Autoparodia
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Pora na następny komiks szalonego Chilijczyka, wchodzącego w kooperację z kolejnym niezwykle utalentowanym grafikiem. Czeka nas nowa dawka skrajnej przemocy, kontrowersji, konsternacji, może nawet i obrzydzenia – czyli sposób na komiks typowy dla autora.
Doktor Kurkolan i jego asystentka Orlando, „mistrzyni w posługiwaniu się sztucznymi penisami”, przybywają do Allcatraz, planety-więzienia w systemie Mounea, aby wydoić ćwierć litra nasienia z, przecinanego właśnie na pół przez straszliwe narzędzia do egzekucji, brutalnego mordercy-kanibala Paula Jelitożercy. Wysadzają potem planetę, aby zatrzeć ślady i w swoim tajnym laboratorium zapładniają piętnastoletnią dziewczynę, przebywająca od dziesięciu w stanie wegetatywnym, aby po dziewięciu miesiącach rozciąć jej brzuch i wyciągnąć chłopca – przyszłego „ultrażołnierza”, który „nigdy nie poczuje matczynego ciepła”. Tak zaczyna się pierwszy z trzech odcinków komiksu „Showman Killer” ze scenariuszem Alejandro Jodorowsky’ego i ilustracjami Nicolasa Fructusa. Przegięcie? Oczywiście, przecież to Jodorowsky! Obiecuję już nie epatować więcej tego rodzaju dosadnymi opisami, ale chciałem już na starcie ustawić w pewien sposób Waszą optykę. Bo jest grubo, naprawdę – nawet jak na Jodo.
„Dzięki zdolności do transformacji, stałeś się najlepszym wojownikiem galaktyki. Nie chcę, by uważano cię za istotę ludzką, ale za bohatera. Dlatego żyć będziesz kryjąc swą twarz za maską bezlitosnego… Showman Killera!” – tak mówi do bohatera jego „ojciec”. Poddawany od małego nieludzkim eksperymentom i zamieniony w żywą broń Showman Killer jest zabójcą, słusznie kojarzącym się czytelnikowi ze słynnymi Metabaronami. Ma on jednak trochę inną, dodatkową umiejętność – gdy skoncentruje się wyjątkowo mocno i krzyknie „Show!” może przekształcić swe ciało w gigantyczne, biologiczne formy zdolne do przeżycia w ekstremalnych warunkach (na przykład w przestrzeni kosmicznej). Nasz bohater nie wykazuje żadnej empatii, nie ma uczuć, kieruje nim zaprogramowana od małego żądza kublarów (waluty obowiązującej w światach Alejandro Jodorowsky’ego). Fabuła komiksu obraca się wokół krwawego zamachu stanu przeprowadzonego przez Policję Kapłańską z demoniczną Suprahierofantką na czele. Władający galaktycznym imperium Omnimonarcha zostaje pozbawiony władzy a jego mały, niczego nie świadomy, jedyny syn ukrywa się gdzieś na odległej planecie. W całą awanturę wplątany zostaje Showman Killer, który zaczyna przechodzić dziwną wewnętrzną przemianę pod wpływem wydarzeń, jakie mają miejsce.
Przypomina to opowieści o Metabaronach, prawda? Oczywiście, że tak. Jodorowsky przerabia po raz kolejny ten sam schemat fabularny, ten sam własny „topos” – tym razem jednak sprawia to wrażenie zabiegu celowego. Czyli znowu – pompatyczne teksty, brak szacunku dla reguł nauki, zasad fizyki, zdrowego rozsądku; nie istnieje związek przyczynowo skutkowy; bohaterowie nie mają stałych charakterystyk, cechy ich charakteru i psychika zmienia się co drugą stronę – od śmiechu do łez, od szału nienawiści do ognia miłości w sekundę. Tu nie ma wiarygodnych postaci, tylko papierowe ludziki, wręcz symbole ludzi, które czasem (tylko czasem) mają jakieś dłuższe epizody stabilności. Fabuła pisana na kolanie, tak jakby Jodorowsky chciał jak najszybciej dać upust szaleństwu twórczemu – i jak zwykle, krew, gwałt, przemoc, brutalność, seks, sadyzm i portale, drzwi oraz najróżniejsze przejścia mające w przeważającej większości kształt waginy (to akurat chyba nowość). Miałem wrażenie momentami, że znalazłem się w jakimś śnie Chilijczyka, który przed pójściem do łóżka przeczytał zbyt dużo własnych komiksów.
Mamy dowody na to, że akcja komiksu dzieje się w tym samym uniwersum co „Final Incal”, czy „Kasta Metabaronów”. Nie chodzi tylko o charakterystyczne słownictwo i nazewnictwo bogate w przedrostki typu holo-, paleo- czy supra- ale również o „kublary” i fakt istnienia planety-więzienia Allcatraz. Ale to wszystko – tak jakby Jodorowsky tylko mrugnął do nas okiem i zasugerował, że zaczyna parodiować własne uniwersum. Bo tym w zasadzie „Showman Killer” jest – autoparodią, grą z własną twórczością, humorystycznym przedstawieniem „Jodoverse” w krzywym zwierciadle. Tak, humoru tu o wiele więcej niż na przykład w „Castace”, gdzie patos i niedorzeczna powaga wręcz wylewały się spomiędzy kartek.
Nicolas Fructus ma styl malarski, jego ilustracje przypominają nieco obrazy olejne, choć bardzo szczegółowe. Mroczne, brutalne scenerie i technologie nawiązują do twórczości Hansa Rudolfa Gigera (tak, tego od filmowego „Obcego” i niedoszłej ekranizacji „Diuny” w reżyserii oczywiście Jodorowsky’ego, o której pisałem przy okazji „Incala”). Fructus świetnie wpasował się w założenia komiksu – jego postacie to chodzące karykatury, świat to oniryczna psychodela a całość to jedna, wielka groteska.
Czytacie „Showman Killera” na własną odpowiedzialność!
Tytuł: Showman Killer
Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
Rysunki: Nicolas Fructus
Tłumaczenie: Tadeusz Luniak
Tytuł oryginału: Showman Killer
Wydawnictwo: Scream Comics
Wydawca oryginału: Delcourt
Data wydania: maj 2018
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 2400 x 320
Wydanie: I
ISBN: 9788365454751
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz