niedziela, 25 września 2022

Moon Knight, vol. 7

Ten, którego nadejście zauważasz


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Kinowe uniwersum Marvela rozrasta się błyskawicznie. Oprócz filmów pojawiają się seriale – czasem słabe („Falcon i Zimowy Żołnierz”), czasem świetne („Loki”). Wyemitowany w kwietniu tego roku „Moon Knight” stoi mniej więcej po środku. Kim jest Księżycowy Rycerz?


„Moon Knight” to jedna z tych komiksowych serii Marvela, które nigdy nie były „długodystansowe”, nigdy nie stały w pierwszym szeregu jak „X-Men”, „Avengers”, czy „Spider-Man”. Było ich za to całkiem sporo – w tej chwili za oceanem wydawana jest już dziewiąta. Do Polski, za sprawą Egmontu, trafiły dwie – siedemnastoodcinkowa seria siódma wydana w trzech albumach oraz czternastoodcinkowa ósma, która (jak to często bywa u komiksowych potentatów) przy okazji startu inicjatywy „Marvel Legacy” wróciła do numeracji serii pierwszej, łącząc niejako wszystkie w jedną całość.


Dziś czytamy tę starszą, która, w stosunku do sześciu poprzednich, różniła się mocno podejściem do natury głównego bohatera i jego nadludzkiej mocy. Zacznijmy od początku. Moon Knight to Marc Spector, najemnik i był żołnierz, który brał udział w pewnej pechowej misji w Egipcie. Zostawiony na śmierć w grobowcu na środku pustyni, został obdarzony nadludzkimi mocami przez Khonshu (w Polsce: Chonsu), tebańskiego boga księżyca. Nie jest do końca jasne czy Spector zmarł i został wskrzeszony, czy po prostu przeżył. Nie wiadomo też właściwie czy Khonshu istnieje naprawdę, czy został wymyślony przez Spectora, który od małego cierpiał na najróżniejsze zaburzenia osobowości. Ba, nie jest nawet pewne to, czy Marc jest rzeczywiście chory – może to kolejna zmyłka.

Twórcy podchodzili do tych zagadnień w najróżniejszy sposób. Marc Spector, alias „Moon Knight” pojawił się w 1975 w jednym z odcinków „Werewolf by Night” jako postać negatywna. W 1980 roku, w wyniku pozytywnych reakcji na jego gościnne występy w najróżniejszych seriach Marvela, otrzymał swoją, pisaną przez Douga Moencha i rysowaną przez Billa Sienkiewicza. Spector walczy ze złem używając aż trzech dodatkowych osobowości – jest Stevenem Grantem, bogatym filantropem w stylu Bruce’a Wayne’a (pieniądze zarobił podczas „kariery” najemnika) wyposażonym w supernowoczesne gadżety i bronie; Jake’em Lockleyem, taksówkarzem z kontaktami w przestępczym półświatku i wreszcie „księżycowym rycerzem”, awatarem Khonshu, nocnym mścicielem. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych podejście do postaci Moon Knigta było raczej jednoznaczne i typowo „superbohaterskie”. Nikt nie podważał tego, że egipski bóg rzeczywiście istnieje, komiksy były proste (zarzucano wręcz, że są zbyt mainstreamowe a Moon Knight za bardzo przypomina Batmana) a wszystkie „osobowości” Spectora były po prostu odgrywanymi przez niego rolami, w pełni świadomie i bez żadnych sugestii choroby psychicznej.


Trochę się to zmieniło w 2006, kiedy to ruszyła seria piąta, autorstwa Charliego Hustona. Pojawiły się sugestie, że Marc Spector nie jest do końca zdrowy na umyśle i nie powinniśmy bez zastanowienia ufać jego relacji – być może cierpi on na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości. W późniejszej serii szóstej Brian Michael Bendis poszedł jeszcze dalej i założył, że Spectorowi towarzyszą „wymyśleni przyjaciele” – Spider-Man, Wolverine i Kapitan Ameryka. Moon Knight wcielał się w te postacie używając podczas walki umiejętności posiadanych przez wymienionych bohaterów. W dalszym ciągu jednak „Moon Knight” był raczej standardowym komiksem superbohaterskim, nie odbiegającym za bardzo od zasad panujących w mainstreamie.

W roku 2014 zaczęło się to zmieniać. Dwa lata wcześniej, trochę pod wpływem wcześniejszej o kilka miesięcy wielkiej rewolucji w DC Comics, znanej jako „The New 52”, Marvel uruchomił nową inicjatywę wydawniczą – „Marvel NOW!”. Zrestartowano numerację, odnowiono superbohaterów i zaczęto prostować zawiłości fabularne tak, aby przyciągnąć do Marvela nowych czytelników. W maju 2014 roku ukazał się pierwszy odcinek nowej, siódmej już, serii „Moon Knight” – pisał Warren Ellis, rysował Declan Shalvey. No, tu widać było zmiany bezdyskusyjnie.


Moon Knight to nadal zamaskowany szaleniec ubrany na biało i walczący ze złoczyńcami. Ale teraz ubiera się po prostu w garnitur i nosi białą, płócienna maskę naciągniętą na twarz. Każe nazywać siebie „Mister Knight” i pomaga nowojorskiej policji rozwiązywać zagadki najbardziej makabrycznych zbrodni. Budzi oczywiście kontrowersje – wielu stróżów prawa ma poważne wątpliwości czy współpraca z zamaskowanym kolesiem, który przecież jeszcze niedawno był wyjęty spod prawa, jest słuszne. Nasz bohater czasami przebiera się w stary, charakterystyczny kostium, gdy rusza do typowej, suberbohaterskiej akcji a nawet przywdziewa tajemnicza „zbroję Khonshu” pozwalającą mu… toczyć walkę wręcz z duchami. Jednak to właśnie alter ego Pana Knighta jest dominujące – Steven Grant, Jake Lockley majaczą już tylko we wspomnieniach. Warren Ellis i Declan Shalvey dostarczyli sześć pierwszych odcinków, zebranych potem jako „Moon Knight. Z martwych”. Każdy z nich jest w zasadzie zupełnie niezależną historią – Spector walczy z byłym agentem SHIELD, który zszedł na swą drogę, powstrzymuje weterana wojennego pragnącego zemsty na swoich kamratach, bije się z duchami punków na Manhattanie (!), rusza na odsiecz porwanej dziewczynce lub ratuje ofiary nieludzkich eksperymentów ze snem. 


Kolejne sześć odcinków, wydanych później razem jako „Moon Knight. Z martwych powstaną”, napisał Brian Wood, znany u nas głównie z serii „DMZ”. W odróżnieniu od Warrena Ellisa, Wood zbudował jedną opowieść, w której jak zwykle zawarł sporo wątków społeczno-politycznych. Do Nowego Jorku przyjeżdża generał Aliman Lor, były dyktator małego afrykańskiego państewka, oskarżony o zbrodnie przeciw ludzkości. Czeka go sąd międzynarodowy, ale prawdopodobnie nie dożyje procesu – na jego życie czyhają tajemniczy zamachowcy, pragnący zemsty za masowe mordy i zniszczenie całego narodu. Marc Spector nie może pozwolić na samosąd we własnym mieście, stoi wszak na straży praworządności. Ostatnie pięć odcinków serii napisał Cullen Bunn, scenarzysta specjalizujący się w horrorze. To widać – mamy znów pojedyncze odcinki jak u Ellisa. Dziwne, psychodeliczne i nieco szalone – potwór czający się pod łóżkiem, treser groźnych psów zabójców, porywacze na lotniach i łowcy duchów. I wreszcie konfrontacja z samym Khonshu, który okazuje się bytem o zdecydowanie mniej jasnych intencjach niż do tej pory myśleliśmy. 


Warren Ellis bardzo chciał pokazać po swojemu o co tak naprawdę chodzi w historii Księżycowego Rycerza. Po pierwsze należy zabrać go do Nowego Jorku! Po drugie wykorzystać szansę na zapuszczenie się w naprawdę dziwaczne rejony fabularne – ta seria naprawdę na to pozwala. Ellis potwierdził jednoznacznie realność Khonshu i tego, że moc Moon Knighta pochodzi właśnie od niego. Spector naprawdę umarł i zmartwychwstał w Egipcie – i naprawdę jest awatarem egipskiego bóstwa. Nie jest też chory umysłowo – jego szaleństwo nie wynika ze schorzenia, lecz z uszkodzenia mózgu, jakiego doznał po spotkaniu z Khonshu. Nie istnieją też żadne dodatkowe osobowości w postaci Granta, czy Loxleya – symbolicznie rozpływają się w powietrzu pod koniec pierwszego odcinka. Marc Spector u Ellisa występuje w trzech wcieleniach związanych ze wspomnianymi już kostiumami – każdy z nich jest innym „aspektem Khonshu”. Marc Spector posiada też osobowość czwartą, w postaci pradawnej świadomości spoza czasu i przestrzeni. Najważniejszym zadaniem Księżycowego Rycerza jest „ochrona nocnych podróżnych”, czyli istot samotnych, zabłąkanych i narażonych na straszliwe, mroczne niebezpieczeństwa.


Jedna rzecz mocno odróżnia Moon Knighta od porównywanego z nim ciągle Batmana. Jego detektywistyczno-policyjna wersja, czyli Mister Knight nosi jaskrawo biały garnitur i maskę. Wydaje się to z pozoru absurdalne, przecież pracuje w nocy. Widać go z daleka, ale Mister Knight uwielbia ten moment, w którym przeciwnikom na jego widok puszczają zwieracze. „Jestem tym, którego zauważasz” – mówi Marc Spector i uśmiecha się szeroko pod białą maską. Warren Ellis zbudował fundamenty, na których wznosili swe konstrukcje następcy. Brian Wood, oprócz ugruntowania swej historii politycznie i społecznie, zakwestionował bardzo mocno nadnaturalne zdolności Rycerza. W jego komiksach Khonshu zdradza Spectora, odchodzi i zabiera mu moce. Tylko czy są one tak naprawdę potrzebne? Przecież Mister Knight / Moon Knight / Pięść Khonshu (ten w zbroi „na duchy”) nadal z powodzeniem wypełnia swoją misję. Bunn poszedł dalej i kazał powątpiewać w szczere intencje egipskiego boga, czyniąc z niego wręcz przeciwnika swego niedawnego awatara.

Ostatni, siedemnasty odcinek siódmej serii „Moon Knight” wyszedł we wrześniu 2015 roku. Dokładnie rok później, w ramach kolejnego zamieszania w uniwersum Marvela znanego jako „All-New, All-Different Marvel” ukazał się pierwszy odcinek ósmej serii „Moon Knight”, napisanej przez Jeffa Lemire’a. Ale to już zupełnie inna historia.


Cztery miesiące temu zakończyła się emisja sześcioodcinkowego serialu, w którym w rolę Marca Spectora wcielił się Oscar Isaac. Tak właściwie wcielił się on także w rolę Stevena Granta – dwie osobowości zamieszkują ciało głównego bohatera i ciągle o nie rywalizują. Twórcy serialu wyciągnęli najróżniejsze elementy z wszystkich dotychczasowych serii „Moon Knight” – bardzo ciekawym zagraniem było przypisanie dwóch wersji superbohatera (Moon Knighta i Mister Knighta) dwóm osobowościom (w pelerynę i kaptur ubierał się Marc Spector a w garnitur Steven Grant). Serial jest raczej średni, choć zabawy świadomością, wymianą osobowości i niejednoznacznością wyszły tu całkiem nieźle. No i nie trzeba w ogóle znać komiksu, aby śledzić fabułę. Ale można – wszak siódma seria „Moon Knight” to kawał dobrej roboty.



Tytuł: Moon Knight. Z martwych
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: Declan Shalvey
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Tytuł oryginału: Moon Knight. From the Dead
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: styczeń 2018
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328127913


Tytuł: Moon Knight. Z martwych powstaną
Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Greg Smallwood
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Tytuł oryginału: Moon Knight. Dead Will Rise
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: czerwiec 2018
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328126602


Tytuł: Moon Knight. W noc
Scenariusz: Cullen Bunn
Rysunki: Ron Ackins, Germán Peralta
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Tytuł oryginału: Moon Knight. In the Night
Wydawnictwo: Egmont. 
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: październik 2018
Liczba stron: 108
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328126824

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz