Zawracanie rzeki kijem
Antyprzestępcza krucjata Franka Castle’a trwa w najlepsze. Minęło kilka miesięcy od czasu, gdy brutalnie rozprawił się z Nickym Cavellą, zdegenerowanym gangsterem, który odważył się zbezcześcić grób jego rodziny. Zemsta na ogólnie pojętej „zbrodni” nie przynosi oczywiście ukojenia, ale Frank nie zna i nie interesuje się innym sposobem na życie. W trzecim tomie „Punisher MAX” walczy z handlarzami żywym towarem i bezwzględną megakorporacją.
Otrzymujemy jak zwykle dwie, sześcioodcinkowe historie – zeszyty „Punisher MAX” 25-36, wydane od listopada 2005 do października 2006 roku. Punisherowi przyjdzie najpierw zmierzyć się z „Handlarzami niewolników”, czyli bałkańskim gangiem złożonym z tamtejszych weteranów wojennych. Niewolnictwo seksualne w Ameryce na początku dwudziestego wieku, tajne domy publiczne, w których dochodzi do niewyobrażalnego cierpienia i Pogromca, który, widząc tragedie niewinnych na własne oczy, twierdzi, że „nikogo jeszcze nigdy tak nienawidził’.
Druga opowieść, „Barrakuda”, przenosi nas do Miami. „Dynaco”, czyli „najgorszy koncern energetyczny świata do czasów nowego prezesa, Harry’ego Ebbinga”, to megakorporacja, która prężnie pnie się na giełdzie dzięki kreatywnej księgowości i monopolistycznym przekrętom. Punisher trafia na jej ślad przypadkowo i choć zazwyczaj walczy w inny sposób i z innymi przeciwnikami, postanawia rozprawić się z korporacją. I wtedy pojawia się tytułowy Barrakuda, wynajęty najemnik, który okazuje się zagrożeniem, jakiego Frank Castle dawno nie spotkał. Obydwie opowieści, jak zwykle, przepełnione są akcją, brutalnością, wulgarnymi dialogami i dosadnie przedstawioną przemocą. A my niezmiennie jesteśmy całym sercem za Punisherem – bestią, której działań oficjalnie nie popieramy, ale nie wyobrażamy sobie innego sposobu na powstrzymanie napotykanego przezeń zła.
Garth Ennis już na samym początku zdefiniował swojego „Punishera”. To komiks pełen krwi, skrajnej przemocy, nieszczęść i cierpienia. Potwór walczy z innymi potworami, przy cichej aprobacie policji i społeczeństwa. W tomie trzecim mamy jednak kilka urozmaiceń. Otóż, pewni wysoko postawieni funkcjonariusze policji, żądni sukcesu i awansu, wypowiadają Punisherowi oficjalną wojnę. Wszystko nagłaśniają żądne sensacji media, które kreują naszego bohatera na wroga publicznego numer jeden i znacznie utrudniają mu „pracę”. Ennis poświęca w pierwszej opowieści więcej czasu policjantom, czyniąc dwójkę z nich niemal pierwszoplanowymi, równorzędnymi Pogromcy, bohaterami. To oni, wbrew rozkazom, ale zgodnie ze swoim sumieniem, angażują się w walkę z najprawdziwszym demonem w ludzkiej skórze – szefem handlarzy. A Ennis nie byłby sobą, gdyby nie wplótł do fabuły wątków wojskowych – członkowie gangu to bezwzględni żołnierze, doświadczeni horrorem bałkańskich konfliktów. Prawdziwi twardziele, nie żadni leszcze z getta.
Druga opowieść wiedzie Franka Castle’a tam, gdzie zazwyczaj się nie zapuszcza. Jak walczyć z korporacją? To nie jest człowiek z krwi i kości, nie da się z nią wygrać normalnymi, siłowymi sposobami. Umiejętności i doświadczenie Punishera mimo wszystko mu się przydadzą, bo naprzeciw niemu stanie jeden z najciekawszych przeciwników – Barrakuda. To właśnie w tej opowieści pojawił się po raz pierwszy – Ennis wymyślił naprawdę rozbrajającą, godną uwagi postać, która powróci jeszcze w późniejszych odcinkach. Sam Pogromca ma w „Barrakudzie” trochę mniej „czasu antenowego” niż zwykle – Ennis poświęca sporo czasu na opis wydarzeń w samej korporacji „Dynaco” i jej wewnętrznym tarciom. W efekcie dostajemy jeden z najlepszych epizodów „Punisher MAX” jak do tej pory.
Nasz bohater dobrze wie, że nie zawróci rzeki kijem, nie zabije hydry raz na zawsze. Może tylko zrobić to, na co pozwala mu obecna sytuacja – uratować pojedyncze osoby, załatwić pojedynczych bandziorów. W tej jednej, konkretnej chwili wkłada palec do dziury w pękającej tamie i widzi, że kilka metrów dalej ma nowy przeciek. Ale taki już jego los, taka natura świata, taka idea komiksu i takie zapotrzebowanie u czytelników. Inny Punisher nie byłby Punisherem.
„Handlarzy niewolników” rysuje znany już nam Leandro Fernandez. Emocjonalna, wstrząsająca i mroczna natura tej historii ma swoje odzwierciedlenie w ilustracjach. Fernandez świetnie radzi sobie zarówno ze scenami walk jak i oddaniem grozy całej sytuacji w jakiej znalazły się ofiary gangu. „Barrakuda” jest opowieścią nieco lżejszego kalibru, znajdziemy tutaj więcej czarnego humoru i zwyczajnej akcji. Rysuje zupełnie nowy grafik – Goran Parlov, który z miejsca zdobył moje uznanie. Walka Punishera z „Dynaco” i Barrakudą jest mocno „komiksowa”, nie tak realistyczna i „brudna” jak prace Fernandeza – ale świetnie dopasowana do charakteru opowieści.
Garth Ennis pisze „Punishera” po prostu znakomicie. Przeczytaliśmy jak na razie sześć odrębnych, samowystarczalnych opowieści – wszystkie powyżej pewnego poziomu ustalonego przez Ennisa już na samym początku. Kto wie, może w kolejnych tomach zaczniemy wracać do poprzednich historii i dojdzie w końcu do jakiejś fabularnej „rekurencji”?
Tytuł: Punisher MAX. Tom 3
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Leandro Fernandez, Goran Parlov
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Punisher MAX. Vol.3 (#25-#36)
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics (MAX Comics)
Data wydania: grudzień 2017
Liczba stron: 288
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 175 x 265
Wydanie: I
ISBN: 9788328118621
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz