Druga szansa
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Bohaterką kolejnego komiksu, wydanego pod egidą „DC Black Label”, jest Diana z Temiskiry dobrze nam znana jako Wonder Woman. No, w końcu wychodzimy poza batmanowskie klimaty – bo to właśnie jego świat zdominował dotychczasowe komiksy cyklu. Okazuje się jednak, że tak właściwie opuszczamy uniwersum DC Comics – „Wonder Woman. Martwa Ziemia” zabiera nas w odległą przyszłość, w której superbohaterski świat, znany z mainstreamu DC, już dawno nie istnieje.
Ziemia została zniszczona podczas globalnej wojny jądrowej – „Wielki Ogień” wypalił całkowicie zarówno cywilizację, świat przyrody i resztki ludzkiej nadziei. Jest gorzej niż w wiadomych filmach z Melem Gibsonem – zmutowane zwierzęta, nazywane „hydrami”, atakują niedobitki naszego gatunku, ukrywającego się (jak na razie skutecznie) w madmaxowych osiedlach na jałowych pustyniach. Pewnego dnia grupka nastolatków, wysłana z jednej z ludzkich enklaw, spotyka kobietę, której umiejętności wychodzą daleko poza ich najśmielsze wyobrażenia. Oto Diana z Temiskiry, Wonder Woman, najpotężniejsza kobieta w historii – zabrana do ludzkiej siedziby, z której pochodzą napotkani młodzi myśliwi, rozpala przed jej mieszkańcami światełko nadziei. Jeszcze nie wszystko stracone – ludzkość przetrwa, jeśli dotrze do ojczyzny amazonek. No dobrze, ale czy można ufać tej kobiecie? Skąd się ona tu wzięła, całe dekady po tym, jak żyła w świecie chylącym się ku upadkowi i wręcz dopraszającym się „Wielkiego Ognia”?
Jakże niecodzienny jest to komiks w porównaniu do regularnej oferty DC Comics. Autor zarówno scenariusza jak i rysunku, Daniel Warren Johnson, pokazuje nam realia całkowicie niepodobne do tych, w których zwykle widzieliśmy Dianę z Temiskiry. Przemierzamy doszczętnie spalony, postapokaliptyczny świat, zamieszkały przez stada zmutowanych bestii i ludzi rozpaczliwie walczących o przeżycie. Sama Wonder Woman jest także zupełnie inna, niż ta, którą pamiętamy z komiksów – to nie jest także piękna i perfekcyjnie uczesana Gal Gadot z filmowego uniwersum. Cudowna Kobieta Johnsona jest krępa, mocno zbudowana, totalnie rozczochrana i brudna – to barbarzyńska wojowniczka wyrwana z jakiejś średniowiecznej bitwy. Jest tak bardzo mało boska i heroiczna jak bardzo ludzka i zwyczajna. Diana jest tu po prostu człowiekiem – silniejszym niż reszta jego gatunku i potrafiącym więcej, ale daleko jej do wzorca superbohatera. Diana nie pamięta skąd wzięła się w świecie przyszłości, choć wie oczywiście kim byli chociażby Batman i Superman. Wrzucona nagle w skrajnie nieprzyjazne realia, zostaje wystawiona na próbę – pamięta Temiskirę, własną matkę i świat przeszłości. Co się tak naprawdę wydarzyło?
Ludzkość błaga o ratunek, a Wonder Woman odpowiada na tę prośbę. Pytanie tylko, czy na pewno powinna ją ratować? Może powinna pozwolić jej wymrzeć, dobijając na sam koniec? Sednem komiksu Daniela Warrena Johnsona i jego motywem przewodnim jest „druga szansa” – zasługuje na nią zarówno ludzkość, jak i… sama główna bohaterka. Prawdziwą siłą Wonder Woman okazuje się moc przebaczenia, umiejętność przyznania się do popełnionych błędów i wzięcia za nie odpowiedzialności. Bardzo rzadka zdolność wśród ludzi, a przecież nie trzeba być superbohaterem, aby ją posiąść. „Druga szansa” jest hasłem przewodnim komiksu – według jego założeń nie powinno się jej odmawiać nikomu.
Johnson zastanawia się też, gdzie tak właściwie leży granica między „człowiekiem” a „nadczłowiekiem” – Diana (a także superbohaterowie z jej retrospekcji) nie jest z natury dobra i nieskazitelna. Ona, podobnie jak większość ludzi, musi dopiero odnaleźć drogę ku dobru, przebaczeniu i odkupieniu. Wonder Woman może być tak bardzo zła, jak zwykły człowiek bardzo dobry – jedyną różnicą pomiędzy nimi jest po prostu siła fizyczna. „Martwa Ziemia” mówi o braku istotności tego rozgraniczenia, ważne jest zupełnie co innego.
A rysunek? Często obliczony na wywołanie efektu „wow”, ale – co się chwali – wykonany tak, że ten efekt rzeczywiście wywołuje. Daniel Warren Johnson rysuje w nieco karykaturalnym stylu, w którym od realizmu ważniejsza jest umowność – co w przypadku tej akurat postapokalipsy sprawdza się znakomicie (mi osobiście przyszedł na myśl od razu Jeff Lemire ze swoim „Łasuchem”). Grafik umieszcza też całkiem sporą ilość cało- lub dwustronicowych kadrów, co nadaje całej narracji specyficznego, „filmowego” charakteru. Czasami przesadza (Cheetah), ale nie ma to większego wpływu na całość jego pracy. Świetna robota.
Przeczytajcie „Wonder Woman. Martwą Ziemię”. To jeden z oryginalniejszych pomysłów w ramach „DC Black Label” – mało tu co prawda superbohaterstwa, ale jest bohaterstwo. A to chyba w ostatecznym rozrachunku jest ważniejsze.
Tytuł: Wonder Woman. Martwa Ziemia.
Scenariusz: Daniel Warren Johnson
Rysunki: Daniel Warren Johnson
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: Wonder Woman. Dead Earth
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics. DC Black Label
Data wydania: lipiec 2021
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328160590
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz