Zimna kawa
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Bieguny i ich okolice były jednymi z tych miejsc na Ziemi, które najdłużej czekały na swych zdobywców. Nic dziwnego, że od zawsze rozpalały wyobraźnię twórców popkultury. Egmont wydał właśnie „Otchłań zmartwychwstań” – komiks podążający szlakami przetartymi już niejednokrotnie. Ponowna rekonfiguracja znanych motywów nie jest błędem, lecz niezwykle trudnym zadaniem. Trzeba bowiem robić to tak, aby wyszło coś świeżego. W przeciwnym razie – po co?
Scenariusz wydanego rok temu we Francji „Le Gouffre des résurrections” napisał twórca ukrywający się pod pseudonimem HiroDjee – nieznany do tej pory w Polsce. Akcja komiksu toczy się w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku – najpierw w Anglii, a potem na dalekich, mroźnych rubieżach Kanady. Haven, dziedzic fortuny Greenwoodów, włóczy się gdzieś po dalekich krajach, szukając przygód i nie przejmując się rodowym majątkiem. Wielce podejrzany osobnik, niejaki doktor Mattock namawia go na kolejną wyprawę, tym razem za północne koło podbiegunowe. „HMS Acheron” wypływa na Morze Północne dwa lata później i ślad się po nim urywa. Druga żona Havena (pierwsza zmarła po ciężkiej chorobie, podczas jego wojaży) zbiera załogę i rusza na poszukiwania męża. Ślad wiedzie do odległych, skutych lodem wysp kanadyjskich. Nie przyroda będzie jednak największym zagrożeniem dla ekipy ratunkowej. W Arktyce doszło do manifestacji tytułowej otchłani zmartwychwstań, anomalii rzeczywistości, której natura dobrze odpowiada jej nazwie.
Czytelnicy choć pobieżnie znający popkulturę wyłapią mnóstwo tropów i nawiązań. Jednym z najstarszych będzie „Opowieść Artura Gordona Pyma z Nantuckett” Edgara Allana Poego albo „W górach szaleństwa” Lovecrafta. Filmowo przychodzi na myśl „Coś” Johna Carpentera, a nawet rewelacyjny, dopiero co wypuszczony przez Netflix „Frankenstein” Guillermo del Toro. W komiksach mamy chociażby „Łasucha” Jeffa Lemire’a czy całe uniwersum Hellboya Mike’a Mignoli. Celowo na końcu wymieniam skojarzenie najbardziej oczywiste – powieść „Terror” Dana Simmonsa, która doczekała się nawet świetnej serialowej ekranizacji. Zarówno „Terror”, jak i „Otchłań zmartwychwstań” są bardzo swobodnymi, podszytymi sporą dawką grozy i fantastyki interpretacjami niewyjaśnionych wydarzeń z roku 1845. Brytyjska wyprawa badawcza dowodzona przez Sir Johna Franklina, która dotarła do Kanady na pokładach dwóch statków („HMS Erebus” i „HMS Terror”), została uwięziona w lodach Cieśniny Wiktorii. Dan Simmons miał swoją wersję wydarzeń – jego „Terror” jest jedną z najlepszych powieści, jakie napisał. HiroDjee snuje własne przypuszczenia – niezbyt jednak odkrywcze i angażujące czytelnika.
„Otchłań zmartwychwstań” ciągnie oczywiście czytelnika przez mroczne, mroźne krajobrazy – pełne przyprawiających o dreszcze odgłosów, kształtów, a przede wszystkim wystawiających na próbę naszą ludzką cielesność, niedostosowaną przecież do tego rodzaju warunków. Komiks nie zaskakuje jednak niczym – tego rodzaju opowieści survivalowej grozy czytaliśmy nie raz. Sporo tu mistycyzmu, wnoszonego przez postać Sophie, siostrzenicy Havena – są duchy, szamani, Inuici, ale są też żywe trupy i potwory, które pokazują się w całej okazałości, zamiast siedzieć w ciemności i tylko zaznaczać swą coraz bardziej przytłaczającą obecność. HiroDjee nie stopniuje napięcia, nie wciąga czytelnika w narracyjny labirynt, gdzie mogłoby kryć się coś naprawdę przerażającego. Stawia kawę na ławę – już nieco wystygłą i parzoną po raz któryś.
Rysuje Gabriel Rodriguez, znany u nas przede wszystkim z serii „Locke & Key”. To jest swego rodzaju paradoks – bardzo kreskówkowy, łagodny i kolorowy styl Rodrigueza znamy z horrorów, bo tym przecież są zarówno „Locke & Key”, jak i „Otchłań zmartwychwstań”. W przypadku opowieści o rodzinie mieszkającej w rezydencji Keyhouse sprawdza się on bardzo dobrze – estetyka „young adult” jest celowa i kształtująca młodzieżowy całokształt narracji. Jeśli jednak chodzi o omawiany dziś komiks, mam mieszane uczucia. Brakuje immersji, nie czuję się wciągnięty w opowieść, nie jestem na północy Kanady – raczej na „planie” filmu animowanego.
W przypadku komiksu europejskiego Egmont już jakiś czas temu oddał palmę pierwszeństwa na naszym rynku wydawnictwu Lost in Time. Jeśli chce wrócić do rywalizacji na tym polu, to niestety nie takimi komiksami, jak „Otchłań zmartwychwstań”.
Tytuł: Otchłań zmartwychwstań
Scenariusz: HiroDjee
Rysunki: Gabriel Rodriguez
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Tytuł oryginału: Le Gouffre des résurrections
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Les Humanoïdes Associés
Data wydania: październik 2025
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 285
Wydanie: I
ISBN: 9788328178106



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz