czwartek, 30 kwietnia 2020

Planetary. Tom 2

Zawieramy w sobie wszechświaty

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Planetary” to zamknięta, dwudziestosiedmioodcinkowa opowieść. Skoro zatem siadacie do recenzji tomu drugiego, zakładam, że zapoznaliście się z pierwszym. Znamy już podstawy konstrukcji świata, wiemy, kim są członkowie grupy i czym się zajmują. Dowiedzieliśmy się też, że tajna historia świata dwudziestego wieku emanowała przez lata z rzeczywistości komiksu do naszej, dobrze nam znanej w postaci tworów kultury popularnej. Działo się to przez całe stulecie – stąd brały się kinowe, książkowe, a przede wszystkim komiksowe ikony, archetypy, wzorce, kultowe postacie i toposy. Z uniwersum „Planetary” – wszechświata równoległego, który, podobnie jak nasz, istnieje gdzieś na płatku śniegu obracającym się w przestrzeni 196833-wymiarowej. 

Pod koniec pierwszego tomu poznaliśmy kilka kluczowych faktów. Elijah Snow okazał się „czwartym człowiekiem”, szarą eminencją, stojącą za całym projektem „Planetary”. Zaczyna powoli odzyskiwać pamięć, ponieważ udało się w końcu przełamać psychiczne blokady założone mu przez jego największych wrogów – organizację o nazwie „Czwórka”. Wraz z Jakitą Wagner („mięśniami” – wojowniczką o nadludzkiej mocy) i Bębniarzem („mózgiem” – facetem, który zdaje się rozmawiać z maszynami) jest jedyna szansą na ocalenie świata przed zakusami tej „Fantastycznej Czwórki” w krzywym zwierciadle. I tu następuje dobry moment, aby na chwilę przystanąć i przyjrzeć się pomysłowi  Warrena Ellisa na kreację świata.



Alan Moore odzwierciedlił swego czasu reperkusje wydawnicze „Marvelmana” w fabule swojej kontynuacji tego tytułu – genialnym „Miraclemanie”. W 1954 roku wychodzi pierwszy numer „Marvelmana”, w 1963 roku tytuł przestaje być wydawany, a Moore wskrzesza go w roku 1982. Mike Moran, główny bohater „Miraclemana”, zdobywa moc w komiksowym 1954 roku, znika w „atomowej pułapce” dziewięć lat później i powraca w glorii po kolejnych dziewiętnastu. Warren Ellis robi to w „Planetary” cały czas – ważne popkulturowe wydarzenia z naszego świata mają swoje odpowiedniki w fabule komiksu. To tutaj w 1961 roku czwórka śmiałków bierze udział w tajnym projekcie „Artemis” i leci w kosmos. Powracają jako nadludzie obdarzeni niesamowitymi mocami, a po latach stają się nemezis grupy Elijaha Snowa. Wiecie, w którym roku miała premiera pierwszego numeru „Fantastic Four” od Marvela? W 1961.

"Planetary" #15, październik 2001

I takich nawiązań, mrugnięć okiem i intertekstów jest tu całe mnóstwo. Odkopujemy całą popkulturę dwudziestego wieku, katalogujemy eksponaty, docieramy do źródeł pewnych toposów i archetypów – ale jednocześnie zmieniamy też trochę kurs w porównaniu do pierwszego tomu. Warren Ellis założył, że w teoriach spiskowych, miejskich legendach, które występują w każdym uniwersum (w szczególności „Wildstorm”, czyli tam, gdzie osadzono akcję „Planetary”) kryje się więcej prawdy, niż nam się wydaje. Zadaniem naszych bohaterów jest dotarcie do niej – przynajmniej taki jest początkowy zamysł. Z czasem jednak misja ta przeradza się w walkę o ocalenie świata – tego jednego z miliardów światów równoległych, któremu zagraża teraz bezwzględna „Czwórka”, dla której jest on… no właśnie, tylko jednym z wielu. Druga zmiana dotyczy samych bohaterów. W tomie drugim zdecydowana większość „czasu antenowego” należy do Elijaha Snowa. Reszta grupy to tylko dodatki i pomoce naukowe wykorzystywane w kolejnych wykopaliskach – archeologii pamięci głównego bohatera.

„To dziwny świat. Niech taki pozostanie” – powtarza Snow, motywując tym samym ekipę do działania. Na niektóre tropy popkulturowe trafiamy od razu – filmy spod znaku „przyczajonego tygrysa i ukrytego smoka”, twórczość Edgara Rice Burroughsa z „Tarzanem” i „Johnem Carterem” na czele, marvelowska Wakanda, „Jądro ciemności”, gigantyczne istoty Jacka Kirby’ego (jak chociażby Galactus – tym razem pożerany, a nie pożerający), powieści Juliusza Verne’a czy wreszcie komiksy Granta Morrisona (fikcja prawdziwsza od rzeczywistości i szalone rozwiązania fabularne z „Doom Patrol”). Jednak wszystkie nawiązania wyłapią tylko popkulturowi tytani – tego jest o wiele więcej niż w jakimkolwiek komiksie Alana Moore’a. 

 "Planetary" #25, czerwiec 2006

Niesamowite są także okładki wszystkich odcinków. Komiks nie ma jasno określonego tytułowego logo – napis „Planetary” pojawia się zawsze w różnej formie, nawiązującej i „zapowiadającej” charakter odcinka. Mamy okładki w stylu „opowieści groszowych” z dziewiętnastego wieku, filmów science fiction z lat pięćdziesiątych, sowieckich plakatów propagandowych, starych westernów czy okładek powieści ze złotej ery SF. Multum wszechświatów, tysiące możliwości, mnóstwo interpretacji. W dwudziestym pierwszym odcinku komiksu Elijah Snow spotyka kobietę, która bardzo obrazowo przedstawia mu ideę „mikrowersum” – wszechświatów dosłownie ukrytych w najmniejszych cząstkach materii. Mówi też, że my sami zawieramy w sobie wszechświaty – takie metaforyczne, ufundowane na tajemnicach umysłu i osobowości każdego z nas. Warren Ellis mocno eksploruje to zagadnienie – zawiesza wątki, do których już nie wraca, odsyła w niebyt całe rzesze dopiero co powołanych do życia postaci i lokacji, aby w ich miejsce stworzyć nowe. Wszystkie one żyją potem w wyobraźni czytelników, w tych kolejnych równoległych wszechświatach – w każdym być może przyjmują zupełnie inne, ale równoważne formy. 

„Jest czas tajemnic i sekretów. Jest też czas ich wyjaśniania” – mówi pod koniec tomu Snow, podkreślając, że dwudziesty siódmy odcinek serii jest nieodwołalnie jego ostatnim. I bardzo dobrze, że seria się zamknęła – tak skondensowana dawka historii kultury popularnej nie została dzięki temu rozwodniona. Czytajcie i bawcie się dobrze, pamiętając jednak, że Ellisowi nie chodziło tylko o dostarczenie dobrej rozrywki.




Tytuł: Planetary. Tom 2
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: John Cassaday
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Planetary Book Two (#15-27)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Detective Comics, Wildstorm
Data wydania: wrzesień 2019
Liczba stron: 440
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328141674

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz