Dziewiętnaście żyć, dziewiętnaście prywatnych światów i dziewiętnaście orbit po których toczą się wewnętrzne, osobiste planety. Czasem te orbity się przecinają, czasem się urywają, bo przecież końców świata codziennie jest bardzo wiele. I mimo tego, że świat się kończy to trwa dalej. Dla innych. Dla każdego z osobna. Bo każdy z bohaterów Śladów jest potwornie samotny w otaczającym go świecie. I smutny.
Małecki nie wyłamuje się ze swojego schematu, który narzucił sobie mniej więcej od W odbiciu. To ta sama tematyka, zaduma nad życiem, jego celem, pojedynczymi scenariuszami ludzkich egzystencji, splecionymi we wzajemnym uścisku jak w filmowej „trylogii śmierci” Inarritu. Mozaika tych wzajemnych splotów i jej ekspozycja nie jest jednak ukierunkowana na studium wzajemnego oddziaływania i następujących potem konsekwencji (na czym skupia się wspomniany meksykański reżyser). To raczej próba sprowadzenia przedstawianych historii na poziom percepcji czytelnika, w stylu „wyjrzyj za okno, to o czym czytasz właśnie komuś się przytrafia”. Historie zwykłych, szarych ludzi mają dzięki temu wypłynąć z kartek książki i pojawić się obok nas podczas czytania. I to działa dobrze, papierowi bohaterowie nabierają trzeciego wymiaru i swoistego rysu realności.
A skoro o realności mowa - każda kolejna książka Małeckiego rezygnuje w co raz większym stopniu z pierwiastka nadnaturalnego na rzecz zwykłej, realistycznej narracji. W Śladach jest już bardzo mało fantastyki, można ją zresztą pominąć i potraktować jak jedną wielką przenośnię - jak w Dygocie chociażby. To taki Twardochowy kaprys - coś musi gdzieś się fantastycznie tlić za plecami i dawać o sobie znać. Nie wiem już w sumie w jakim celu, poza artystycznym.
I ja doceniam tę jego pisarską robotę, napisane jest to wszystko bardzo sprawnie, sugestywnie – jednak czułem, że znowu czytam o tym samym, co było już w poprzednich książkach. Nośne te tematy, bo przecież dzieje się źle w życiach bohaterów Małeckiego, a o nieszczęściach czyta się lepiej niż o sukcesach. Mam tylko wrażenie (może się mylę), że życie to nie tylko sromota i porażka. Tak jakby doświadczanie codzienności było prawdziwe i w pełni odczuwalne głównie wtedy, gdy mamy przerąbane.
Autor: Jakub Małecki
Wydawca: Sine Qua Non
Data wydania: wrzesień 2016
Liczba stron: 320
ISBN: 9788379247011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz