Zaraz się zacznie…
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
„Invincible” po raz jedenanasty, przedostatni. Seria komiksowa Roberta Kirkmana i Ryana Ottleya zmierza ku końcowi – omawiany dziś tom jest wielkim przygotowaniem do finału. Mało kto spodziewa się innego zakończenia niż wielka, epicka bitwa, podczas której trzeba będzie ponieść wielkie ofiary, aby wygrać. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie – jedenasty tom „Niezwyciężonego” przygotowuje nas na dokładnie taki finał.
Mark Grayson, jego ukochana Eve i ich mała córka Terra wyemigrowali na Talescrię, stolicę Koalicji Planet. Mark zaczął tam pracować jako stróż prawa – pomaga mu, mieszkający tam już od dawna, jego brat Olivier. Mark, Eve i Terra nie mogli zostać na Ziemi, która powoli przekształca się w suberbohaterską utopię. Heros o pseudonimie „Robot” – kumpel Marka i Eve, dowódca Strażników Planety – tworzy na niej swój własny „nowy, wspaniały świat”. O dziwo – z powodzeniem. Przestępczość spada, gospodarka się rozwija, bezrobocia nie ma, bomby atomowe zostały zniszczone i nie prowadzi się żadnych wojen. Wszystko z pozoru jest w porządku – ale nad wszystkim trzymają pieczą superbohaterowie, mogący w jednej chwili obrócić planetę w perzynę. Tymczasem nad Ziemią zawisło kolejne niebezpieczeństwo – Thragg, przywódca bezlitosnych Viltrumian, zbiera armię, z którą podejmie próbę podbicia naszej planety. Allen „The Alien” – tymczasowy przewodniczący Koalicji Planet – ma dla Marka i Oliviera nowe zadanie. Thragg musi zostać wytropiony i zlikwidowany.
W tym mniej więcej momencie startuje fabuła tomu jedenastego. I tak naprawdę nie powinienem o niej nic pisać – to w tym albumie czeka nas największy „nieoczekiwany zwrot fabularny” jak do tej pory. Wspomnę może tylko, że podczas pościgu za Thraggiem Mark spotyka pewien obcy byt i wtedy zaczynają się dziać rzeczy… dziwne. I tyle. A, paradoksalnie, jedenasty tom „Niezwyciężonego” okazał się tak naprawdę najmniej „fabularny” z wszystkich – akcji jest tu po prostu niewiele. Robert Kirkman zostawia Ziemię „pod opieką” Robota i akcja nie posuwa się tam do przodu w najmniejszym stopniu. Utopia to stagnacja – wiadomo. Na Talescrii nie dzieje się wiele więcej. Omawiany dziś album jest w całości poświęcony postaci Marka Graysona, jego psychice, powinnościom superbohatera, roli jaką ma do odegrania w świecie (wszechświecie) i konsekwencjom, jakie ma dla otoczenia jego taki, a nie inny tryb życia. Tak, oczywiście, Mark to „Niezwyciężony”, tytułowy bohater – zawsze skupialiśmy się na nim. Ale teraz najbardziej, tak jakby w nadchodzącym ostatnim tomie nie było już na to miejsca i czasu. Został bowiem postawiony przed jak dotąd największym dylematem – trochę podobnym do tego, przed jakim stał Tony Stark w filmie „Avengers. Endgame”. Co tam podobnym – niemal identycznym.
„Invincible” to nadal jeden z najlepszych komiksów superbohaterskich, jakie można kupić w Polsce. Kirkman doskonale zna gatunek, wie o nim wszystko i potrafi tak sprawnie żonglować jego toposami, że czytelnik nigdy się nie nudzi i nie ma uczucia déjà vu. Autor dopiero po sto dwudziestym szóstym odcinku serii (czyli właśnie w połowie jedenastego tomu) zapowiedział, że niedługo ją zakończy. No właśnie – druga połowa omawianego dziś albumu jest już bardzo wyraźnym rozbiegiem do końcowego skoku. Widać w niej też zmianę graficzną – oto do serii „Invincible” powraca Cory Walker, którego pamiętamy z początkowych odcinków. Wtedy trudno było odróżnić jego rysunki od tych tworzonych przez etatowego ilustratora, Ryana Ottleya. Teraz tę różnicę widać – sam nie wiem, który z grafików jest lepszy.
W listopadzie otrzymamy ostatni tom. Cała zamieszczona w nim dwunastoodcinkowa historia ukazała się za oceanem pod jednym, wymownym tytułem – „The End of all Things”. Możemy się tylko domyślać, co to oznacza. Stałych czytelników „Invincible’a” nie muszę namawiać, nowym radzę rozpocząć od pierwszego albumu – bo mimo wszystkich superlatyw, jakimi obdarzam tę serię, jeden mankament (czy aby na pewno to wada?) jest niezaprzeczalny. „Niezwyciężony” nie jest serią przyjazną dla zupełnie nowych czytelników. Starych i wypróbowanych nagradza za to w dwójnasób. Czytajcie zatem. Zaraz się zacznie…
Tytuł: Invincible. Tom 11
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Ryan Ottley, Cory Walker
Tłumaczenie: Agata Cieślak
Tytuł oryginału: Invincible Ultimate Collection Hardcover Vol. 11
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Image
Data wydania: maj 2021
Rok wydania oryginału: 2017
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328149250
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz