sobota, 14 kwietnia 2018

Hellboy Tom 2

Rysowanie konturów

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

W pierwszym tomie nowej edycji przygód Hellboy’a mogliśmy przeczytać dwie dłuższe opowieści, które fabularnie były dość wyraźnie z sobą powiązane. Tajne plany rosyjskiego czarownika Rasputina, w których nasz czerwony przybysz z piekła ma odegrać niebagatelną rolę, stanowiły oś wydarzeń. Drugi tom jest skonstruowany zupełnie inaczej. Otóż tym razem dostajemy zbiór piętnastu opowiadań, pulpowych opowieści niesamowitych, połączonych tylko poprzez postać głównego bohatera. Najważniejszy wątek serii, czyli przeznaczenie Hellboy’a i tajemnica jego pochodzenia, jest tu zepchnięty zdecydowanie na dalszy plan (choć nie całkowicie), podobnie zresztą jak całe Biuro Badań Paranormalnych i Obrony.

Wszystkie historie z drugiego tomu „Hellboy’a” powstały jeszcze przed 2001 rokiem, kiedy to światło dzienne ujrzała kolejna długa „powieść” o piekielnym chłopcu – „Czerw zdobywca”. Niektóre z nich, te dość wczesne, zebrane zostały kiedyś w „Spętanej trumnie”; inne, późniejsze, złożyły się na „Prawą rękę zniszczenia”. Scott Allie w przedmowie nazywa ostatnie lata dwudziestego wieku „środkowym okresem Mike’a”, kiedy to autor „Hellboy’a” tworzył przede wszystkim krótkie formy, czyli to, co lubi najbardziej. Zupełnie jak w serialu „Z archiwum X” mamy do czynienia zarówno z opowiadaniami bezpośrednio budującymi mitologię świata Mignoli, jaki i z epizodami pojedynczymi, oderwanymi od głównego wątku. Najczęściej jest tak, że Mike Mignola bierze na tapetę jakieś stare ludowe podanie (głównie staroangielskie lub irlandzkie) i czyni jego założenia realnymi w świecie komiksu. Następnie wysyła czerwonego diabła w sam środek piekielnej zadymy, aby ten zrobił porządek z nadnaturalnym zagrożeniem.


W kilku wczesnych opowiadaniach nie da się nie zauważyć pewnej wtórności i trudno pozbyć się uczucia, że czytamy ciągle to samo. Takie opowieści jak: „Żelazne buty” ( szort o goblinie czyhającym w ruinach na przechodniów); „Wilki ze świętego Augusta” (historia o klątwie rzuconej przez zakonnika na rodzinę czcicieli antychrysta), „Baba Jaga” (wiadomo, o Babie Jadze) czy wreszcie „Gwiazdka w zaświatach” (zgrabne przetwarzanie toposu wampira i całej związanej z nim symboliki) nie wyłamują się z pewnego schematu. Jest zło, które coraz śmielej sobie poczyna, nagle wpada Hellboy, rach-ciach i pojawia się Big Boss do pokonania. Hellboy spuszcza manto potworowi i przechodzi do kolejnej historii. Piszę to trochę prowokacyjnie, bo przecież uwielbiam te historie – w przypadku „Hellboy’a” wzorcowo wręcz sprawdza się prawo inżyniera Mamonia. Najbardziej podoba się nam to, co już znamy. 

Ale mamy też historie zupełnie nieszablonowe. To „Wisielec” – przezabawna, błyskotliwa i zaskakująca opowiastka o pewnym szczególnym truposzu, podróżującym na plecach Hellboy’a (jedna z najlepszych, jakie Mike Mignola napisał); „Spętana trumna”, odcinek przywołujący klasztor East Bromwich i moment przybycia piekielnego chłopca; i w końcu moje ulubione – „Prawie kolos”, opowiadanie w duchu Mary Shelley, kontynuujące pewien ważny wątek z pierwszego tomu. Mignola zaczyna znowu zwracać uwagę na przeszłość naszego bohatera, sugerując, że jego przeznaczenie jest bardziej zagadkowe, niż myślimy. Obserwujemy powstawanie kolejnych elementów mitologii Hellboy’a, rysują się powoli kontury większej całości.

Późniejsze opowiadania, te publikowane już na przełomie wieków, są trochę bardziej różnorodne. Mamy tu osiem kolejnych krótkich form z kilku okresów życia Hellboy’a, przy czym akcja tylko jednej z nich osadzona jest w czasach jego dzieciństwa. Nie sposób się nie uśmiechnąć, czytając „Placuszki”. Cała reszta to dalsze, pojedyncze epizody z kariery bohatera. Mike Mignola ponownie nawiązuje do ludowych podań – jest smok ze staroangielskiej legendy o Leonardzie z Hermit, norweski Król Vold i jego Dziki Gon, latające głowy z japońskiego folkloru czy rumuński warchołak. Nie zabrakło też motywów z Lovecrafta – w „Żegnaj, panie Tod” pojawia się medium, którego ektoplazmatyczne ekscesy wymykają się spod kontroli.


Wszystkie stwory, którym Hellboy spuszcza lanie, zdają się walczyć przede wszystkim o swój byt, zapewniany im przez naszą pamięć. Krwawa łaźnia odbywa się ot tak, przy okazji, jako skutek uboczny tej walki. Ludowe legendy po prostu przemijają, nie wytrzymują konfrontacji z napierającą nowoczesnością. Bardzo mocno widać to w „Wisielcu”, gdzie irlandzkie, mityczne istoty zaczynają zwyczajnie odchodzić z naszego świata, podobnie jak Inni z „Małe, Duże” Johna Crowleya. Nie potrzebujemy ich, mamy już nowoczesne odpowiedniki – karty kredytowe, samochody, smartfony, fejsy i skajpy. 

Ostatnie, najdłuższe opowiadanie w zbiorze, „Szkatułka pełna zła”, jest już bardzo mocno powiązane z głównym wątkiem całego cyklu. Hellboy walczy z demonem, ale też z samym sobą. Uświadamia sobie, że skrywana i niechciana prawda o jego istocie prędzej czy później uderzy z niego z niewyobrażalną siłą. On jeszcze nigdy się z nią nie zmierzył, a robota, którą wykonuje, pcha go bardzo mocno w kierunku tej konfrontacji.

Drugi tom „Hellboy’a” to cały czas strojenie instrumentów i brzdąkanie przygotowujące do wielkiej symfonii. Po niesamowitej uwerturze, jaką był tom pierwszy, Mignola uspokaja publiczność i zapowiada dalsze emocje. Dostajemy coś, co spodoba się przede wszystkim odbiorcom doskonale rozumiejącym konwencję przyjętą przez autora i jego sposób na komiks. Widzimy, jak kreśli szkic wielkiej konstrukcji. Nie wiemy, czym będzie, wiemy natomiast, że już niedługo cały obraz zapełni się szczegółami.


Tytuł: Hellboy Tom 2. Spętana trumna. Prawa ręka zniszczenia.
Seria: Hellboy
Tom: 2
Scenariusz: Mike Mignola
Rysunki: Mike Mignola
Tłumaczenie: Miłosz Brzeziński, Maciej Drewnowski
Tytuł oryginału: Hellboy: The Chained Coffin and Others; Hellboy: The Right Hand of Doom
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: luty 2018
Liczba stron: 328
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328127982

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz