Pawie robią różnicę
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Jedenaście miesięcy temu Non Stop Comics wydało trzeci zbiorczy tom „Fear Agent” ze scenariuszem Ricka Remendera. Historia międzygwiezdnych podróży ostatniego z Agentów Strachu dobiegła co prawda końca, ale teraz mamy okazję zapoznać się z króciutkimi epizodami z różnych okresów jego życia. Heath Huston z butelczyną whiskey w dłoni zaprasza nas do wzięcia udziału w jego przygodach.
Czwarty tom „Fear Agent” składa się aż z dwudziestu, często tylko kilkustronicowych, krótkich odcinków, w których, z racji objętości, nie ma złożonych, wielowątkowych opowieści. Są tylko swego rodzaju widokówki, migawki z życia, które – wiadomo – dotyczą nieodmiennie bardzo intensywnych i emocjonujących wydarzeń. Nie zobaczymy, jak Heath Huston je po prostu śniadanie przez siedem stron – kogo to by obeszło? Będziemy za to świadkami tego, jak walczy z najróżniejszymi robalami na opuszczonych asteroidach, ratuje sieroty zagrożone wybuchem gwiazdy, zabija jakieś lovecraftowskie oko z mackami żyjące w próżni kosmicznej, przyłącza się do ruchu oporu wobec megakorporacji, śni o pięknych kobietach, pędzi na „dwójkę” do kibelka w przydrożnym (przyorbitalnym raczej) barze, idzie na spotkanie międzygatunkowego klubu AA – i tak dalej, i tak dalej.
Każda z tych historyjek opatrzona jest oczywiście noirowym (albo tylko aspirującym do noirowego) komentarzem Hustona, który często bełkocze z powodu zbyt niskiej zawartości krwi w alkoholu. „Stary dobry wskaźnik paliwa flirtował z cyferką zero, kiedy wystartowałem, a jego łapka z każdą chwilą wsuwała się głębiej pod jej spódnicę” – tak to głównie wygląda. Autorzy i rysownicy kreują Hustona na zdecydowanie odrażającego osobnika, który żyje od flaszki do flaszki lub od pawia do pawia. Ba, w dwóch opowiadaniach wymioty Hustona wręcz ratują mu życie – tu pawie naprawdę robią różnicę. Amerykanie, z niezrozumiałego dla mnie powodu, są zafascynowani efektownym wydalaniem treści żołądkowej (w co drugiej komedii wymiotują przecież jak w „Egzorcyście”, a widzowie powinni się z tego śmiać), co w czwartym tomie „Fear Agenta” znajduje swoje wyraźne potwierdzenie. Co tu mamy jeszcze? Wszystko to, co do tej pory – b-klasową, sensacyjną science fiction, pulpową rozrywkę przypominającą starocie sprzed półwiecza i fajne rysunki.
No właśnie. Przygody Heatha Hustona to prawdziwe zatrzęsienie rysowników. Różne style, graficzne interpretacje postaci głównego bohatera i mnogość scenografii. Nie jestem w stanie nikogo specjalnie wyróżnić ani też skrytykować – każdy z grafików wykonuje swą robotę porządnie, ale bez fajerwerków. Wszyscy trzymają się pewnego standardu narzuconego przez Tony’ego Moore’a i Jerome’a Openę, którzy odpowiadali za rysunki do trzech pierwszych tomów – świat Agentów Strachu jest mocno kreskówkowy, zabawny, daleki od realizmu i dbałości o wiarygodność fizyczną czy biologiczną – czyli taki, jaki powinien być.
„Fear Agent” jest komiksem przeznaczonym dla czytelników lubiących tego rodzaju klimaty. Ale nawet oni nie dadzą rady przeczytać czwartego tomu za jednym posiedzeniem. Remender i jego koledzy fajnie bawią się popkulturowymi tropami, kowbojskimi motywami, nawiązaniami do kina nowej przygody czy gatunku „sword & sorcery” (przeniesionego w przestrzeń międzygwiezdną), ale bardzo szybko doznajemy uczucia przesytu. Ile można taplać się w wydzielinach ciała i (próbować) śmiać się z tego samego? Bierzcie i czytajcie, ale wiedzcie, z czym macie do czynienia.
Tytuł: Fear Agent. Tom 4
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Rafael Albuquerque, Chris Burnham, Kieron Dwyer, Francesco Francavilla, Paul Renaud
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Fear Agent Vol. 4
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: marzec 2022
Rok wydania oryginału: 2018
Liczba stron: 246
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788382302653
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz