Światła zgasły - Boże dopomóż...
Artykuł należy do serii "Nie długość się liczy" #3
Skoro wybieram ważne opowiadania, nie może zabraknąć Lovecrafta. Trochę się zastanawiałem, od którego tekstu zacząć – przynajmniej kilkanaście woła o szczegółowe spojrzenie. Na początek niech będzie „Nawiedziciel mroku” z Vesperowego zbioru „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści” (opowiadanie znane wcześniej jako „Duch ciemności” w przekładzie Ryszardy Grzybowskiej). Chyba trochę pod wpływem „Miasta i rzeki”, bo wstrząsająca historia Roberta Blake’a przywodzi mi na myśl estetykę, którą Wojciech Gunia zawarł w swoich ostatnich nowelach.
Kim jest Robert Blake, główny bohater „Nawiedziciela mroku”? To artysta, pisarz i malarz, który w poszukiwaniu ciszy, spokoju i natchnienia trafił do pewnego lokum na piętrze willi przy College Street w Providence. Z okien tego mieszkania rozciąga się niesamowita panorama dzielnic miasta, nieodmiennie fascynująca młodego twórcę. Zwłaszcza wieże i iglica tajemniczego, starego i najwyraźniej opuszczonego włoskiego kościoła przykuwają jego uwagę. Nad obserwowaną budowlą rozciąga się coś, co narrator nazywa „aurą opuszczenia” – nawet stada ptaków omijają szerokim łukiem mroczną świątynię. Blake jak zahipnotyzowany rusza w miasto, aby odnaleźć zagadkowy budynek i po lekko odrealnionej wędrówce (niczym w „Zamku” lub „Mieście i rzece”) trafia do owego starego i zapomnianego kościoła, wyraźnie budzącego grozę wśród okolicznych mieszkańców.
Opowiadanie rozpoczyna się najzwyczajniej w świecie informacją o śmierci Blake’a. Został odnaleziony w swoim mieszkaniu - martwy, z grymasem bezbrzeżnego przerażenia na twarzy. Już na samym początku dowiadujemy się, że wśród wielu prób wyjaśnień śmierci mężczyzny, są teorie przywołujące przerażającą sektę Gwiezdnej Mądrości i sprawę tajemniczego zaginięcia reportera miejscowej gazety. Pojawiają się wzmianki o znalezionej w kościele, dziwnie zdobionej metalowej szkatule z osobliwym, świecącym wielościanem w środku. Pojawiają się terminy: Lśniący Trapezoedr, Nawiedziciel Mroku i przekonanie, że wszystkiemu winny jest byt spoza czasu i przestrzeni, zbudowany z absolutnej ciemności, którego powstrzymać może tylko światło. A gdy światła zgasną? Boże dopomóż. Jak się ma to wszystko do historii Roberta Blake’a, którego zostawiliśmy u wrót mrocznego kościoła? Odkryjcie sami.
Ale kim jeszcze jest Robert Blake? To postać, która z zamierzenia jest wesołym klepnięciem w plecy Roberta Blocha – młodego pisarza grozy, stawiającego w latach trzydziestych pierwsze literackie kroki i prowadzącego z Lovecraftem szeroką korespondencję. Bloch napisał w 1935 roku opowiadanie „Shambler From the Stars”, gdzie skazał na śmierć jednego z bohaterów, wzorowanego na postaci HPLa. Ba, pytał nawet listownie Lovecrafta o pozwolenie na takie fabularne rozwiązanie. Autor „Nawiedziciela mroku” postanowił w zabawny sposób odpłacić się swojemu młodszemu koledze – czyniąc go ofiarą mrocznej, nieokiełznanej siły w swoim ostatnim samodzielnie napisanym opowiadaniu. „The Haunter of the Dark” opublikowany został w grudniu 1936 roku w „Weird Tales”.
Co przydarzyło się Robertowi Blake’owi? Może po trosze to samo co narratorom „Miasta i rzeki” oraz „Drogi zjednoczenia” Wojciecha Guni? Może Blake poznał czym naprawdę jest „odmęt nieskończonej ciemności, w którym tylko zwiewne poruszenia zdradzały obecność stałych i na poły stałych form, a niedocieczone układy sił kiełznały chaos swym porządkiem i dzierżyły klucz do wszystkich paradoksów i tajemnic znanych nam światów”? Może przestał być Robertem Blake'em?
A może po prostu zwariował? Lovecraft podkreśla co jakiś czas, że w świetle dnia wszystkie tajemnice i dziwne wydarzenia związane z kościołem na Federal Hill można wytłumaczyć racjonalnie i zdroworozsądkowo. Tylko, że noc zapada bardzo szybko. W ciemnościach wszystkie te próby tłumaczeń na nic się zdają.
Tytuł: Nawiedziciel mroku (tłum. Maciej Płaza); Duch ciemności (tłum. Ryszarda Grzybowska)
Tytuł oryginalny: The Haunter of the Dark
Autor: Howard Phillips Lovecraft
Rok publikacji oryginału: 1936
Miejsce publikacji oryginału: Weird Tales 28, nr 5 (grudzień 1936)
Gatunek: weird fiction, horror
Publikacje w Polsce:
„Zew Cthulhu” (Czytelnik 1983);
„Szepczący w ciemności” (Colibri RTW 1992);
„Kolor z przestworzy” (Wydawnictwo S.R. 1996);
„Elektryczny kat” (Wikpol 2002);
„Zew Cthulhu” (C&T 2004);
„Opowieści o makabrze i koszmarze” (Zysk i S-ka 2008);
„Najlepsze opowiadania, tom 2” (Zysk i S-ka 2008);
„W górach szaleństwa i inne opowieści” (Zysk i S-ka 2017);
„Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści” (Vesper, 2012)
Świetne, oryginalne opowiadanie, też mnie korci aby odświeżyć. Ale na początku chyba błąd; Tłumaczką nie była Joanna ale Ryszarda Grzybowska.
OdpowiedzUsuńGrot
Aj. Dzięki, już poprawiam imię.
UsuńNie wiem, jak Ty Marcin, ale ja choć początkowo byłem mocno sceptyczny do zmian tytułów w tłumaczeniu Płazy, to jednak "Nawiedziciel mroku" z czasem coraz bardziej mi się spodobał. Mimo iż samo słowo "nawiedziciel" wydaje mi się cały czas jakieś niepoprawne językowo bo chyba nigdzie indziej się z nim nie spotkałem, to jednak teraz bardzo mi się podoba, oddaje rewelacyjnie nastrój tej powieści... Wydaje mi się po prostu fenomenalne choć zarazem pokraczne nieco... Nie przypuszczałem że taka ewolucja u mnie zajdzie, ale teraz chyba nawet lepiej mi się podoba niż "Duch ciemności".
OdpowiedzUsuńGrot