niedziela, 28 października 2018

Pełnia piękna

Seksapokalipsa

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Szortal i została tam pierwotnie zamieszczona.

„Pełnia piękna” jest ostatnią książką Palahniuka, która została przetłumaczona na język polski. W roku 2014, podczas słynnego San Diego Comic Con, kiedy to rzeczona powieść miała swą amerykańską premierę, autor powiedział na jej temat kilka ciekawych rzeczy. Podobno oryginalny tytuł tej „absolutnie pornograficznej książki” miał brzmieć „Fifty Shades of the Twilight Cave Bear Wears Prada” i jest to rzecz, którą chciałby napisać sam markiz de Sade. Zapowiada się ostro.

Penny Harrigan, dwudziestokilkuletnia „dziewczyna z Omahy”, pracuje w wielkiej nowojorskiej kancelarii prawnej. Na razie jako popychadło, „podaj, przynieś, pozamiataj”. Traf chciał, że pewnego dnia zwrócił na nią uwagę bardzo ważny klient – Cornelius Linus Maxwell, megaplayboy, kochanek najpotężniejszych kobiet na świecie, stały bywalec okładek kolorowych pism, multimilioner, który zbił fortunę w branży high-tech. Związek Penny i Maxwella to szokująca karykatura wydarzeń z serialu „Masters of Sex” – Maxwell, z notatnikiem w ręku, przeprowadza na Penny skomplikowane eksperymenty seksualne, trzymając ją w stanie permanentnej, niewyobrażalnej i niemalże zabójczej rozkoszy. Penny, zachłyśnięta swą nagłą, przytłaczającą popularnością w serwisach plotkarskich i oszołomiona życiem sprowadzonym tylko do reakcji na cielesne bodźce, szybko orientuje się, że jej partner chce wypuścić na rynek serię kobiecych kosmetyków do pielęgnacji intymnej marki „Pełnia piękna” i masę najróżniejszych seks zabawek.

Coś diabolicznego kryje się w planach C. Linusa Maxwella (zwanego nie wiedzieć czemu „Fallinusem”) – jego poprzednia partnerka zaczyna wariować i prześladować Penny. Próbuje ostrzec ją przed bliżej nieokreślonym niebezpieczeństwem. Na domiar złego żeńska część populacji świata wpada w jakąś masową histerię – „Pełnia piękna” okazuje się najpopularniejszym produktem w historii a mężczyźni stają się zbędni. Hasło „Cokolwiek facet potrafi mi zrobić, ja potrafię to lepiej!” jest mottem nowego, post seksualnego społeczeństwa, w którym kobiety porzucają wszystko na rzecz erotycznego samospełnienia, a zewsząd dobiega dźwięk tajemniczych urządzeń na baterie. Ba, baterie alkaliczne stały się wręcz towarem pierwszej potrzeby. Na spekulacjach miedzią i cynkiem, czyli surowcami potrzebnymi do ich produkcji, można dorobić się fortuny, a brak baterii w sklepach wywołuje ogólnokrajowe zamieszki. Następuje tak zwany „efekt pełni piękna”, ponieważ te same kobiety, które stoją w kilometrowych kolejkach po nowe produkty Maxwella, kupują również inne podobne rzeczy – te same brzydkie buty na koturnach albo kolejne tomy powieści o paranormalnych romansach.


Wszyscy jesteśmy uzależnieni od hedonizmu, jakże łatwo nami manipulować. Którą reklamę piwa facet zapamięta bardziej – tę, w której kufel podaje mu kolega z siłowni, czy laska w mini bikini? Żyjemy w supernowoczesnym świecie, gdzie musimy cały czas podkreślać swój status materialny, pozycję społeczną, podążać za trendami, dać się porwać. Wszystko po to, aby nie wypaść z czołówki peletonu, choć nikt już nie pamięta, gdzie pędzi cały ten tłum. Kultura masowa i nowoczesne techniki marketingowe zaczynają wyciągać na wierzch nasze pierwotne instynkty, zaczynają manipulować nami w sposób, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy. To pierwsza droga do interpretacji powieści.

„Pełnia piękna” może być odczytywana jako powieść antyfeministyczna – sam autor nieco prowokacyjnie powiedział, że to książka przede wszystkim dla kobiet. Ależ są tu stereotypy! Penny ma dwie lokatorki – ognistą Latynoskę i flegmatyczną Azjatkę. Pierwsza to mix Penelope Cruz i Jennifer Lopez, która skopie tyłek każdej przeciwniczce, krzycząc „Ay caramba!”. Druga to poruszająca się w absolutnej ciszy, wiecznie milcząca dziewczyna, szukająca wszędzie drzewek bonsai do przycięcia albo skrawków papieru na origami. Kobiety przemieszczają się zawsze stadami, sterowane w wyrachowany sposób. Wielki, różowy wieżowiec w centrum Nowego Jorku, gdzie ma siedzibę firma Maxwella, nazywają statkiem-matką i ustawiają się pod nim w kilometrowych kolejkach. Mizoginia zdaje się dosłownie skraplać między kartkami powieści – choć niektórym czytelnikom może się zdawać, że są to zupełnie inne płyny.

Trzeba jednak zauważyć, że konwencja, jaką obrał Palahniuk, zbliżona jest do zwariowanego filmu animowanego, szalonego snu, przesadzonej groteski i satyry. Pisarz wciska twarz czytelnika prosto w ociekająca śluzem fabułę, zostawiając niewielkie szanse na spojrzenie z szerszej perspektywy. Bo tak trzeba czytać „Pełnię piękna” – z pewnego dystansu. Autor mówi, że społeczna legitymizacja ról kobiety ma zawsze więcej wspólnego z modą i wykrzykiwanymi przez megafon idiotycznymi hasłami niż z faktycznymi potrzebami kobiet. Kobieta może siedzieć w kuchni przy garach albo być samodzielną, niezależną od nikogo panią prezydent. A co z całym spektrum pomiędzy? Penny Harrigan chce czegoś więcej niż prosta dychotomia, narzucona przez odwieczną walkę wyemancypowanego feminizmu i konserwatywnego patriarchatu. To, że te dwa końce słychać najgłośniej, jeszcze nic nie znaczy, dość już „ambicji z drugiej ręki”! Ale spójrzmy na Babę Szarobrodą, seksualną wiedźmę, żyjącą w jaskini na zboczu Mount Everest, żeńską wersję Mistrza Yody, u której terminował sam Ron Jeremy! Na nią nie wpłynęły żadne społeczne oczekiwania – jak na tym wyszła? Wyciągnijcie wnioski sami.

„Pełnia piękna” to powieść bez żadnych eksperymentów formalnych, chyba najprostsza fabuła jaką Palahniuk kiedykolwiek napisał. Nie ma tu żadnych charakterystycznych „refrenów”, nie ma podcoelhizowanych aforyzmów, rwanej i przetasowanej czasoprzestrzennie narracji. Mamy za to opowieść o seksapokalipsie, symbolizowanej przez gigantyczny, różowy grzyb atomowy, który lepiej oglądać z daleka. Kończymy czytanie Palahniuka, przynajmniej na jakiś czas. W maju tego roku miała miejsce premiera jego najnowszej powieści, zatytułowanej „Adjustment Day” – trzymam kciuki za sprowadzenie jej do Polski.


Tytuł: Pełnia piękna
Tytuł oryginalny: Beautiful You
Autor: Chuck Palahniuk
Tłumaczenie: Krzysztof Skonieczny
Wydawca: Niebieska Studnia
Data wydania: marzec 2016
Rok wydania oryginału: 2014
Liczba stron: 272
ISBN: 9788360979488

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz