czwartek, 18 października 2018

Psychoza

Kalifornijska masakra nożem do mięsa

„Psychozę”, film z 1960 roku w reżyserii Alfreda Hitchcocka, znają chyba wszyscy kinomani. O jej książkowym pierwowzorze słyszy się mniej. Króciutka powieść Roberta Blocha została wydana w kwietniu 1959 roku, osiemnaście miesięcy po głośnym aresztowaniu jednego z najbardziej przerażających seryjnych morderców w historii – Eda Geina. Czy Bloch inspirował się postacią zbrodniarza? Twierdził, że gdy pisał powieść nie znał szczegółów sprawy. Wiedział tylko, że w sąsiednim, cichym miasteczku doszło do makabrycznych zbrodni – takich w które wprost trudno uwierzyć. Bloch postanowił zatem opowiedzieć historię o pewnym potworze, całkowicie zakamuflowanym, żyjącym gdzieś na rubieżach małej społeczności, która nie ma zielonego pojęcia o prawdziwej naturze odludka. Monstrum może być twoim sąsiadem i mówić ci co rano „dzień dobry” z uśmiechem na twarzy. Uważny czytelnik znajdzie pod koniec powieści krótką wzmiankę o morderstwach Geina – Bloch postanowił zaznaczyć w ten sposób, że co nieco zapożyczył z historii o Rzeźniku z Plainfield. To dlatego wymyślona przez niego postać tak bardzo zbliżona była do przerażającego mordercy przebierającego się w ludzką skórę. Po szczegóły odsyłam do biografii Geina – zwrócić tu należy uwagę na historię jego relacji z matką oraz „kobiecy garnitur”, który w przypadku „Psychozy” jest po prostu mniej makabryczny.


Autor powieści to jeden z najbardziej znanych amerykańskich pisarzy, wspominałem już o nim przy okazji opowiadania „Nawiedziciel mroku”. Bloch przeszedł od horroru nadnaturalnego, mocno inspirowanego twórczością swego korespondencyjnego mentora, Howarda Phillipsa Lovecrafta, do grozy uzasadnianej tylko i wyłącznie zwichrowaną psychiką i traumatycznymi przeżyciami mordercy. Upatrzył sobie szczególnie mocno zagadnienie zwielokrotnionej osobowości, o którym pisał już wcześniej w opowiadaniu „Real Bad Friend” z 1957 roku.

Historia jest znana. Norman Bates, stary kawaler w średnim wieku, żyje wraz ze swoją apodyktyczną matką w prowadzonym przez siebie hotelu. Od kilku lat cierpią na brak klientów. Norman jest mężczyzną, w którym już na początku powieści ścierają się dwie osobowości – mały chłopiec, ubezwłasnowolniony przez matkę, stłamszony psychicznie, nieporadny i całkowicie od niej uzależniony; oraz dorosły facet, świadomy chorobliwej relacji jaka łączy go z rodzicielką, ale nie potrafiący sobie z nią poradzić. Pewnej nocy do hotelu dociera Mary Crane, młoda dziewczyna, która zgubiła się po drodze miasta, gdzie mieszka jej chłopak. Ukradła czterdzieści tysięcy dolarów swojemu pracodawcy i postawiła wszystko na jedną kartę – wraz z ukochanym rozpocznie nowe życie. Niestety, nie udało jej się dotrzeć na miejsce, jej ślad urywa się właśnie w hotelu Batesów. Jej tropem rusza Milton Arbogast, prywatny detektyw wynajęty przez okradzionego szefa Mary, jej chłopak Sam Loomis oraz zaniepokojona siostra Lila. Co się stało z Mary? Co ukrywa Norman Bates? Jaka groza czai się za murami hotelu – a może w głowie jej gospodarza?


Fabuła „Psychozy” jest bardzo przejrzysta. Nie wiem czy przewidywalna, ciężko mi wyrokować – film Hitchcocka widziałem wcześniej już kilkakrotnie i siłą rzeczy czytałem powieść przez pryzmat ekranizacji. Napisana prostym językiem, zimno relacjonująca nie tylko wydarzenia, ale i wewnętrzne przeżycia głównego bohatera. Właśnie – przeciwieństwie do filmu, powieść Blocha ma jedną centralną postać. Ok, jedną fizyczną centralną postać (spojler?) – jest to młody właściciel hotelu, Norman Bates. Bloch siedzi cały czas w jego głowie, analizuje szczegółowo jego nienormalną relację z matką; historię traum z dzieciństwa, które uczyniły go niezdolnym do normalnych kontaktów z kobietami i w końcu rozkłada na czynniki pierwsze prawdopodobne przyczyny wydarzeń w Hotelu Batesów. Norman jest trochę innym bohaterem niż ci, których popkultura łączy z postacią Eda Geina – takich jak chociażby Buffalo Bill z „Milczenia owiec” czy Leatherface z „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”. Norman Bates jest człowiekiem, nie tylko bestią. Tak po prawdzie to przede wszystkim człowiekiem. Może budzić współczucie. I jako centralna postać powieści ustawia niejako odbiorcę w swoim położeniu – niezrozumiałym, budzącym odruch obronny, zdecydowany sprzeciw i odrazę. Ale z drugiej strony pokazuje też, że nasze wewnętrzne rozterki i problemy są w większości przypadków niczym w porównaniu do piekła w jakim tkwi Norman.

Alfred Hitchcock podszedł do tematu trochę inaczej. Kupił dość tanio prawa do ekranizacji, w ogóle nie proponując Blochowi pracy nad filmem – autor „Psychozy” nie miał żadnego udziału w procesie tworzenia scenariusza. Hollywood robiło Hitchcockowi pod górkę jak tylko mogło. Kolorowy, sensacyjny blockbuster – ok. Przygnębiająca, ciężka historia o ludzkiej bestii z kompleksem Edypa – nie. Hitchcock zrobił film tanio, bez pomocy wielkich studiów, w czerni i bieli, poszedł va banque. Bates, z otyłego, zapijaczonego brzydala w średnim wieku stał się młodym przystojniakiem stroniącym od alkoholu. Mary stała się Marion i zajęła czterdzieści procent czasu ekranowego.


I tu jest podstawowa różnica. Film Hitchcocka nie ma głównego bohatera. Z początku wydaje się nim Marion, pokazana jako ofiara bezdusznego systemu, gdzie pracownik jest nikim a pracodawca może wszystko. Widz ma okazję zżyć się z bohaterką, wczuć się w jej położenie, kibicować jej – a tu nagle bach! Marion już nie ma. Okazuje się ona tzw. „false protagonist” (to nie ma chyba oficjalnego tłumaczenia w Polsce), Hitchcock usypia czujność widza i nagle zmienia perspektywę. Dopiero wtedy na pierwszy plan wysuwa się Bates, ale nie jako główny bohater, lecz po prostu kolejne narzędzie w rękach reżysera. Jaki zamysł przyświecał Hitchcockowi podczas realizacji filmu, dlaczego rozegrał to tak a nie inaczej? Sprawdźcie sami.

John Carpenter nazywał „Psychozę” pierwszym slasherem w historii kina. Film zdecydowanie wytrzymuje próbę czasu, jest powszechnie znany i przywoływany jako jedno z arcydzieł kinematografii. I nie jest to rzucanie pustymi hasłami, „bo to klasyka, bo to Hitchcock, bo tu trzeba się zachwycać”. To naprawdę genialny film.


Powieść
Tytuł: Psychoza
Tytuł oryginalny: Psycho
Autor: Robert Bloch
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Wydawca: Książnica
Data wydania: 2008
Rok wydania oryginału: 1959
Liczba stron: 160
ISBN: 9788324576623

Film
Tytuł: Psychoza
Tytuł oryginalny: Psycho
Reżyseria: Alfred Hitchcock
Scenariusz: Joseph Stefano
Premiera: 16 czerwca 1960
Produkcja: USA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz