środa, 23 sierpnia 2023

Morderca znad Green River: Prawdziwa historia detektywistyczna

Pół roku konfrontacji ze złem


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Wydawnictwo KBOOM wydało w zeszłym roku komiks opowiadający historię z rodzaju „true crime”. Teraz przyszła pora na kolejny, też czarno-biały i też bardzo oszczędny w środkach. Tym razem jednak o wiele mniej skupiamy się na postaci seryjnego mordercy i jego motywacjach – ważniejszy jest tu detektyw, próbujący rozwiązać sprawę.

Autorem scenariusza komiksu „Morderca znad Green River. Prawdziwa historia detektywistyczna” jest Jeff Jensen, syn Thomasa Jensena, policyjnego śledczego, który… między rokiem 1982 a 2001 próbował schwytać jednego z najbardziej nieuchwytnych seryjnych morderców w historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Przedmiotem śledztwa był „The Green River Killer”, Gary Leon Ridgway, oskarżony o zabicie co najmniej czterdziestu dziewięciu kobiet i dziewczyn w stanie Waszyngton. Mordował w latach osiemdziesiątych – głównie prostytutki, z usług których sam korzystał. Schwytano go na początku dwudziestego pierwszego wieku i postanowiono pójść z nim na układ – w zamian za pomoc w identyfikacji i odnalezieniu maksymalnie dużej ilości swoich ofiar (w wielu przypadkach były to nadal zaginione od lat mieszkanki Seattle i okolic) mógł spodziewać się złagodzenia wyroku.


Napisałem za dużo? Nie, przecież to dzieje się na pierwszych stronach komiksu. Wspomniany na początku recenzji, zeszłoroczny album „Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?” również od samego początku jasno mówił, kto jest mordercą. To jest chyba charakterystyczne dla „true crime” – nie szukamy odpowiedzi na pytanie „kto?”, lecz „jak?” i „dlaczego?”. Mamy jednak podstawową różnicę pomiędzy opowieścią o zbrodniach Eddiego Geina a historią morderstw Gary’ego Ridgwaya. W przypadku omawianego dziś albumu zagłębiamy się w umysł śledczego a nie mordercy. Jeff Jensen napisał ten komiks, aby lepiej zrozumieć własnego ojca i wyrazić przez niego swą miłość – tak przynajmniej możemy wyczytać z notek umieszczonych na końcu albumu.


Thomas Jensen i jego ekipa spędzili na rozmowach z Ridgwayem długie pół roku, podczas którego morderca dosłownie mieszkał na posterunku policji. „Morderca znad Green River” jest komiksem bardzo osobistym, przez co nieco hermetycznym, do czego przyczynia się również bardzo reporterski, chłodny sposób narracji. Jeff Jensen wykorzystał notatki ojca i informacje z pierwszej ręki – część rzeczy podobno uprościł, ale nie przeinaczył niczego. Syn dosłownie analizuje postać ojca, pisze, jak śledztwo wpłynęło na jego życie, relacje z rodziną i jak go zmieniło. Pokazuje empatię detektywa Jensena, jego dążenie do pozamykania rozgrzebanych spraw, aby dać rodzinom, żyjącym przez lata w bólu i niepewności, jakieś wyjaśnienia. Trzeba oddać sprawiedliwość każdej ofierze.


Półroczna, codzienna konfrontacja ze złem zilustrowana została przez Jonathana Case’a w sposób bardzo pasujący do tego rodzaju opowieści. Minimalistyczny, surowy, „zimny”, pozbawiony jakichkolwiek cieniowań i wielkiej szczegółowości styl Case’a jest rewelacyjny. Morderca wygląda tu na człowieka zagubionego, niepewnego, niezbyt bystrego, momentami zdającego się nie rozumieć, co się w ogóle dzieje. Aż dziw bierze, że polowano na niego aż prawie dwie dekady. Komiks Jensena i Case’a odcina się tym samym od dziwnej popkulturowej tendencji stawiania seryjnych morderców w centrum narracyjnej uwagi. Bo to nie o Ridgwayu mamy w nim przeczytać – i bardzo dobrze.



Tytuł: Morderca znad Green River. Prawdziwa historia detektywistyczna
Scenariusz: Jeff Jensen
Rysunki: Jonathan Case
Tłumaczenie: Konrad Mikrut
Tytuł oryginału: Green River Killer. A True Detective Story
Wydawnictwo: KBOOM
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: czerwiec 2023
Liczba stron: 240
Oprawa: twarda
Papier: offset
Format: 150 x 230
Wydanie: I
ISBN: 9788396589682

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz