wtorek, 1 września 2020

Wtorek przed ekranem #45

Kevin  Smith - Dogma



Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Esensja w cyklu "Do sedna".

„Oto prorocy na miarę naszych czasów

W 1999 roku znowu mieliśmy okazję odwiedzić View Askewniverse, czyli fikcyjny, filmowy świat wykreowany przez Kevina Smitha. Czwarty film twórcy „Sprzedawców” narobił większego szumu niż wszystkie poprzednie razem wzięte – został uznany jednym z najbardziej antykatolickich filmów wszech czasów. Bóg jest kobietą i lubi grać w „skee-ball”, apostołów było trzynastu a Jezus Chrystus był czarny i miał rodzeństwo. No bo niby dlaczego nie? A to ledwie początek.




Dwaj aniołowie, Gregorianin Bartleby i Loki (który był ognistym mieczem Jahwe i odpowiada między innymi za wydarzenia w Sodomie i Gomorze) zbuntowali się przed eonami i wymówili posłuszeństwo Bogu. Zesłani zostali za to do Wisconsin, miejsca gorszego niż piekło i w ludzkich ciałach wiodą swą nudną, upokarzającą egzystencję. Gdy pewien ekscentryczny biskup z New Jersey postanawia w ramach „promocji katolicyzmu” udzielić wszystkim chętnym odpustu absolutnego, zesłańcy postanawiają wykorzystać tę szansę. Jeśli im się uda oznaczać to będzie podważenie dogmatu o nieomylności Boga i „koniec wszelkiego istnienia”. Z Niebios przybywa zatem anioł Metatron – „głos Boga”, aby zlecić wybrańcowi misję powstrzymania buntowników. Dokonać ma tego Bethany, trzydziestokilkuletnia ateistka, której pomagać będzie dwóch „proroków, godnych swoich czasów” (Jay i Cichy Bob – wiadomo). W całą tę aferę wmiesza się także demon Azrael, który ma swoje własne niecne plany; apostoł Rufus, o którym nie przeczytacie w Nowym Testamencie, bo jest czarny a także jedna z Muz, dorabiająca jako striptizerka. Wszyscy ruszają do New Jersey, gdzie w dniu odpuszczenia grzechów, dojdzie do niesamowitych wydarzeń.


Pomysł na „Dogmę” powstał jeszcze przed rozpoczęciem realizacji „Sprzedawców”. Dopiero jednak ciepłe przyjęcie „W pogoni za Amy” i nawiązanie szerokich kontaktów w filmowym świecie utwierdziło Smitha w przekonaniu, że przyszedł wreszcie odpowiedni czas. Reżyser jest osobą wierzącą, co sam przyznaje i jego celem nie była krytyka wiary i religii katolickiej. Jeśli już to samych katolików i ich ślepego, bezrefleksyjnego trwania w jednej, wyuczonej i niemożliwej do zmiany pozie. Bartleby i Loki co chwila demaskują ludzką hipokryzję, dewocję, wiarę na pokaz i przywiązanie do pustych gestów. Pustych, bo wykonywanych bezmyślnie, z przyzwyczajenia, czasem ze strachu lub ignorancji. Oto rzesze grzeszników, cudzołożników, oszustów, złodziei, kłamców i zbrodniarzy chodzących co niedziela do kościoła „bo zawsze tak robili” i mających nadzieję, że nieważne co złego w życiu uczynią, będzie im wybaczone.


Dostaje się też samym katolickim dogmatom i utartym schematom, które z racjonalnego punktu widzenia trudno interpretować inaczej niż zwykłe ludzkie chciejstwo i relikt dawnych czasów. Dlaczego wyobrażamy sobie Boga jako mężczyznę? Dlaczego wśród apostołów nie ma ani jednego Murzyna? Dlaczego kobiety przedstawiane są w Biblii jako źródło wszelkiego zła, gorsze niż cała armia heretyków? Dlaczego religia katolicka to zawsze w pierwszej kolejności Golgota, śmierć na krzyżu, cierpienie, zakazy, nakazy i ciągła smuta? Czemu nie impreza do rana w Kanie Galilejskiej, czemu nie radość i czerpanie otuchy z cudów Jezusa, czemu nie „koleżka Chrystus” jakiego zaprezentował biskup z New Jersey? To tylko kilka retorycznych pytań jakie zadaje Smith w „Dogmie” – jest ich o wiele więcej. Reżyser nie chce odpowiedzi, same te pytania mają dać nam do myślenia.

Najważniejsze jest bowiem właśnie to, kto te pytania zadaje i w jaki sposób. Wiemy przecież dobrze, że u samych podstaw religii katolickiej nie stoją tak banalne problemy i dylematy o jakich napisałem w poprzednim akapicie. Tajemnica wiary, jej filozofia i cała teologiczna podbudowa nie są tym, czym się interesuje i o czym rozmawia na co dzień przeciętny człowiek, szeregowy wierny i członek Kościoła. Jedzenie mięsa w piątek, zakaz Halloween, odbębnienie spowiedzi na Wielkanoc, seks przedmałżeński, to straszne LGBT i prezenty na I Komunię Świętą – to jest powszedniość dialogu na temat wiary i religii. I tak samo, bo bardzo prosto, momentami prostacko, ale szczerze i prawdziwie, czasem celowo dosadnie, rozmawia z widzem Kevin Smith. To, jak zareagujesz, mówi o tobie, nie o filmie.


„Dogma” wzbudziła oczywiście olbrzymie kontrowersje. Była szeroko oprotestowywana a pod kinami gromadziły się tłumy z transparentami. Ba, Kevin Smith też brał w nich udział trzymając napis „Dogma is dog shit!” i obserwując zachowania tych, którzy zostali filmem obrażeni – nawet, gdy go nie widzieli. W 2001 roku w Polsce również wysłano całkiem sporo doniesień do najróżniejszych prokuratur, a ludzie podpisywali się pod petycjami o wycofanie filmu z dystrybucji w strachu o całkowitą demoralizację młodzieży, upadek wartości i apokalipsę. A ludzie do kin i tak chodzili – film miał w Polsce naprawdę sporą widownię, a pracownicy kin żartowali, że ludzi na seansach było mniej tylko w te dni, w których w telewizji skakał Adam Małysz. Ciekawe jak bywało w niedziele?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz