóstwo autorskich odniesień i nawiązań – do własnej biografii, ówczesnej sytuacji w Ameryce Południowej i na świecie, popkultury, historii i całej kultury iberoamerykańskiej. „Perramus” jest dziełem niezwykle hermetycznym – bez podstawowych informacji na powyższe tematy nie będziemy w stanie dokładnie zrozumieć tego z czym obcujemy i odczytać intencji autorów. Mogą oczywiście pomóc zamieszczone na końcu teksty i podsumowania – choć raczej w niewielkim stopniu. Jednocześnie jest tak, że mimo tej całej złożoności potrafimy jednak wczuć się w historię Perramusa i jego towarzyszy – na takim zupełnie podstawowym, intuicyjnym poziomie.


Wydaje mi się, że nie bez znaczenia jest tu sama sztuka Alberto Brecci. Mamy wrażenie, że wszystko dzieje się na scenach jakiegoś teatru, a poszczególne sekwencje fabularne wyłaniają się z mroku, na który pada jasne światło z reflektora. Tak działa na czytelnika chociażby twórczość Franza Kafki – Perramus przypomina trochę K. rozpaczliwie szukającego drogi do Zamku. Elementy tła mieszają się z tymi na pierwszym planie, a biel, czerń i wszystkie pośrednie stany walczą ze sobą o dominację. Styl Brecci jest bardzo „gwałtowny”, gęsty i abstrakcyjny – często wystawia naszą cierpliwość na próbę, ale, gdy się go nauczymy, sprawdza się znakomicie. Chaotyczna ekspresja zdaje się tu istotniejsza niż bezpośredni przekaz, więc czasem trudno jest rozpoznać na pierwszy rzut oka, co też Breccia namalował. Tego rodzaju sztuka w pierwszej kolejności dociera zawsze do tej irracjonalnej, intuicyjnej części czytelniczej duszy – dopiero potem układa się w znaczenia.

Komu polecić „Perramusa”? Paradoksalnie – wszystkim. Jako swego rodzaju test wrażliwości czytelniczej. No właśnie – ocena wystawiona przy okazji tej recenzji nie odzwierciedla „prawdziwej”, obiektywnej wartości komiksu. To tylko wynik testu recenzenta – byłbym nieuczciwy, głównie wobec siebie, wystawiając temu komiksowi maksymalną notę. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie.


Tytuł: Perramus 
Scenariusz: Juan Sasturain 
Rysunki: Alberto Breccia 
Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych 
Tytuł oryginału: Perramus 
Wydawnictwo: Non Stop Comica 
Wydawca oryginału: Glénat 
Data wydania: październik 2020 
Liczba stron: 488 
Oprawa: twarda 
Papier: kredowy 
Format: 194 x 280 
Wydanie: I 
ISBN: 9788366512290

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz