Kevin Smith - Sprzedawcy
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Esensja w cyklu "Do sedna".
„W ogóle nie miało mnie tu dzisiaj być”
„Sprzedawcy” Kevina Smitha to bez wątpienia jeden z najważniejszych filmów niezależnych w historii. Nakręcony został za niewielkie pieniądze w miejscu, gdzie reżyser naprawdę pracował podczas kręcenia filmu. Obraz ten jest bardzo osobistym zapisem stanu dwudziestotrzyletniej duszy Kevina Smitha szukającego na początku lat dziewięćdziesiątych swojej drogi życiowej. To jedna doba z życia amerykańskich dwudziestolatków pragnących wejść w prawdziwie dorosłe życie, ale bojących się zrobić pierwszy krok.
Akcja filmu toczy się w New Jersey (a jakże!) w małym sklepiku „Quick Stop Groceries” stojącym obok wypożyczalni kaset wideo. Główny bohater, rówieśnik reżysera, Dante Hicks zostaje wezwany do pracy w wolną sobotę. Pomrukując z niezadowoleniem („w ogóle nie miało mnie tu dzisiaj być”) udaje się do znienawidzonego sklepiku, pod którym cały dzień stoją znani wszystkim kinomanom obiboki i dilerzy narkotyków – Jay i Cichy Bob. Veronica, dziewczyna Dantego, namawia go co jakiś czas, aby spróbował wrócić do szkoły i odmienić swoje smutne życie, a zgryźliwy kumpel Randal prowadzący wypożyczalnię, próbuje uświadomić mu to samo na swój sposób. Głowę Dantego zaprząta jednak co innego – dowiaduje się, że Caitlin, dawna miłość z ogólniaka, kończy właśnie college (którego ani on, ani Randal nigdy nie skończyli) i wychodzi za mąż za jakiegoś „azjatyckiego kolesia”. Dante próbuje jakoś przetrwać ten ciężki dzień – czas upływa mu na „filozoficznych” dyskusjach Randalem, obsługą trudnych klientów („To była by świetna robota, gdyby nie ci wszyscy klienci”), grze w ulicznego hokeja i próbach nadania czemukolwiek jakiegokolwiek sensu.
„Sprzedawcy” to przede wszystkim zlepek pewnych scenek rodzajowych, gagów i celnych podsumowań życiowych rozterek pokolenia reżysera, które weszło właśnie w pełni dorosłe życie, ale boi się tego faktu i nie chce wziąć się z życiem za bary. Film jest prawdziwą kopalnią dialogów i charakterystycznych scen, które, nawet jeśli nie są zawsze śmieszne lub do końca udane, to zapadają w pamięci niezwykle mocno. Co tu się wyrabiało! Przyszedł jakiś akwizytor z firmy sprzedającej gumy do żucia i zaczął obrzydzać klientom papierosy; Veronica przyznała się, ze zrobiła loda trzydziestu sześciu facetom (w tym przyznała się do „śnieżynki” z jednym z nich) zanim poznała Dantego; jakiś starszy facet chce za wszelką ceną skorzystać z ubikacji i potrzebuje do tego pisemka z „wielkimi balonami”; doradca zawodowy przybywa w poszukiwaniu „idealnego tuzina jaj”; Randal poleca filmy w stylu „Przepchaj moją rurę hydrauliku” samotnej matce z dzieckiem albo doprowadza do szału inną namolną klientkę; chłopaki idą na pogrzeb jednej z dziewczyn, którą Dante kiedyś tam zaliczył i wywracają przypadkowo jej trumnę; a na koniec do sklepu przybywa sama Caitlin i gdy już mamy wrażenie, że Dante będzie szczęśliwy, dochodzi do „incydentu w kiblu”. Nie wspominam o Jayu i Cichym Bobie – ich każde pojawienie się na ekranie wywołuje uśmiech od ucha do ucha.
O wiele ważniejsze jednak od żartów sytuacyjnych są dialogi. Niektóre to wypełniacze, transmisje prosto z rozgorączkowanej głowy reżysera – pożeracza popkultury. Jaka jest różnica między męskim i żeńskim orgazmem? Dlaczego jestem trzydziesty siódmy?! Czy możliwe jest skręcenie sobie karku podczas autofellatio? Co lepsze – „Imperium kontratakuje” czy” Powrót Jedi” i kto u licha tak naprawdę odbudował Gwiazdę Śmierci? Ile zarabia spermopiarz czyszczący kabiny w seksshopach? Oprócz tego mamy również dość celne komentarze rzeczywistości, w której przyszło żyć bohaterom oraz samemu reżyserowi. Kevin Smith to jeden z reprezentantów Pokolenia X, którzy lata dziewięćdziesiąte witali jako świeżo upieczeni dorośli. Bardzo chciał pokazać w filmie kawałek prawdziwego życia, ukrytego w świecie takich właśnie nie zauważanych przez nikogo everymanów, szaraków na własne życzenie i „przegrańców” z wyboru.
Puentą filmu jest końcowa rozmowa Randala i Dantego. Dante jest życiowym leniem, zamrożonym w jednej pozie powstrzymującej go przed wykonaniem kolejnych kroków do dorosłego życia. Zastygł w marazmie, sparaliżowany wygodnictwem i żyjący marzeniami o poprawie swej sytuacji. Takie marzenia jednak nigdy nie przekładają się na rzeczywistość – tak jakby dojrzałość fizyczna bohaterów przyszła zdecydowanie szybciej niż umysłowa, emocjonalna i uczuciowa. Dante jeszcze się łudzi, Randal jest złudzeń pozbawiony, a Jay i Cichy Bob nawet nie uświadamiają sobie, że łudzić się mogą.
„Sprzedawcy” stoją dialogiem – pieprznym, obrazoburczym, często wulgarnym, lecz jakże celnym i zapadającym w pamięć. I pomyśleć, że w całości kręceni byli w nocy, bo właściciel sklepu nie mógł pozwolić sobie na to, żeby Smith porzucił pracę na czas produkcji. To, dlatego już na samym początku Dante znajduje kłódki od rolet sklepowych zatkane gumą do żucia – aby w sklepie w ciągu dnia był półmrok i sztuczne światło. Pierwszy film Kevina Smitha, który właściwie nie sypiał podczas jego kręcenia, nie jest może obrazem genialnym, ale „kultowości” (tego wyeksploatowanego do cna określenia) nie sposób mu odmówić. To od niego rozpoczęło się funkcjonowanie popkulturowego uniwersum – „View Askewniverse”, od nazwy firmy produkcyjnej Smitha. Uniwersum to zbudowane jest nie tylko z filmów – to także komiksy, gry, krótkometrażówki i filmy animowane. W następnym odcinku przeniesiemy się z małego sklepiku do supermarketu.
Akcja filmu toczy się w New Jersey (a jakże!) w małym sklepiku „Quick Stop Groceries” stojącym obok wypożyczalni kaset wideo. Główny bohater, rówieśnik reżysera, Dante Hicks zostaje wezwany do pracy w wolną sobotę. Pomrukując z niezadowoleniem („w ogóle nie miało mnie tu dzisiaj być”) udaje się do znienawidzonego sklepiku, pod którym cały dzień stoją znani wszystkim kinomanom obiboki i dilerzy narkotyków – Jay i Cichy Bob. Veronica, dziewczyna Dantego, namawia go co jakiś czas, aby spróbował wrócić do szkoły i odmienić swoje smutne życie, a zgryźliwy kumpel Randal prowadzący wypożyczalnię, próbuje uświadomić mu to samo na swój sposób. Głowę Dantego zaprząta jednak co innego – dowiaduje się, że Caitlin, dawna miłość z ogólniaka, kończy właśnie college (którego ani on, ani Randal nigdy nie skończyli) i wychodzi za mąż za jakiegoś „azjatyckiego kolesia”. Dante próbuje jakoś przetrwać ten ciężki dzień – czas upływa mu na „filozoficznych” dyskusjach Randalem, obsługą trudnych klientów („To była by świetna robota, gdyby nie ci wszyscy klienci”), grze w ulicznego hokeja i próbach nadania czemukolwiek jakiegokolwiek sensu.
„Sprzedawcy” to przede wszystkim zlepek pewnych scenek rodzajowych, gagów i celnych podsumowań życiowych rozterek pokolenia reżysera, które weszło właśnie w pełni dorosłe życie, ale boi się tego faktu i nie chce wziąć się z życiem za bary. Film jest prawdziwą kopalnią dialogów i charakterystycznych scen, które, nawet jeśli nie są zawsze śmieszne lub do końca udane, to zapadają w pamięci niezwykle mocno. Co tu się wyrabiało! Przyszedł jakiś akwizytor z firmy sprzedającej gumy do żucia i zaczął obrzydzać klientom papierosy; Veronica przyznała się, ze zrobiła loda trzydziestu sześciu facetom (w tym przyznała się do „śnieżynki” z jednym z nich) zanim poznała Dantego; jakiś starszy facet chce za wszelką ceną skorzystać z ubikacji i potrzebuje do tego pisemka z „wielkimi balonami”; doradca zawodowy przybywa w poszukiwaniu „idealnego tuzina jaj”; Randal poleca filmy w stylu „Przepchaj moją rurę hydrauliku” samotnej matce z dzieckiem albo doprowadza do szału inną namolną klientkę; chłopaki idą na pogrzeb jednej z dziewczyn, którą Dante kiedyś tam zaliczył i wywracają przypadkowo jej trumnę; a na koniec do sklepu przybywa sama Caitlin i gdy już mamy wrażenie, że Dante będzie szczęśliwy, dochodzi do „incydentu w kiblu”. Nie wspominam o Jayu i Cichym Bobie – ich każde pojawienie się na ekranie wywołuje uśmiech od ucha do ucha.
O wiele ważniejsze jednak od żartów sytuacyjnych są dialogi. Niektóre to wypełniacze, transmisje prosto z rozgorączkowanej głowy reżysera – pożeracza popkultury. Jaka jest różnica między męskim i żeńskim orgazmem? Dlaczego jestem trzydziesty siódmy?! Czy możliwe jest skręcenie sobie karku podczas autofellatio? Co lepsze – „Imperium kontratakuje” czy” Powrót Jedi” i kto u licha tak naprawdę odbudował Gwiazdę Śmierci? Ile zarabia spermopiarz czyszczący kabiny w seksshopach? Oprócz tego mamy również dość celne komentarze rzeczywistości, w której przyszło żyć bohaterom oraz samemu reżyserowi. Kevin Smith to jeden z reprezentantów Pokolenia X, którzy lata dziewięćdziesiąte witali jako świeżo upieczeni dorośli. Bardzo chciał pokazać w filmie kawałek prawdziwego życia, ukrytego w świecie takich właśnie nie zauważanych przez nikogo everymanów, szaraków na własne życzenie i „przegrańców” z wyboru.
Puentą filmu jest końcowa rozmowa Randala i Dantego. Dante jest życiowym leniem, zamrożonym w jednej pozie powstrzymującej go przed wykonaniem kolejnych kroków do dorosłego życia. Zastygł w marazmie, sparaliżowany wygodnictwem i żyjący marzeniami o poprawie swej sytuacji. Takie marzenia jednak nigdy nie przekładają się na rzeczywistość – tak jakby dojrzałość fizyczna bohaterów przyszła zdecydowanie szybciej niż umysłowa, emocjonalna i uczuciowa. Dante jeszcze się łudzi, Randal jest złudzeń pozbawiony, a Jay i Cichy Bob nawet nie uświadamiają sobie, że łudzić się mogą.
„Sprzedawcy” stoją dialogiem – pieprznym, obrazoburczym, często wulgarnym, lecz jakże celnym i zapadającym w pamięć. I pomyśleć, że w całości kręceni byli w nocy, bo właściciel sklepu nie mógł pozwolić sobie na to, żeby Smith porzucił pracę na czas produkcji. To, dlatego już na samym początku Dante znajduje kłódki od rolet sklepowych zatkane gumą do żucia – aby w sklepie w ciągu dnia był półmrok i sztuczne światło. Pierwszy film Kevina Smitha, który właściwie nie sypiał podczas jego kręcenia, nie jest może obrazem genialnym, ale „kultowości” (tego wyeksploatowanego do cna określenia) nie sposób mu odmówić. To od niego rozpoczęło się funkcjonowanie popkulturowego uniwersum – „View Askewniverse”, od nazwy firmy produkcyjnej Smitha. Uniwersum to zbudowane jest nie tylko z filmów – to także komiksy, gry, krótkometrażówki i filmy animowane. W następnym odcinku przeniesiemy się z małego sklepiku do supermarketu.
W recenzji tej zmienił bym wy mojej oceny tylko jedno zdanie: film jest genialny ze statusem "kultowym". Bez dwóch zdań. Ponadto film mimo czarnego humoru i wulgarnego, ciętego języka co akurat w tym filmie jest jego zaletą niesie ze sobą konkretne przesłanie, daje do myślenia, co jest rzadkością w tego typu produkcjach. Jedna z najlepszych komedii ever!
OdpowiedzUsuńNajczęściej oglądany przeze mnie film Smitha. Tak regularnie co dwa-trzy lata :)
Usuń