Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.
Wydawnictwo Rebis wystartowało w kwietniu z nową serią wydawniczą, zatytułowaną „Wehikuł czasu”. I od razu z grubej rury – „Kwiaty dla Algernona” Daniela Keyesa to powieść znakomita, wymieniana często jako jedna z najważniejszych w historii gatunku. Wydana pierwotnie w 1966 roku i nagrodzona od razu Nebulą, jest tak naprawdę rozwinięciem krótkiego opowiadania autora z 1959 roku, które również zdobyło ważną nagrodę literacką – Hugo. Poznajmy Charliego Gordona.
Doktur Sztros muwi ja mam pisać co myślę i pamientam i fszystko co sie mi dziać od dziś. Nie wiem po co ale doktur muwi że czeba to oni zobaczo czy sie nadam. Hciałby sie nadać bo pani Kinnian muwi że może ja zmondżeć. A ja chce zmondżeć. Jestem Charlie Gordon pracuje w piekarni pana Donnera pan Donner daje mi 11 dolary na tydzień i hleb i ciasto jak hce. Mam 32 lat i nastempny miesionc urodziny – dokładnie tak zaczyna się powieść Keyesa, którą w Polsce można przeczytać w przekładzie Krzysztofa Sokołowskiego. Wspominam o tłumaczeniu nie bez przyczyny – specyficzna narracja oryginału jest kluczowa dla całego wydźwięku powieści. Pełne błędów, niezręcznie konstruowane zdania w miarę upływu czasu stają się poprawne i klarowne. Dlaczego?
„Kwiaty dla Algernona” to dziennik zapisywany przez wspomnianego Charliego, niedorozwiniętego umysłowo pracownika piekarni. Zdecydował się on wziąć udział w pionierskim eksperymencie, mającym na celu zwiększenie inteligencji. Wcześniej ten „espermint” przeprowadzono na białej myszy nazwanej Algernonem, której inteligencja, mierzona specjalnie przygotowywanymi testami laboratoryjnymi, wzrosła niepomiernie. Charlie jest pierwszym człowiekiem, który weźmie udział w takim doświadczeniu. Nadzieje są wielkie – w końcu czy Charlie ma cokolwiek do stracenia? Może w końcu będzie „normalny”, może będzie mógł uczestniczyć w tych wszystkich niezrozumiałych do tej pory rozmowach, przy których milczał z pustym wyrazem twarzy? Może w końcu będzie miał przyjaciół?
Inteligencja Charliego zaczyna rosnąć błyskawicznie. Zaczyna on „widzieć więcej” i uświadamia sobie to, kim wcześniej był i jak go traktowano – rozumie już, co to ostracyzm, szykany, kpiny, wykorzystywanie, uprzedmiotowienie. Gniew i podejrzliwość wobec świata są pierwszymi, naturalnymi reakcjami po wejściu na „wyższy poziom egzystencji” – pojawia się lęk i wrogość wobec otoczenia. Naukowcy nie zadbali przecież o rozwój emocjonalny Charliego – zostaje on wręcz porażony blaskiem świata, który zobaczył w pełnej krasie zaraz po wyjściu ze swej metaforycznej jaskini. Cytat z „Państwa” Platona, otwierający powieść, idealnie podsumowuje to, co przytrafia się bohaterowi. Szok poznawczy nie musi wynikać tylko z nagłej utraty zmysłów – może też być następstwem ich wyostrzenia.
Naukowcy w powieści Keyesa bawią się w Boga. Tylko że tutaj to oni wciskają biednemu Charliemu owoc z Drzewa Poznania Dobra i Zła i to oni wypędzają go z raju. Może to dlatego tak często w powieści pojawia się arcydzieło Johna Miltona, które w różnych stadiach swojego „rozwoju” próbuje odczytywać bohater? Utrata „raju” wiąże się nie tylko z porzuceniem bezpieczeństwa i ignorancji – jest to również uświadomienie sobie kolejnego, najważniejszego chyba faktu. Sama inteligencja i wykształcenie nie znaczą nic, jeśli nie idą za nimi uczucia, bowiem Umysł całkowicie zaprzątnięty samym sobą jako celem głównym, przy jednoczesnym wykluczeniu normalnych stosunków międzyludzkich, rodzi wyłącznie gwałt i ból. Charlie Gordon jest przerażająco samotny – zarówno jako głupek i geniusz. Nikogo nie obchodzi jego istota – więc po co to wszystko?
Daniel Keyes, pisząc „Kwiaty dla Algernona”, inspirował się wydarzeniami z własnego życia. Sam uczył przez jakiś czas ludzi opóźnionych w rozwoju, widział ich rozpaczliwe próby bycia „normalnymi” i stosunek reszty społeczeństwa do tych osób. Akademicy, zamknięci w swych niedostępnych wieżach z kości słoniowej i oderwani od rzeczywistości, może i wiedzą, na czym technicznie polega przypadłość Gordonów tego świata. Nie wiedzą jednak nic o miłości, oddaniu, poświęceniu, karmieniu butelką i sprzątaniu nieczystości – po prostu o życiu z chorobą.
„Kwiaty dla Algernona” to piękna, wstrząsająca do głębi powieść, która mówi o najważniejszych ludzkich wartościach. Rozwija historię zawartą pierwotnie w opowiadaniu, dodając nowe wątki i poszerzając perspektywę. Zapiski Charliego, wyciągniętego na siłę z kokonu, wzruszają i bolą jednocześnie – ale przede wszystkim uczą.
Tytuł: Kwiaty dla Algernona
Tytuł oryginalny: Flowers for Algernon
Autor: Daniel Keyes
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Wydawca: Rebis
Data wydania: maj 2019
Rok wydania oryginału: 1966
Liczba stron: 288
ISBN: 9788380622227
Szczerze, myślałem, że rozwinięcie świetnego opowiadania jest skokiem na kasę. Samo opowiadanie przeczytałem jako jedne z wielu w jakimś zbiorze. Chyba jako jedyne z niego zapamiętałem. Moim zdaniem książka świetnie pogłębia temat z krótkiej formy i dodatkowo jest wielopłaszczyznowa. Jest i o relacji testów IQ do inteligencji, tej drugiej do relacji z ludźmi, nauki z emocjami, których przecież nie może brać pod uwagę by być obiektywną. Książka czerpie pełnymi garściami z klasycznej psychoanalizy: motyw przeniesienia, konfliktu z matką, walki ego z id itd. Moim zdaniem powinna to być pozycja obowiązkowa w spisie lektur dla klas średnich. Obecnie tyle nadziei pokłada się w nauce, a książka pokazuje, że kierowanie się wyłącznie nią wypacza to co najważniejsze - egzystencję człowieka, który przecież powołał ją do życia. Tekst uczy szacunku nie tylko do osób upośledzonych, ale również do każdego z nas "normalnych" z naszymi większymi, bądź mniejszymi ułomnościami. Pokazuje, jak wiele zależy od naszej przeszłości, bo stwierdzenie iż podświadomość również kieruje naszym życiem to coś więcej, niż jedna z wielu psychologicznych hipotez. Tekst pokazuje tragizm ludzkiej natury. Z jednej strony mamy naturalny popęd do zdobywania wiedzy, pytania dlaczego, a z drugiej wiedza przynosi nam często gorzką prawdę o nas samych i świecie w jakim przyszło nam żyć.
OdpowiedzUsuńPs. Czytają tekst ciągle przypominało mi się powiedzenie mojego byłego dyrektora w banku, gdy drążyłem jak dokładnie wyglądają struktury bezpieczeństwa: "Nie pytaj, bo ci odpowiedzą (a tym samym ściągniesz ich sobie na głowę i będziesz obserwowany)".
OdpowiedzUsuń