sobota, 12 listopada 2016

Pamiętnik znaleziony w wannie


Kamuflaże, maski, imitacje, fałszywe pozy


Pamiętnik znaleziony w wannie, wydany po raz pierwszy w 1961 roku, jest jedną z najlepszych i najważniejszych powieści Stanisława Lema. Jest to jednocześnie jedna z jego najtrudniejszych i najbardziej filozoficznych książek – wielość interpretacji (zarówno tych powierzchownych, rzucających się na pierwszy rzut oka, jak i głębokich, sięgających samej esencji Lemowego światopoglądu) tylko to potwierdza. Dla mnie jest to bezpośrednia kontynuacja rozważań, które Lem podjął w Śledztwie kilka lat wcześniej. Tym razem jednak autor spogląda na zagadnienie bytu i możliwości jego poznania jeszcze szerzej.

Bezimienny bohater, autor tytułowego pamiętnika znalezionego w wannie, zostaje zwerbowany przez Gmach do wykonania Misji. Gmach to budynek-moloch przepełniony biurami, pomieszczeniami, w których przebywają podwójni, potrójni, poszóstni agenci, szpiedzy, sekretarki, biurokraci, i inne groteskowe indywidua wykonujący niezdefiniowaną pracę, kojarzącą się jednak wyraźnie z totalitarnym aparatem państwowym. Nikt nie informuje bohatera dokładnie, na czym jego Misja ma polegać, gdzie może znaleźć do niej instrukcję, jaki jest jej cel. Za każdym razem, gdy już mu się wydaje, że jest na właściwej drodze, okazuje się, że błądzi, że patrzy na fałszywy obraz rzeczywistości, że interpretuje ją nieprawidłowo. Miotany od jednego biura Gmachu do drugiego, biorący udział w groteskowych, irracjonalnych dialogach, odkrywający, że ludzie, których spotyka, nie są tym, za kogo się podają, pozbawiany na każdym kroku jakiejkolwiek sensownej podstawy, na której może osnuwać swoje dalsze działania, nasz bohater staje na skraju obłędu. 

Pobieżne czytanie może wskazywać na to, że Lem w mocno kafkowskim stylu i za pomocą kafkowskiej metody, napisał satyrę na ówczesny, rodzimy reżim socjalistyczny i jego monstrualnie rozbudowaną strukturę tajnej agentury, biurokrację, absurdy administracyjne, czy wreszcie trwanie w orwellowskim kłamstwie i pozorach, które uznawane są powszechnie za prawdę. Na ten trop dodatkowo może prowadzić inny element powieści – jest to pamiętnik znaleziony w państwie o nieprzypadkowo znajomej nazwie Ammer-Ku. Więc, być może Lem robi zmyłkę dla cenzury, podsuwa jej fałszywą wskazówkę, rzekomo pisząc o wynaturzeniach systemu politycznego i administracyjnego kapitalistycznych Stanów Zjednoczonych, mrugając jednocześnie do inteligentnego i domyślnego odbiorcy. 

Nic bardziej błędnego. Taka satyra nie była celem Lema. Poprzez fabularne wplątanie bohatera (nic nieznaczącej kruszyny w porównaniu z gigantyczną instytucją) w machinę biurokratyczną, sieć niedopowiedzeń i fałszywych tropów, autor nie chce wcale wystawić świadectwa systemowi. To tylko środek (bardzo dobrze dobrany) do osiągnięcia celu, którym jest filozoficzna rozprawa na temat podstaw organizujących świat, w którym egzystujemy i to, w jaki sposób my-ludzie możemy zmierzyć się z interpretacją zasad ów świat definiujących. Więc Lem używa zmyłki nie tylko wobec cenzora, z którym przyszło mu się mierzyć w czasach głębokiego PRL. On zwodzi również nas, czytelników.

No właśnie – pozory, fałsz, interpretacje, szyfry. To klucz do zrozumienia Pamiętnika.... Sam bohater oraz osoby, które spotyka, to wydmuszki pozbawione twardych podstaw, które uzasadniałyby ich egzystencję i działania. To papierowe figury służące tylko do wygłaszania bezsensownych tez i wykonujących irracjonalne czynności, które uzasadnia nie tyle zamiar osób je wykonujących, co pewna alegoria, za pomocą której autor książki, jak swego rodzaju istota z wyższego poziomu egzystencji, próbuje wyłożyć czytelnikowi swoją filozofię ontologiczno - epistemologiczną. 

Podobnie jak w Śledztwie, człowiek to stworzenie ubogie poznawczo. Gmach symbolizuje nasz wszechświat, u podstaw którego widzieć chcielibyśmy jasno organizujące go reguły. Nasza ludzka natura nie przyjmuje bowiem do wiadomości tezy poddającej w wątpliwość istnienie takich zasad. Takie przypuszczenie odbiera ludzkiej egzystencji sens, zatem przez całą swoją historię nasz gatunek nadaje szczegółowe znaczenia wszystkim zaobserwowanym składnikom rzeczywistości, systematyzuje pojęcia, semantyka jest naszą największą opoką. To, co niezrozumiałe, ubieramy w szaty "tajemnicy". Wszystko to, co obserwujemy, czego doświadczamy - istnieje dla nas w ramach naszej percepcji, w ramach znaczeń, które nadajemy oglądanym zjawiskom. To sztuczne ubieranie elementów świata w pojęcia może fałszować poprawny obraz rzeczywistości, kamuflować prawdę, udaremniać obiektywny wgląd w naturę kosmosu. Ba, być może nawet uniemożliwia pojęcie i przyswojenie prawdziwej zasady rządzącej bytem - a mianowicie tego, że zasady brak. Nie ma planów, klucza, nic nie ma - jest tylko Gmach, jako niepoznawalny, ale spójny wszechświat, byt emergentny stanowiący dużo większą całość, niż ta antycypowana z właściwości jego elementów. Chociaż i to nie jest pewne - bo czy istnieje ktokolwiek, kto mógłby wyrwać się z semantycznego horyzontu zdarzeń i potwierdzić i tę, karkołomną hipotezę?

Pamiętnik znaleziony w wannie to chyba najbardziej wymagająca książka Stanisława Lema. Może dlatego wśród wszelakich dyskusji i podsumowań twórczości pisarza nie pojawia się tak często jak Solaris, Powrót z Gwiazd, Cyberiada czy Fiasko (powieści skądinąd również genialne). A to wielki błąd - nie można mówić o Lemie i analizować jego dorobku bez znajomości Pamiętnika.... Pozostaje mi tylko zachęcić wszystkich do próby zmierzenia się z tą pozycją. Ekstremalne przeżycia gwarantowane.

Recenzja zamieszczona pierwotnie na Szortal

Tytuł: Pamiętnik znaleziony w wannie
Autor: Stanisław Lem
Wydawca: Agora
Data premiery: 2009
Liczba stron: 216
ISBN: 9788375524130

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz