niedziela, 23 grudnia 2018

Letnia noc

Koniec dzieciństwa

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Letnia noc” Dana Simmonsa pojawiła się ponownie w Polsce. Powieść ta, wydana pięć lat po jednym z największych hitów Stephena Kinga, jest nieustannie z nim zestawiana – grupa dwunastolatków walczy z nadnaturalnym złem w idyllicznie naszkicowanym amerykańskim miasteczku. Dan Simmons stwierdził w wywiadzie, że przeczytał „To!” dopiero w latach dziewięćdziesiątych, podobnie zresztą uczynił Stephen King z „Letnią nocą”. Porównywali potem wzajemnie fabuły obydwu powieści, szukając z zapałem punktów wspólnych i różnic.

Obie książki wyrosły zatem na jakimś wspólnym gruncie doświadczeń autorów, jakby nie było – rówieśników. Pisarze musieli czuć te same strachy w dzieciństwie, oglądali podobne filmy, czytali podobne książki i przywołali w swych powieściach ten sam rodzaj nostalgii za minionym czasem. Akcja „Letniej nocy” dzieje się w wakacje roku 1960, w niespełna dwutysięcznym miasteczku Elm Haven w Illinois. Stoi tu stary, masywny i sprawiający wrażenie skąpanego w sepii budynek Old School Central. Uczniów zastajemy podczas ostatniej lekcji roku szkolnego, która jest jednocześnie ostatnią lekcją w tej szkole w ogóle – jesienią pójdą do nowej, a stara zostanie zabita deskami. Za chwilę rozpoczną się upragnione wakacje – główny bohater, prawie dwunastoletni Dale Stewart, wraz z młodszym bratem i zgraną paczką przyjaciół marzą tylko o tym, aby wsiąść na rowery i ruszyć ku przygodzie. Niestety, jeden z uczniów znika w tajemniczych okolicznościach, po zejściu do mrocznych piwnic tego ponad osiemdziesięcioletniego budynku. Chłopaki mają już plan na lato – odnaleźć kolegę i odkryć sekrety złowrogiej budowli. Będą śledzić podejrzanych nauczycieli i woźnego, popilnują rodziny zaginionego kumpla i pogrzebią w historii szkoły oraz samego miasteczka. Zaczyna się przygoda.


Dan Simmons sam miał dwanaście lat w 1960 roku i, jak przyznał, to jego własne doświadczenia i wspomnienia zainspirowały go do napisania tej historii. Dale i Lawrence Stewartowie to sam Simmons i jego młodszy brat. Elm Haven to miejsce podobne do tego, w jakim dorastali. Autor podkreśla, że „Letnia noc” to opowieść przede wszystkim o magicznym czasie dzieciństwa i tajemnicach, które tylko w tym okresie życia miały swą czarodziejską aurę. Potworny horror, który pojawia się w powieści nie był jego głównym celem. Kumple Dale’a to ekipa różnorodnych, bardzo wyraziście nakreślonych i chyba wręcz podręcznikowych typów – każdy z nich ma swoje smutki, namiętności i problemy. Jest przywódca paczki, ministrant pochodzący z wielodzietnej, katolickiej, irlandzkiej rodziny, silny i zdecydowany twardziel. Jest też nieco bogatszy chłopak, trzymany bardzo krótko na znienawidzonej smyczy przez nadopiekuńczych rodziców. Mamy nerwusa-szajbusa-łobuza-jedynaka, mieszkającego tylko z zaniedbującą go matką, która szuka miłości w butelce whiskey i objęciach różnych podejrzanych indywiduów. Jest w końcu niesamowicie inteligentny, otyły, przedwcześnie dojrzały wrażliwiec-outsider, który żyje z ojcem-alkoholikiem. Kogo mamy jeszcze? Brutalnych szkolnych osiłków w czarnych kurtkach z nożami sprężynowymi i włosami ociekającymi brylantyną; klasową piękność, w której wszyscy się podkochują; chłopczycę z biednej rodziny i przemądrzałych buców, których nikt nie lubi. Słowem – menażeria jaką znamy, darzymy sympatią i którą widzieliśmy już niejeden raz.

„Letnia noc” jest bardzo dobrze napisaną, przygodową powieścią o młodzieży dla młodzieży, choć oczywiście i dorośli czytelnicy będą się przy niej dobrze bawić. To bowiem ucieczka do wspomnień z lat dzieciństwa i wczesnego nastoletniego życia, ale takich ubarwionych nieco romantyczną nostalgią. Podrasowanych marzeniem o przygodzie, znaną z książek, która nigdy nam się nie przytrafiła. To opowieść o jedenastoletnich dziadkach współczesnych jedenastolatków osadzona w czasach bardzo odmiennych od dzisiejszych. Chłopaki wskakiwali na swoje ukochane jednoślady rano i znikali na całe dnie, wracając wieczorami, zmęczeni, brudni, głodni i z ranami na łokciach i kolanach. Rodzice nie śledzili ich GPSem, nie wydzwaniali na komórki, nie trzęśli się ze strachu na myśl o bitwie na kamienie, kąpieli w miejscu zabronionym lub samodzielnej wycieczce w głąb lasu. Bronić się przed szkolnymi gnębicielami trzeba było samemu, bo starzy wzruszali tylko ramionami. Nikt nie widział nic dziwnego w tym, że dzieciaki biegały ze scyzorykami w kieszeniach. Mimo wszystko jednak chłopaki z Elm Haven wiedzieli, że jeśli coś przeskrobią, czeka ich nieodwołalna kara z laniem włącznie. Wydawać by się mogło, że wtedy, „w tamtych czasach”, dojrzewali szybciej.

Wakacje roku 1960 okazują się szczególne dla naszych bohaterów. Wszystko to, co im się przydarzyło, czego doświadczyli jako paranormalni detektywi, zakończyło nieodwołalnie ich dzieciństwo. Zostają zostawieni sami sobie, nikt z dorosłych nie wierzy w ich rewelacje, nikt nie traktuje poważnie informacji o wprost piekielnym zagrożeniu, jakie zawisło nad miasteczkiem. Chłopaki biją głową w mur, potem ukrywają prawdę w obawie przed dziecięcym szpitalem psychiatrycznym i ostatecznie z wszystkim muszą poradzić sobie samodzielnie. Sami muszą walczyć o swoje życie.

Fabuła „Letniej nocy” jest zupełnie prosta, jednokierunkowa i co tu dużo mówić, dość przewidywalna. Jednak Dan Simmons o wiele bardziej niż na samej historii, akcji i walce z prawdziwie przerażającym przeciwnikiem, skupia się na kreowaniu postaci bohaterów, ilustrowaniu samego miasteczka i charakterystyce czasów swojego własnego, jakby nie patrzeć, dzieciństwa. Pokazuje świat, który przeminął i już nie wróci, pisze o inicjacji i utracie niewinności. Przygodowa narracja powieści dominuje nad nastrojem grozy, jest makabra i ciarki na plecach, ale w bardzo lekkim, rozrywkowym wydaniu. Wszystkie te magazyny grozy, czytane w świetle latarki, chowane w dzieciństwie pod kołdrą, urzeczywistniają się w powieściowym Elm Haven.

„To!” Stephena Kinga to nie jedyne skojarzenie, które przychodzi na myśl podczas czytania „Letniej nocy”. Znacie na pewno opowiadanie Kinga pod tytułem „Ciało”, które dorobiło się w 1986 roku świetnej, moim zdaniem lepszej niż oryginał, filmowej wersji. Z tego samego roku pochodzi też rewelacyjny film „The Goonies” w reżyserii Richarda Donnera. Tęsknotę za minionym, nieco odrealnionym, dzieciństwem przywołuje Ray Bradbury z jego „Słonecznym winem” i „Jakiś potwór tu nadchodzi”. W tym samym roku co „Letnia noc” wychodzą „Magiczne lata” Roberta McCammona, a ze współczesnych produkcji mamy oczywiście, świetnie zrobiony i czerpiący garściami z dorobku poprzedników, serial „Stranger Things”. Każdy, kto choć trochę lubi wymienione historie, powinien przenieść się wraz z Danem/Dale’em do tych letnich nocy sprzed niemal sześćdziesięciu lat – do epoki widzianej już raczej jako szereg pewnych symboli. Takich, których każdy z nas będzie kiedyś potrzebował.



Tytuł: Letnia noc
Tytuł oryginalny: Summer of Night
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: listopad 2018
Rok wydania oryginału: 1991
Liczba stron: 728
ISBN: 9788381164986

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz