wtorek, 3 grudnia 2019

Wtorek przed ekranem #28

Darren Aronofsky - Źródło



Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Esensja w cyklu "Do sedna".

Nie martw się. Już prawie jesteśmy. Za tą czarną chmurą jest umierająca gwiazda. I już wkrótce Xibalba umrze. A gdy eksploduje narodzisz się na nowo. Rozkwitniesz. A ja będę żył. Nie martw się. Już prawie jesteśmy.


„Źródło”, film Darrena Aronofsky’ego, który po wielu trudnościach pojawił się w końcu w kinach w 2006 roku, jest chyba najtrudniejszym dziełem reżysera. Równie mocno oklaskiwany co wygwizdywany, każe nam nie tyle śledzić wydarzenia na ekranie, co nieustannie interpretować ich znaczenie.

Fabuła filmu oparta jest na trzech planach narracyjnych. Najważniejszym i najdłuższym wątkiem jest „teraźniejszość” – naukowiec Tom Creo uporczywie próbuje wynaleźć lekarstwo na guza mózgu, który powoli zabija jego ukochaną żonę Izzy. Kobieta zdaje się być pogodzona z losem – chce choć na chwilę oderwać swego ogarniętego obsesją męża od pracy i po prostu z nim pobyć zanim odejdzie. Pisze powieść zatytułowaną „Źródło” – to jest drugi ze wspomnianych planów, „przeszłość”. Konkwistador Tomas zostaje wysłany przez Isabellę, królową Hiszpanii, na poszukiwania legendarnego Drzewa Życia, ukrytego gdzieś w środkowoamerykańskiej, zaginionej krainie Majów. Według podań Drzewo potrafi wyleczyć największą „chorobę” ludzkości – śmierć. Tom dostaje od Izzy zadanie – ma samodzielnie napisać ostatni rozdział powieści.


Trzecim planem narracyjnym jest „przyszłość” – najbardziej enigmatyczna i oniryczna część fabularna, przeplatająca się regularnie z pozostałymi. Obserwujemy człowieka wyglądającego jak Tom, który podróżuje wraz z życiodajnym Drzewem przez przestrzeń kosmiczną w kierunku umierającej gwiazdy. Dawni Majowie widzieli w niej Xibalbę – swoje zaświaty i miejsce odradzającego się na nowo życia. Nie wiemy na początku kim jest sobowtór Toma – jego projekcją, zagadkową metaforą czy może człowiekiem z krwi i kości? Może samym Tomem?

„Źródło” posługuje się zagadnieniami czasu w podobny sposób jak „Inland Empire” Davida Lyncha. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość symbolizują tylko duchową przemianę bohatera i wizualizują jego stany wewnętrzne – nie mamy żadnych podstaw ku temu, aby sądzić, że jest inaczej. Trzeci film Aronofsky’ego eksploruje zagadnienie nieco podobne do tego z „Requiem dla snu”. Tom ucieka od prawdy, chce zakląć rzeczywistość i zwyciężyć jedyną pewną rzecz w ludzkim życiu – śmierć. Nowoczesny, zachodni świat, kultywujący przygodność i powierzchowność, ma wielki problem z „instytucją” śmierci. Ciężko zaakceptować to, że ktoś bliski i ukochany odchodzi, że już więcej go nie zobaczymy, że zniknie. Tom tak bardzo zajęty jest ratowaniem żony, że nie ma dla niej czasu – żałował będzie potem, że nie spędził z nią ostatnich chwil. Przecież śmierci nie uciekną.


Tom uczy się jak powinien pogodzić się ze stratą. Jak powinien wytłumaczyć sobie tę niesprawiedliwy według niego, ale nieunikniony i nieodzowny proces. Wątek „przeszły” jest nauką – o tym, że śmierć jest tym, co czyni nas ludźmi, że płacimy nią za dar życia. Wątek „przyszły” jest olśnieniem, które spływa na Toma – jego katharsis, przeżyciem traumy i żałoby oraz ostatecznym pogodzeniem się ze światem.

„Źródło” mówi jeszcze o jednym – śmierć jest aktem stworzenia. Od początku istnienia wszechświata trwa nieustanny proces przemiany energii w materię – i odwrotnie. Życie jest wykwitem na jednolitej powierzchni, jedną z niezliczonych manifestacji, jakie może przyjąć materia – to pójście pod prąd entropii, zaciągnięcie u niej kredytu, który kiedyś przyjdzie spłacić. Każda taka spłata, każda śmierć, jest zaczątkiem nowego życia, kapitałem na nowe pożyczki – zaciągane w innym miejscu i czasie, przez innego pożyczkobiorcę. Nie uciekniesz takiemu windykatorowi, dlatego też wykorzystuj to, co masz tu i teraz – i tak kiedyś wszystko to utracisz. Pamiętaj, że „nie wszystek umrzesz” – zarówno ty jak i twoi bliscy. Literackie konotacje tej tezy nie są tu jednak najważniejsze – chodzi o wspomnienia i pamięć tych, którzy pozostali. Im jest trudniej niż tym, którzy odeszli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz