piątek, 9 grudnia 2016

Pokój na Ziemi


Ostatnia opowieść o Ijonie Tichym i przedostatnia powieść Lema. Ijon Tichy ma problem. Uległ bowiem kallotomii podczas swojego pobytu na księżycu. Jego mózg został w niewyjaśniony sposób podzielony na funkcjonujące niezależnie dwie osobowości (ukryte w dwóch rozłącznie działających półkulach mózgu). Tichy, za pomocą niepełnych danych z lewej półkuli (której to osobowość jest narratorem w powieści) próbuje zrekonstruować swój pobyt na księżycu i zrozumieć co się tak naprawdę wydarzyło. 

Otóż Tichy, w postaci zdalnika (swojego awatara, sztucznego ciała zawiadywanego z bezpiecznego miejsca na księżycowej orbicie) wybrał się na ziemskiego satelitę, aby dokonać inwigilacji przebiegu nowego procesu wyścigu zbrojeń. W przyszłości wszystkie siły wojskowe, wszystkich państw na świecie, prowadzić będą zimną wojnę, całkowicie pozbawioną ludzkiego udziału. Awatarem na Księżycu sterował już kiedyś Philip K. Dick w swej Słonecznej Loterii, jednak idea i przesłanie obydwu powieści są całkiem inne.

U Lema, coraz szybszy postęp technologii doprowadził do stopniowego „obezludnienia” sił zbrojnych. Po co człowiek ma ryzykować własnym zdrowiem i życiem, skoro można wysłać na wojnę samolot bezzałogowy lub robota? Takie podejście do zagadnienia wojny i zbrojeń powoduje gwałtowne przyspieszenie rozwoju technologii. Wprost nieokiełznane, prowadzące do sytuacji, w której każdy kraj musi inwestować w wojskowość w nieograniczony sposób, aby nie wypaść z gry i aby nawet na milimetr nie opuścić lufy pistoletu skierowanego na wroga, przy jednoczesnej świadomości, że taka samą lufę ma przystawioną do skroni. A lufy te z czasem zamieniają się z pistoletowych na armatnie, coraz większe i większe.


Państwa trzymające się wzajemnie w szachu, nie mogą już walczyć w sposób tradycyjny. Świat, zupełnie bezwiednie, przyjął stan dziwnej wojny – wojny potencjalnej, wojny w postaci miecza Damoklesa, która jest jednocześnie pokojem oraz stan specyficznego pokoju, który jest przecież wojną. Sytuacja rozwinęła się w absurdalny teatr zmagań organizmów państwowych, z których nijak nie mogły się już one wywinąć. Powodem było to, że przymus wyścigu zbrojeń przestał być negocjowalny na poziomie dyplomacji. Zbrojenia stały się podstawą do przeżycia, jak jedzenie i oddychanie, ponieważ rezygnacja z nich niesie zagrożenie hekatombą inicjowaną już nie na poziomie ludzkich ustaleń, lecz powstałą jako wynik „obniżonego ciśnienia technologii zbrojeniowej”. Gra zbrojeń staje się rozgrywką na poziomie techniki i informatyki, które przekraczają ludzkie pojmowanie. Nie dość, że cechuje ją nieludzka, sztuczna inteligencja to dodatkowo jest ona przede wszystkim technologią w skali nano, więc zbudowaną ze zbiorów elementów nieodróżnialnych od mikrobów, a efekty jej działania nieodróżnialne od naturalnych kataklizmów. I tak jak różnice ciśnień na mapie meteorologicznej świata, są zalążkiem huraganów, mających na celu ich niwelację, tak samo owe dysproporcje w poziomach zaawansowania technologicznego w przemyśle zbrojeniowym stają się przyczynkiem do ich wyrównania poprzez wyścig zbrojeń nowego rodzaju. Wyścigu całkowicie pozostającego poza kontrolą człowieka. Zmiany w technologii następują bowiem szybciej niż człowiek jest w stanie podjąć decyzję o ich zastosowaniu. Zanim zrozumiemy technologię i podejmiemy decyzję o jej użyciu, staje się ona przestarzała w porównaniu do technologii jeszcze nowszej, która ustanawia starą eksponatem w powstającym coraz szybciej muzeum technologii-jętek. A człowiek traci możliwość decydowania o czymkolwiek w obszarze techniki, bo czy dzisiejsza decyzja o wczorajszym obiedzie ma jakiekolwiek podstawy bytowe?


Stanisław Lem prezentuje kolejną wizję zagrożenia, które sprowadzić może puszczenie cugli rozwojowi. Cugli, które jeszcze człowiek trzyma, ale z powodów wygody, ignorancji, egoizmu może bardzo łatwo wypuścić z rąk. To kolejny alarm, którym autor sygnalizuje swe obawy przed osobliwością technologiczną (kilka przestróg przekazał już w Wizji Lokalnej i Niezwyciężonym), która według naukowców musi kiedyś nadejść. Według Lema, rozwój techniki i informatyki, pozostający w izolacji od ludzkiej ingerencji, będzie działał na zasadzie ewolucji organizmów żywych. Będą jednak dwie podstawowe różnice, prowadzące do zatrważających wniosków: będzie on następował nieporównanie szybciej oraz nie będzie ograniczała go tzw. bariera zagłady. Drapieżniki w świecie przyrody nie mogą zjeść wszystkich swoich potencjalnych ofiar, bo same zginą. Ewolucja życia ma więc pewną blokadę, wbudowany instynkt samozachowawczy, uzasadniany celem jakim jest przeżycie i propagacja kodu DNA. Natomiast ewolucja technologii zaprzęgniętej do wyścigu zbrojeń takiej granicy nie zna, ponieważ jej celem jest zniszczenie przeciwnika za pomocą tzw. „broni ostatecznej”. Czy zatem wynalezienie owej broni zakończy wyścig zbrojeń i nad światem zapanuje cisza przerywana z cicha pomrukiem drzemiącej potęgi? Czy może nastąpi powszechna zagłada ludzkości?

Odpowiedź, którą daje Lem pod koniec powieści, jest zupełnie inna niż moglibyśmy się spodziewać. Bo to nie wyścig zbrojeń jest tak naprawdę zagrożeniem. Apokalipsa może przyjść z zupełnie innego miejsca, całkowicie zamaskowana, przyodziana w taki kamuflaż, który z początku wydaje się uniformem naukowca-zbawcy a w ostatecznym rozrachunku okazuje się łachmanami demona z Maski śmierci szkarłatnej Poego (do którego nawiązuje sam Lem zresztą). I teraz, gdy już pojmiemy, co Lem do nas mówi, co nam tak naprawdę grozi, gdy uzmysłowimy sobie skąd się bierze owo zagrożenie i jak się propaguje, powróćmy do głównego problemu z jakim boryka się Ijon Tichy – jego podzielonej osobowości. Jest to klucz do całości konceptu Lema, wisienka na torcie nadająca dodatkową głębię i tak już zaawansowanej ideowo konstrukcji. Rewelacja.

Pokój na Ziemi to typowy „późny Lem”, w którym warstwa fabularna jest całkowicie zdominowana przez eseistyczne ciągoty autora, jego fascynacje i fiksacje oraz niechęć do opowiadania o tym, że "markiza wyszła z domu o piątej". Wraz z Wizją Lokalną stanowi on ostateczne podsumowanie jednej z odnóg jego filozofii – wzajemnej relacji człowiek-technologia i obaw przed spuszczeniem jej z łańcucha ludzkiego dozoru. Ideowo Pokój na Ziemi jest jedną z najlepszych książek Lema, fabularnie jednak postawiłbym go raczej w środku stawki, co nie oznacza w żadnym wypadku, że jest to książka średnia, czy nawet dobra. Jest znakomita. Pozostała mi jeszcze do przeczytania jedna, ostatnia powieść, która podsumowuje Lemową teorię pierwszego kontaktu, a raczej braku możliwości tego kontaktu właśnie. Czytałem kiedyś Fiasko, mało już pamiętam, ale uznałem wtedy tę książkę za jedno z arcydzieł. Zobaczymy.


Tytuł: Pokój na Ziemi
Autor: Stanisław Lem
Wydawca: Agora
Data wydania: 2009
Liczba stron: 232
ISBN: 9788375525700

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz