środa, 10 maja 2017

Powrót


Będzie krótko. W przypadku Powrotu Wojciecha Guni bardzo łatwo jest mi popaść w egzaltację, co może prowokować zarzuty o snobistyczne zachwycanie się niezrozumiałym. Więc nie będę pisał wzniosłych słów, napisano już ich sporo – dołączam do tych pochwał zdecydowanie. Choć oczywiście czuję wbity gdzieś w tył głowy cierń niedosytu – zarzut jest do mnie, nie do autora. Otóż Powrót można czytać dwojako. 

Pierwszym sposobem jest pójście w impresję, smakowanie zdań, poddanie się przytłaczającemu nastrojowi i emocjom. Można wejść do „Domu” i wrzeszczeć w pustkę, można współodczuwać cierpienie i żal rodziców z „Syna”, można zabawić się w Beksińskiego i namalować postać z „Suszy”, możemy, niczym Henry Spencer z „Eraserhead” Lyncha, błądzić w aurze paraliżującego magnetyzmu „Kombinatu”, lub wdychać obezwładniającą atmosferę wypływającą spod zamkniętych drzwi samotni „Ojca”. A przede wszystkim możemy płynąć frazą, nie zawsze jasną na pierwszy rzut oka i wymuszającą powtarzanie co niektórych akapitów, jeśli się zanadto rozkojarzymy.

Druga metoda to próba zrozumienia idei stojących za opowiadaniami. Czytanie w taki sposób jest jednak niemożliwe bez uprzedniego przejścia zbioru pierwszym sposobem. Emocje i piorunujące wrażenia biorą górę i dopiero gdy się z nimi oswoimy, możemy podejść do Powrotu analitycznie. Przynajmniej ja tak mam, samo impresyjne obcowanie z literaturą nigdy mi nie wystarczało. Możemy zatem przebywając w „Domu” zastanowić się, czy rola jaką on pełni ma coś wspólnego z labiryntem Danielewskiego? Czy wydarzenia z „Ojca” to jeden z koszmarów Brunona Schulza, którego ten nigdy nie  odważył się spisać? Czy „Bardzo długo była tylko ciemność” dyskutuje z „Zamkiem” Kafki a „Wezwanie” z jego Procesem? Czy może tylko porusza te dziwne, niepokojąco obce obszary naszej jaźni, do których mocno dobierał się autor „Przemiany”? Możemy też snuć domysły czy tryby „Kombinatu” są bliższe maszynerii „Czerwonej Wieży” Ligottiego czy Mechanizmowi z Robota Snerga? A pomysł z „Zachwytu” – czy nie prowadzi nas to w rejony ideowe ostatniego opowiadania z Teatro Grottesco?

Nie jest tak łatwo. Te proste nawiązania, które podałem to tylko tropy, często zwodnicze i przecinające się w wielu konfiguracjach. A zaznaczyłem tylko te, które przychodzą mi do głowy na podstawie mojego skromnego doświadczenia czytelniczego. Ilu rzeczy nie widzę, ile źle interpretuję? Truchanowskiego nie czytałem, więc kafkowska interpretacja „Wezwania” to chyba zbyt wielkie uproszczenie. Ale zbiór Guni to nie są po prostu intertekstualne nawiązania do twórczości tuzów literatury – to tylko część obrazu. Mamy tu przede wszystkim potężną dawkę ciężkiej filozofii. Filozofii pesymizmu, negacji sensu istnienia, jego bezcelowości, nieuniknionej oczywistości odwróconej gnozy, marionetkowości bytu. Światy Guni to światy wrogie, wijące się jak piskorz w rękach ludzkiej skłonności nadawania wszystkiemu znaczeń i konsekwentnie wymykające się naszym narzędziom interpretacyjnym. Nie groza jest tu najważniejsza, lecz te wszystkie składniki świata przedstawionego (związki przyczynowo skutkowe, niewidoczne prawdy, zakamuflowane kłamstwa, nieświadomie przekraczane granice poznania), które dopiero wyzwalają uczucie grozy. To weird fiction, ale takie ciążące ku Schulzowi, Kafce i Ligottiemu. Tu sam świat jest horrorem a nie jego nienaturalne elementy - powtarzam trochę za samym autorem, którego definicja tego gatunku literackiego szczególnie mocno do mnie trafia. Poniżej link dla ciekawych tego jak możemy stawiać granicę między weird fiction a horrorem.


Powrót przeczytałem dwa razy, nie mogłem inaczej. Cierń tkwi, pcha ku powtórkom lekko przykurzonych w pamięci mistrzów weird fiction i do poznawania nowych, pcha ku mrocznym filozofom. Może gdy za parę lat wrócę do tego zbioru, znajdę w nim coś czego w tej chwili nie jestem w stanie? To jest siła Powrotu właśnie – przynajmniej w moim przypadku. Sam tekst zawarty w zbiorze jest wierzchołkiem góry lodowej, nie zapominajmy o tym.

A co z moimi typami? Wszystkie opowiadania są najwyższej jakości. Gdybym jednak miał wskazać kilka tych, które szczególnie mocno odcisnęły się w pamięci to wybrałbym: „Dom”, „Kombinat”, „Powrót”, „Bardzo długo była tylko ciemność” oraz na koniec, dwie krótkie ale przeszywające do szpiku kości miniatury - „Syn” i „Susza”. 

Tytuł: Powrót
Autor: Wojciech Gunia
Wydawca: Agharta
Data wydania: kwiecień 2017
Rok pierwszego wydania: 2014
Liczba stron: 226
ISBN: 9788364525025

5 komentarzy:

  1. Tak myślałem, że Ci podejdzie. Aż dwa razy czytałeś? Tak od razu? Gratuluje.

    Zdecydowanie te opowiadanie to nastrój Schulza, Ligottiego i Kafki, dużo trudniejsze niż "Nie ma wędrowca". To taka nastrojowa poetyka grozy. Co do ulubionych opowieści, to ja miałem dość zróżnicowane odczucia - za pierwszym razem bardziej zapadły mi te dłuższe teksty, a gdy ponownie przeczytałem książkę to z kolei te krótsze zrobiły na mnie spore wrażenie.

    Grot

    OdpowiedzUsuń
  2. Mózg mi się wygina od samej recki. Ale z Ligottim dałem radę, to i z Gunią powinienem. Ale prędzej powieść, tak jak pisałem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałem dwa razy, tak jak napisałem w recenzji :)
    Za pierwszym razem się zachłysnąłem, przeleciałem wrażeniami, po wierzchu. Za drugim próbowałem złapać idee - mam wrażenie, że ogólnie się udało, ale to może być tylko wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dasz radę Ciacho. Rzeczywiście wpierw leć z powieścią bo ta jest spójna i trzymająca w napięciu, a opowiadania to już może być różnie. Na pewno pierwsze Ci się spodoba bo "Wezwanie" jest typowo kafkowskie.

    A Ty Marcin bierz się za te Biblioteki Grozy :) Chociaż tego Blackwooda przeczytaj. Tu naprawdę jest niespotykany potencjał intelektualny jak na grozę.

    Grot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ogarnę obie książki pewnie, tylko tę powieść pierwszą, bo w razie gdyby się nie spodobało to nie popłynę na opowiadaniach, bo po nie nie sięgnę. A jak się spodoba to opowiadania pójdą szybko. :)

      Marcin - Ty Blackwooda jeszcze nie czytałeś nic? Nadrabiaj, Panie, nadrabiaj! Wierzby i Wendigo kapitalne, jedne z naj opowiadań grozy, jakie w życiu czytałem. W sumie bardziej to mi się chyba tylko "Studnia i wahadło" podobała, ale musiałbym dłużej pomyśleć.

      Usuń