wtorek, 17 marca 2020

Wtorek przed ekranem #36

Alejandro G. Iñárritu - Biutiful



Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Esensja w cyklu "Do sedna".


„Dlaczego nie odchodzisz? Co cię tutaj trzyma?”



Czwarty film Alejandro Gonzáleza Iñárritu jest pierwszym zrealizowanym bez Guillermo Arriagi, który w głównej mierze odpowiadał za celowo poszatkowaną i nielinearną narrację pierwszych trzech. Paradoksalnie żaden film z tak zwanej „trylogii śmierci” nie mówi tyle o umieraniu, co omawiany dzisiaj „Biutiful”.



Historia Uxbala, barcelońskiego męża, ojca, cwaniaka, medium, Hioba i Samarytanina jest opowiedziana w bardzo standardowy sposób. Narracja jest liniowa, nie ma tu żadnych przeskoków w czasie i puzzli do ułożenia. Uxbal żyje w stolicy Katalonii – takiej, której nie widać na pocztówkach i w reklamach biur podróży. Mieszka w odrapanym mieszkaniu, wychowuje samotnie dwójkę dzieci i próbuje wiązać koniec z końcem. Jego żona, z którą pozostaje w separacji i która nie ma praw do dzieci, jest uzależniona od narkotyków, seksu i alkoholu, zmaga się także z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Ciężkie, surowe realia barcelońskiego życia wymusiły na Uxbalu podjęcie odpowiednich kroków dostosowawczych – prowadzi ciemne interesy z miejscowymi Chińczykami wykorzystującymi swoich nielegalnie przybyłych rodaków i pomaga ściganym bez przerwy przez policję afrykańskim handlarzom. Jest także medium wzywanym przez zrozpaczone rodziny na stypy – potrafi on porozumieć się z umarłymi i przekazać ich bliskim ostatnie słowa.

Uxbal postępuje tak, jak wymaga od niego rzeczywistość. Żyje tak naprawdę tylko w jednym celu – aby mogły żyć jego dzieci. Pewnego dnia lekarz stawia mu straszliwą diagnozę – złośliwy rak prostaty, który – nawet przy chemioterapii – zabije go w ciągu kilku miesięcy. Bohater musi pożegnać się ze światem i dziećmi; problem w tym, że nie mają one nikogo innego. Będą musiały zostać same w rzeczywistości, która nie daje drugich szans, jest okrutna i bezwzględna. „Biutiful” pokazuje ostatnie dni bohatera, który próbuje rozliczyć się ze światem, zadbać o dzieci i pozostawić coś po sobie. I bardzo, bardzo nie chce umierać.


„Dlaczego nie odchodzisz? Co cię tutaj trzyma?” – pyta Uxbal ducha jednego z chłopców, na którego pogrzeb został wezwany. Chłopiec bał się tego, co czeka po drugiej stronie. Iñárritu powiedział w jednym z wywiadów, że „Biutiful” jest jego najbardziej osobistym filmem. Przedstawia nie tylko największe lęki reżysera, ale i całej ludzkości – strach przed śmiercią. Dopiero ten film nazwał publicznie „prawdziwą ludzką tragedią” – osoby, które znały trzy poprzednie nie mogły nie popaść w konsternację. Uxbal, ze względu na swoje nadnaturalne zdolności i faktyczną wiedzę o tym, że śmierć nie jest końcem, nie boi się samego faktu umierania. Paraliżuje go bowiem coś innego – strach o to, co stanie się z jego dziećmi. Nie rozumie, dlaczego spotyka to akurat jego i dlaczego wszechświat jest tak niesprawiedliwy. I tu znowu wracamy do poprzednich filmów – ich bohaterowie nie mieli praktycznie żadnego wpływu na to, co im się przytrafia. Uxbal podobnie – chaotyczna rzeczywistość, w której żyje nie jest ani dobra, ani zła, nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, moralnością. Jest całkowicie obojętna, pozbawiona choćby krzty manichejskich właściwości, których ciągle próbujemy w niej szukać.

„Kto zaopiekuje się moimi dziećmi? – pyta zrozpaczony Uxbal. „Wszechświat się nimi zaopiekuje” – odpowiada jego rozmówczyni i podkreśla, że jeśli chce w jakikolwiek sposób złagodzić skutki tejże przyszłej „opieki” musi przestać myśleć o nadchodzącej śmierci i właśnie teraz żyć bardziej niż kiedykolwiek. Na kilka miesięcy przed definitywnym końcem musi zająć się życiem a nie umieraniem – i uporządkować wszystkie swoje sprawy. Zadanie jest wyjątkowo trudne: dopiero w obliczu śmierci widać jak krótkie i kruche jest ludzkie życie. I gdy obserwujemy je z śmiercią za plecami widzimy, że tak naprawdę jest piękne – jest „biutiful”. Nawet to hiobowe życie ma w sobie piękno, nawet to wypełnione koszmarami, które w większości przypadków śnimy na jawie zupełnie przypadkowo. Uxbal w ostatnich dniach życia pisze sobie epitafium i testament jednocześnie – robi to nie dla siebie, lecz dla swoich dzieci. To one w ostatecznym rozrachunku będą w o wiele gorszym położeniu – dzięki swemu ojcu mogą otrzymać szansę odnalezienia w nim choć odrobiny piękna.


Trzy pierwsze filmy meksykańskiego reżysera nie miały głównych bohaterów i liniowej fabuły. Ich rolę przejęły ludzkie relacje i chaotyczna natura świata spychająca ludzkie jednostki na margines. „Biutiful” jest pierwszym z kolejnych trzech, w których mamy jednego głównego bohatera i chronologię fabularną. Będziemy świadkami zmagań bohaterów o pozostanie w centrum – człowiek zawsze będzie o to walczył, nawet wbrew logice i otaczającemu chaosowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz