Spalić by to trza do fundamentów, dopiero wtedy byłby z tym domem porządek!
Około czterdziestoletni, biedujący dziennikarz aspirujący do bycia wielkim pisarzem, wynajmuje mieszkanie w centrum Londynu. Znajduje się ono w starym, zaniedbanym domu na końcu ślepej uliczki, gdzie gromadzi się mrok i stada bezpańskich kotów. W domu tym, oprócz gospodyni i pokojówki, nikt od lat już nie mieszkał – narrator jest teraz jedynym lokatorem. Mieszkanie jest ciemne, zawilgocone, przytłaczające ponurą atmosferą i zimne jak grobowiec. I mimo, iż położone w centrum metropolii, nie słychać w nim jazgotu miasta, lecz chrobot szczurów i z rzadka pijackie hałasy domniemanego syna właścicielki.
Opowiadanie „Tajemniczy lokator” Algernona Blackwooda, jest trochę starsze od słynnych „Wierzb” oraz „Wendigo”. Kronikarski zapis wydarzeń, które miały miejsce pomiędzy wrześniem a grudniem bliżej nieokreślonego roku, jest bardzo subiektywną relacją narratora, który od pewnego momentu zaczyna zauważać zmiany w swym otoczeniu i własnym zachowaniu. Pisarz jest samotny, ubogi i nieszczęśliwy. Odosobnienie, grobowa cisza, mrok i wynikające z tego wyostrzenie zmysłów, łaknących deficytowych ciągle bodźców, pogłębiają wrażenie niesamowitości. Pojawiają się nowe odgłosy, których obecności nie da się zdroworozsądkowo wyjaśnić. Właścicielka i pokojówka zdają się coś ukrywać, w ich spojrzeniu da się zauważyć niczym nieuzasadnioną trwogę pomieszaną z fascynacją. W mieszkaniu czuć budzącą grozę obecność, za drzwiami coś nasłuchuje i szybko usuwa się w mrok, gdy tylko narrator wygląda na korytarz.
Pisarz mimochodem wspomina, że w jego rodzinie, w linii męskiej, co kilka pokoleń pojawia się choroba psychiczna. Mówi, też o tym, że kilka lat wcześniej cierpiał na somnambulizm, ale się wyleczył. Może to tłumaczy porozrzucane po całym mieszkaniu ubrania, wieczne pióra zmieniające swe położenie oraz narastającą frustrację i agresję narratora. Ale czy aby na pewno? Skąd się biorą całe strumienie przerażających myśli i idei, których pochodzenie zdaje się obce bohaterowi? Czy ktoś lub coś je podszeptuje?
„Tajemniczy lokator” to ghost story – werdykt na temat tego, czy mamy tu do czynienia z prawdziwym nawiedzeniem, czy projekcją umęczonego umysłu, każdy czytelnik wyda sam. Algernon Blackwood, którego sto pięćdziesiątą rocznicę urodzin obchodzimy właśnie dziś, napisał jedną z najlepszych opowieści o duchach, jakie kiedykolwiek przeczytałem – mówi ona o paranoi i duchowym cierpieniu, wynikającym nie tylko fizycznej, ale i społecznej izolacji. Na ten szczególny aspekt zwraca uwagę zakończenie opowiadania.
Tytuł: Tajemniczy lokator
Tytuł oryginalny: The Listener
Autor: Algernon Blackwood
Rok publikacji oryginału: 1907
Miejsce publikacji oryginału: zbiór „The Listener and Other Stories”
Gatunek: groza
Publikacje w Polsce:
„Wendigo i inne upiory” (C&T, 2006)
Fajny wpis dzięki za polecenie akurat ten autor jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńPolecam całą Bibliotekę Grozy z Wydawnictwa C&T. Redakcja robi niesamowitą robotę.
UsuńO tak, zbiór Blackwooda jest mega świetny. "Tajemniczy lokator" jest wyjątkowym opowiadaniem.. Choć czy można mówić o wyjątkowości jakiegoś innego opowiadania kogoś kto napisał "Wierzby" będące być może najlepszą opowieścią grozy wszech czasów? Tak czy inaczej cały zbiór Blackwooda zasługuje na uznanie. Jeszcze nie spotkałem się w żadnym innym tomiku aby tak wiele świetnych opowieści się znalazło.
OdpowiedzUsuńWracając do "Tajemniczego Lokatora" Nie wiem czy to nie trochę autobiograficzna opowieść, jak mi się zdaje ze wstępu do tomiku, sam Blackwood był wagabundą kawalerem, który nie założył rodziny...
Grot