– To znaczy?
– Widzę dwie możliwości. Pierwsza: zobaczy siebie starszą o 30 lat i zemdleje z wrażenia. Druga: spotkanie wywoła paradoks czasu i rozpocznie reakcję łańcuchową, która rozerwie kontinuum czasoprzestrzenne i zniszczy cały wszechświat! To oczywiście najgorszy scenariusz. Destrukcja może mieć ograniczony zasięgi objąć tylko naszą galaktykę.
– To faktycznie pociecha.
Wszyscy oglądają Ricka i Morty'ego i ja też. Ale przy tej okazji wracam także do ich pierwowzoru, do trzech filmów, które są wręcz wzorcowym przykładem idealnego kina rozrywkowego.
Znakomita część pierwsza, kiedy to cofamy się w czasie do roku 1955 – lądowanie w gnoju, "Great Scott!", bal maturalny w knajpie "Enchantment under the sea", solówka na gitarze, eksplodujący głośnik, przewody elektryczne zwisające z ratusza i płomienie na śladach opon.
Nieco słabsza część druga, kiedy to lądujemy w roku 2015 i potem z powrotem w 1955 ¬– deskorolki bez kółek, "Are you a chicken, McFly?!", Almanach sportowy 1955-2000, "Great Scott!", groźba anihilacji wszechświata, bohaterowie obserwujący swoje własne wersje z innych linii czasowych i nagłówki gazet zmieniające się po resecie rzeczywistości.
I chyba najlepsza część trzecia, Dziki Zachód, rok 1885 – taniec do rytmu pocisków uderzających w podłogę, różowy strój kowboja, Clint Eastwood mierzący 165cm, ZZ Top na potańcówie, "Great Scott!" i pociąg pędzący w przepaść.
Tak samo świetne jak za każdym razem.
Byłem parę lat temu w Warszawie na nocnym maratonie - trzy części pod rząd. Było super. Tam wiele jest fajnych szczegółów, nawiązań pomiędzy poszczególnymi częściami, dlatego można je oglądać po wielokroć i za każdym razem wyłapywać coś nowego.
OdpowiedzUsuńA jak w pierwszej części ojciec Marty'ego dał po gębie temu osiłkowi (nie pamiętam imienia) cała sala biła brawo i bardzo miło to wspominam :)
Pierwsza część to jednak mimo wszystko moja ulubiona.
Taki właśnie maraton zafundowałem sobie w zeszły weekend. Klasa!
UsuńBardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuń