niedziela, 25 kwietnia 2021

Boża inwazja

„Sen bowiem jest istnością też…”

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Boża inwazja” jest drugą częścią nieformalnej „trylogii Valis”. Fabularnie z „Valisem” nie łączy jej jednak nic, poza jedną wzmianką o „starym filmie sprzed lat”, który opowiada o sztucznym satelicie wysyłającym hologram udający rzeczywistość. To nie fabuła, lecz idea łączy obie powieści – podlegające nieustannej ewolucji poglądy Philipa K. Dicka na kwestie Boga, zbawienia i natury rzeczywistości.

W 1979 roku Dick napisał opowiadanie „W okowach powierza, w pajęczynie eteru”. Jego głównymi bohaterami była dwójka ziemskich kolonistów, mężczyzna i kobieta, mieszkający w osobnych schronach na dalekiej asteroidzie. Niejaki Leo McVane próbuje choćby na chwilę zapomnieć o trudnych warunkach bytowych – ucieka w muzykę i fantazje o wykonującej ją pieśniarce. Rybus Rommey ma gorzej – umiera na stwardnienie rozsiane i nie potrafi uciec od rzeczywistości. Ta zbyt mocno o sobie przypomina. Opowiadanie posłużyło za fabularną bazę początku powieści „Valis Regained”, która miała być sequelem „Valisa”. Ekspresowo napisana w marcu 1980 roku, sprzedana została wydawnictwu „Simon and Schuster” – wyszła pod zmienionym tytułem (to już chyba stało się wtedy normą u Dicka) w 1981 roku, jako „The Divine Invasion”. W Polsce wydano ją tylko dwa razy – w 1996 roku w serii „Kameleon” Zyska i S-ki oraz w 2011 roku nakładem Rebisu.


„Boża inwazja” to sfabularyzowane przekonania religijne Dicka i efekt jego ciągłych poszukiwań Boga, jakie prowadził u schyłku życia. Już w „Valisie” pisał, że świat zostanie zbawiony tylko wtedy, gdy dojdzie do „inwazji racjonalności”, która uwolni świat zamknięty w koszmarnym, irracjonalnym Wielkim Czarnym Więzieniu. W omawianej dziś powieści chodzi dosłownie o inwazję Boga. Rybys Rommey (już nie Rybus) staje się tu czymś w rodzaju Matki Boskiej, która w niepokalany sposób poczęła syna. „Ojcem” jest Jah (Jahwe), bóstwo wygnane z Ziemi w 74 roku n.e. po przegranej bitwie z Belialem (zwanym też Adwersarzem). Belial w tej powieści odgrywa rolę gnostyckiego Demiurga – złego i szalonego boga, twórcy Wielkiego Czarnego Więzienia. Leo McVane, przemianowany na Herba Ashera (od hebrajskiego „Jestem, który jestem”), to mąż Rybys, metaforyczny Święty Józef. Herb i Rybys, umierająca podobnie jak w opowiadaniu na nieuleczalną chorobę, to koloniści na odległej planecie, którzy z napotkanym w niewyjaśniony sposób włóczęgą (podającym się za niejakiego Eliasa Tate’a – czyli Eliasza) opuszczają surowy i nieprzyjazny glob. Ciąża w koloniach pozaziemskich oznacza konieczność powrotu na Ziemię. Tak oto pojawia się okazja przeszmuglowania Boga na planetę, dookoła której Adwersarz ustanowił antyboską blokadę. Dojrzewające w łonie Rybys dziecko, któremu już przed narodzeniem nadano imię Emmanuel (Bóg z nami), ma być sposobem Jaha na odbicie naszej planety z łap Beliala. Jah, wypędzony z Ziemi, uwięziony w odległym miejscu we wszechświecie znalazł sposób na powrót na Ziemię i ponowne dotarcie do ludzi.

Ziemskie władze, dziwna dwugłowa hydra złożona z Kościoła Chrześcijańsko-Islamskiego i komunistycznej partii, nazywanej Światopoglądem Naukowym, zostają zaalarmowane o zbliżającym się statku. Jako nieświadomi wykonawcy poleceń Beliala, przekonani o inwazji złych mocy na Ziemię, szefowie obydwu współrządzących organizacji muszą powstrzymać „Bożą inwazję”. Dochodzi do katastrofy – Elias znika nie wiadomo gdzie, Herb zapada w śpiączkę i czeka na nową śledzionę, a Rybys umiera. Dziecko jednak udaje się uratować. Niestety w wyniku wypadku Manny doznał uszkodzenia mózgu – gdy dorasta nic nie pamięta, nie wie, że jest inkarnacją Jaha i nie zna celu swej podróży na Ziemię. Boża inwazja się nie udała. Ale czy aby na pewno? Manny’ego adoptuje sam Elias Tate (pojawia się i znika jak na zawołanie!) i gdy chłopiec kończy sześć lat trafia do szkoły specjalnej. Tam poznaje dziewczynkę o imieniu Zina, która okazuje się skrywać wielką tajemnicę i jest kluczem do odzyskania pamięci przez chłopca. Czy świat czeka ocalenie? A może Dies Irae, Dzień Gniewu, pożoga i anihilacja?


Mija kilka lat. Manny przypomina sobie kim jest naprawdę, ale zaczyna powątpiewać w szczere intencje koleżanki – swej opiekunki, nauczycielki i powierniczki. Zina okazuje się bowiem równie boską istotą jak Emmanuel – zaprasza go do swojego własnego, wykreowanego (nierealnego z punktu widzenia Manny’ego) świata, w którym religia, Bóg, Diabeł i ich odwieczna walka są zmarginalizowane, nieistotne. Walka o ocalenie świata (którego?!) toczy się już na kilku płaszczyznach. Manny zaczyna także podważać sens swojej misji, nie wie sam czy powinien Ziemię zniszczyć, czy ocalić. Zina, poprzez wciągnięcie go do swego wyimaginowanego świata próbuje mu pokazać, że dobro można znaleźć w samych ludziach, bez konieczności angażowania do tego boskich mocy.

U podstaw „Bożej inwazji” stoi znowu starożytna gnoza, choć już w nieco mniejszym stopniu niż w „Valisie”. Dick czerpie garściami z Kabały, doktryny judaizmu a także ze Starego Testamentu. Mamy do czynienia z lekko zmodyfikowaną filozofią poprzedniej powieści i przedstawioną „w praktyce” a nie poprzez cytaty z „Egzegezy” Konioluba Grubasa. Plazmatem jest tu Elias Tate, prorok Eliasz, który jako Słowo Boże nawiedzał w najróżniejszych okresach czasu wybitne ludzkie jednostki. Tora, czyli inna postać Słowa Bożego, to kod wszechświata, czyli tak naprawdę całej rzeczywistości. Większość postaci w powieści to „awatary” ludzi i nadnaturalnych istot z starożytnych pism. Dickowi nie chodziło jednak w „Bożej inwazji” o sam wykład na temat swojej „kosmogonii dwuźródłowej”, o której rozpisał się w „Egzegezie” i pokazywanie „na ludzikach” o co chodzi. Najważniejszym zagadnieniem powieści jest bowiem prawda o istocie Boga i rzeczywistości (jak zwykle) oraz teodycea (nigdzie jeszcze tak dużo o tym zagadnieniu nie pisał).

U podstaw „kosmogonii dwuźródłowej” stała dialektyka „Demiurg/Bóg prawdziwy”. Te dwie strony jednego medalu miały, poprzez wzajemne tarcia i oddziaływanie, tworzyć świat zrównoważony i zróżnicowany. Demiurg (Belial) wyrwał się jednak z łona Jedni zbyt szybko i wypaczył istnienie – skazał ludzi na ból i cierpienie. Beliala trzeba usunąć, czego ma dokonać w czasach ostatecznych sam Bóg. W „Bożej inwazji” chodzi o inną dialektykę – ta pierwotna się nie udała i nigdy już nie będzie miała racji bytu. Manny reprezentuje w powieści męski aspekt Boga, który jasno definiuje rzeczywistość. Byt jest jaki jest i jest taki, bo inny być nie może. Męska natura Boga uwiązana jest w realności, pragmatyzmie i fatalizmie – choćby nie wiadomo jak okrutne konsekwencje miałoby to nieść dla ludzkości. Choroby, wypadki, szara codzienność – to już nie „zło” lecz sama natura rzeczywistości, konieczność. W takim układzie zgładzenie Beliala nie poprawi sytuacji – wadliwy świat trzeba zniszczyć, wypalić do cna i przywołać Dies Irae. Ale Manny nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest „Bogiem niekompletnym” – kiedyś bowiem doszło do rozdarcia jego natury.


Zina jest żeńskim aspektem Boga, Torą, Bożą Mądrością (Hagia Sophia), Słowem Bożym w najczystszej postaci. Bardzo dużą część powieści zajmują długie teologiczne dysputy Ziny i Manny’ego, w których dziewczynka próbuje w niebezpośredni sposób uświadomić Bogu, że bez niej nie jest Bogiem Prawdziwym. Dopiero gdy pod koniec powieści dochodzi do ich zjednoczenia, udaje się pokonać Beliala definitywnie bez konieczności zniszczenia świata. Żeński pierwiastek Boga to romantyzm, eskapizm, radość i zamiłowanie do fikcji. To, dlatego Zina wykreowała swój własny, kieszonkowy wszechświat, do którego zaprosiła Manny’ego. Chłopiec twierdzi, że jest jeden świat, ten stworzony przez Demiurga, zły i skalany. Uważa, że „realność” to najważniejsza cecha wszelkiego bytu, bo bez niej byt zanika. Świat Ziny to rzeczywistość życzeniowa, wymarzona, niekonieczna, przygodna – a więc nieprawdziwa. Ale Zina uważa, że te wszystkie „wymyślone światy”, wewnętrzne uniwersa wszystkich ludzi, sny i marzenia to też rzeczywistości. „Sen bowiem jest istnością też…” – dzieci cytują Williama Butlera Yeatsa a chłopiec musi w końcu przyznać rację dziewczynce. Ludzie mogą kreować rzeczywistość – ich pragnienia, wiara, miłość, nadzieja i poświęcenie to moce, z którymi mogą stawić czoła napierającej, „złej” realności bytu.

To od ludzi zależy, jaki będzie świat. Eliasz niesie pod koniec powieści przesłanie, jakże podobne do tego, które wygłosiła dwuletnia dziewczynka, awatar Valisa, w poprzedniej powieści. „Obudźcie się! (…) Nikt nie ucieknie od odpowiedzialności, nawet sam Bóg we wszystkich swych postaciach! Otrząśnijcie się i zacznijcie żyć!”. Ludzie powinni przejmować inicjatywę, nieść „agape”, czyli bezinteresowną miłość bliźniego, altruizm, wiarę i nadzieję, a drogowskazem powinien być Bóg. „Trudno w to wszystko uwierzyć” – mówi Herb Asher do Rybys. Ta ripostuje: „Na tym polega monoteizm”. A Belial ostatecznie upadł nie w starciu z boskością, lecz z człowieczeństwem.


„Nie żyjemy w najlepszym z możliwych światów” – Philip K. Dick jednoznacznie neguje teodyceę Gottfrieda Leibniza. Dlaczego wszechmogący, dobry Bóg pozwala na zło? Dlaczego Rybys musiała zachorować na stwardnienie rozsiane? Czy Bóg mógłby ją doświadczyć w mniej bolesny sposób? Gdzie jesteś, Boże? Gdzie się chowasz? Dlaczego ludzie z Biblii obcowali z Tobą na co dzień, a teraz szukaj wiatru w polu? Czy Fryderyk Nietzsche miał jednak rację? Umarłeś i to my sami Cię pochowaliśmy? Zina cały czas czyni wyrzuty Manny’emu: Nie niszcz świata! Uratuj go! Wylecz chorego, zapobiegnij wypadkowi, nie bądź taki zimny! „Mówisz o obecności jako o esencji rzeczywistości, a tak naprawdę jesteś cały czas nieobecny!”.

Otóż, w świetle idei tłumaczonej fabułą „Bożej inwazji”, wyjaśnienie jest proste. Wypadki samochodowe, cierpienie chorych na raka, całe to „zło” nie jest intencjonalne. To element natury wszechświata, jego niemal właściwość fizyczna, fluktuacje chaosu. Bóg nie ma na to wpływu. Jako byt zunifikowany, zbudowany z dwóch dopełniających się pierwiastków, jest po prostu symbolem dającym nadzieję, drogowskazem i motywatorem. Ale sama siła sprawcza, inicjatywa, umiejętność kreacji i czerpanie natchnienia, otuchy i pocieszenia z własnych „wewnętrznych światów” jest powinnością ludzką, nie boską.

„Boża inwazja” to rozmowa Dicka z Bogiem. A tak właściwie monolog – autor nie oczekuje odpowiedzi, szuka tylko ich prawdopodobnych wersji i wyraża swe wątpliwości. Omawiana dziś powieść jest jedną z najbardziej hermetycznych w całej karierze Philipa K. Dicka. Znajomość „Valisa” pomaga ją zrozumieć, choć i wtedy nie jest to łatwym zadaniem.



Tytuł: Boża inwazja 
Tytuł oryginalny: The Divine Invasion 
Autor: Philip K. Dick 
Tłumaczenie: Lech Jęczmyk 
Wydawca: Rebis 
Data wydania: 2011 
Rok wydania oryginału: 1981 
Liczba stron: 312 
ISBN: 9788375101195

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz