niedziela, 29 lipca 2018

Październikowa kraina

Coś pięknego tu nadchodzi

Artykuł należy do cyklu XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek dziewiąty.

Ray Bradbury pisał już od najmłodszych lat. Wspomnienia z dzieciństwa przywoływał w trakcie całej kariery pisarskiej – z niecierpliwością czekam na decyzję jakiegokolwiek wydawnictwa o wznowieniu „Słonecznego wina”, które wyszło w Polsce raz, przed ponad pięćdziesięciu laty. Nie jest to powieść autobiograficzna, lecz, jak to sam autor przyznawał, rzecz luźno inspirowana wydarzeniami z jego bardzo wczesnej młodości. Zanim jednak magiczne „Słoneczne wino” pojawi się znowu w księgarniach, możemy zajrzeć do innych opowiadań z początków kariery Bradbury’ego – wydawnictwo C&T wydało przed dziewięciu laty zbiór „Październikowa kraina”. Żałuję, że nie przeczytałem tego wcześniej.

W 1947 roku Bradbury zadebiutował zbiorem „Dark Carnival”, z którego po kilku latach wybrał piętnaście opowiadań, dopisał cztery i w ten sposób w 1955 roku wydano „The October Country”. Nie dziwi mnie fakt, że sięgnęło po niego nasze wydawnictwo specjalizujące się w klasycznej grozie sprzed stulecia – opowiadania Bradbury’ego stoją w tym samym rzędzie co teksty Blackwooda, Machena, Grabińskiego czy Chambersa. To dokładnie taki sam sposób operowania niedopowiedzeniem, takie samo szarpanie kurtyny skrywającej prawdę o naszej rzeczywistości, podobne próby okiełznania niesamowitego – i tak samo jak u wspomnianych mistrzów nie tylko na uczuciu grozy się kończy. Ray Bradbury pisze o kondycji moralnej ludzkości, o człowieku, tym co go definiuje, ogranicza, wynosi ponad inne elementy świata oraz co powoduje, że czasami to wyniesienie jest tylko złudzeniem. Pisze o życiu, jego właściwościach i wartościach, obsesjach, przemijaniu, tęsknocie za przeszłością. I w końcu pisze też o śmierci. Niektóre opowieści przypominają odcinki „Strefy mroku”, niektóre poetyckie narracje Edgara Alana Poego a niektóre satyryczne, komediowe opowieści z dreszczykiem. Wszystkie charakteryzuje jedna cecha – są przepięknie napisane.


W 1942 roku Bradbury napisał opowiadanie „Jezioro” i, jak wspomina, osobiście popłakał się ze wzruszenia. Uznał, że ta bardzo autobiograficzna historia idealnie ukazała stan jego bardzo młodej jeszcze, bo dwudziestodwuletniej duszy. Opowieść o dwunastoletnim chłopcu, który, w ostatnim dniu wakacji, na opustoszałej plaży szuka śladów dziewczyny – swej zaginionej w odmętach jeziora pierwszej miłości, chwyta za serce. Jest to jedno z kilku opowiadań „Październikowej krainy”, w których mamy do czynienia z narracją dziecięcą, gdzie obserwujemy świat poprzetykany elementami baśniowymi, ulotnymi – taki jaki pamiętamy z niewyraźnych, podkoloryzowanych wspomnień z dzieciństwa. Inne tego rodzaju opowiadania to równie wzruszający „Emisariusz”, czyli smutna opowieść o nieuleczalnie chorym chłopcu, który niedostępny dla niego świat zza okna poznaje poprzez swojego psa-wysłannika, przynoszącego mu zapachy, kawałki ziemi i szum wiatru zaplątane w swojej sierści. Wspomnieć tu należy także „Pajacyka z pudełka”, gdzie tytuł jest idealną metaforą przesłania Bradbury’ego oraz trochę mniej poetyckie a przypominające nieco estetykę „Soku z żuka” czy „Hotelu Transylwania” teksty „Lokator z piętra” i „Rodzinny zjazd” (ciekawostka – to drugie opowiadanie naprawdę zainspirowało twórców „Rodziny Addamsów” do stworzenia znanej wszystkim wesołej, makabrycznej familii).

Pod niby wesołą i niepoważną estetyką „Rodzinnego zjazdu” kryją się jednak poważne pytania o tolerancję wobec inności i o miłość, której siła przezwycięża wszelkie uprzedzenia. Główny bohater, członek bardzo ekscentrycznej rodzinki oraz jego wuj, który dorobił się własnego opowiadania („Wuj Einar”) zmagają się z uczuciem bycia nie na miejscu i ze swoją odmiennością – w obydwu przypadkach to czyjaś miłość jest dla nich ostoją i ratunkiem. Nie wszędzie jednak jest tak wesoło – smutny, zahukany przez otoczenie, mały osobnik z „Karła”, pierwszego opowiadania zbioru, jest tego najlepszym przykładem. Conocne wizyty w lunaparku, gdzie bileterem jest duży ciałem, lecz skarlały duchem okrutnik, są dla niego jedyną okazją, aby udowadniać sobie samemu, że „nie szata zdobi człowieka”. Bo to właśnie karzeł ma tu duszę imponujących rozmiarów. 

Izolacja, wyobcowanie, samotność w tłumie, brak wsparcia z jakiejkolwiek strony, zrozumienia, empatii i problemy z komunikacją to kolejne motywy, które odnajdziemy w opowiadaniach zbioru. Mąż nie słucha swojej przerażonej żony (moje ulubione, znakomite opowiadanie „Następna”), jedna siostra puka się w czoło słysząc „rewelacje” drugiej siostry („Burzowiec”), nikt nie wierzy w ani jedno słowo człowieka, który twierdzi, że jego własny szkielet jest obcym, knującym przeciw niemu, tworem („Szkielet”) i wszyscy pobłażliwie traktują pewną rozhisteryzowaną matkę, która uważa, że jej nowo narodzone dziecko życzy jej śmierci („Mały skrytobójca”). Bardzo łatwo się roześmiać, spojrzeć z góry i zbagatelizować wariactwa „ekscentryków”. Zwłaszcza, że nie ma dowodów na prawdziwość ich zeznań. Ray Bradbury prowadzi jednak fabułę opowiadań tak, że po początkowym niedowierzaniu i dystansie do tego co się dzieje, szybko wchodzimy w buty protagonistów i zaczynamy im wierzyć. Bez jednoznacznych dowodów, bazując tylko na przeczuciu, które jest coraz silniejsze w miarę postępu wydarzeń.


Ray Bradbury pisze o ludziach ogarniętych obsesjami, fascynacją dziwnością, dotkniętych poważnym wynaturzeniem w odbiorze rzeczywistości, którzy poprzez swoje fobie paradoksalnie dążą do samodestrukcji i urzeczywistnienia swych obaw. Bohaterowie „Następnej”, „Szkieletu”, „Małego skrytobójcy”, „Wiatru” i „Naznaczonej ogniem” walczą przede wszystkim ze sobą. „Ja”, „moje ciało” i „mój charakter” staje się moim największym wrogiem. Wtedy zazwyczaj uciekamy od życia. Możemy uciekać od prawdy o sobie („Karzeł”, „Wuj Einar”); od niesprawiedliwości świata w fantasmagorie lub izolacje, które są o wiele bardziej niebezpieczne niż „ten koszmarny świat” („Pajacyk z pudełka” z jeżącymi włosy na głowie losami małego chłopca i „Słój”, gdzie każdy znajduje takiego potwora, w jakim chce widzieć wytłumaczenie grzechów własne i całego świata); od przeznaczenia, plując w twarz śmierci i niczym jeden z bohaterów „Sandmana” mówiąc jej po prostu „nie” („Była sobie starsza pani”).

Śmierć i przemijanie bowiem jest najczęściej pojawiającym się motywem „Październikowej krainy”. Groza idzie to ręka w rękę z melancholią i tęsknotą za tym co było i już nie wróci. Śmierć, symbolizowana często u Bradbury’ego poprzez szkielet, jest czymś nieodwołalnym, strasznym, niezrozumiałym – wydaje się być elementem jakiegoś potwornego spisku całego świata wobec umierającej osoby („Zbiegowisko”). 

„Październikowa kraina” to dziewiętnaście wspaniałych tekstów, bardzo osobistych relacji ze stanów duszy Raya Bradbury’ego. Pełne symboli (szkielet, trumna, ogień, słońce, lunapark, wiatr), pełne smutku, ale i uśmiechu, pełne dziecięcej naiwności, która nie do końca opuściła dorosłego człowieka i pełen nadziei, że świat może być lepszy. Nawet z śmiercią jako jedynym pewnikiem.



Tytuł: Październikowa kraina
Tytuł oryginalny: The October Country
Autor: Ray Bradbury
Tłumaczenie: Tomasz S. Gałązka
Wydawca: C&T
Data wydania: 2009
Rok wydania oryginału: 1955
Liczba stron: 288
ISBN: 9788374701747

3 komentarze:

  1. Pamiętam już te utowr jak przez mgłę, ale po przeczytaniu uznałem na pewno, że to nie najlepsze, co można dostać w BG, chociaż osobiście jestem fanem Bradbury'ego. Pasowało mi bardzo kilka opowiadań - już nie pamiętam nazw, ale na pewno "Mały Skrytobójca", "Karzeł" i "Zbiegowisko" - jednak Ray to zdecydowanie sf. Chociaż może jakbym sobie po latach odświeżył to bym docenił bardzej, kto wie. Liczę, że tak będzie z Machenem, który do mnie niemal w ogóle nie trafił;) A na „Słoneczne wino” to sam czekam jak pies.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszym opowiadaniem według mnie jest "Następna". To jest jednocześnie najdłuższe opowiadanie - to spróbuj pierwsze jak będziesz chciał wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Początkowo też mnie Brudbary nie zachwycił, ale im dalej sięgałem po opowiadania, tym radykalnie zmieniałem zdanie... Bezsprzecznie należy powrócić, nie bez powodu tak wcześnie tomik ten ukazał się w serii... Zastanawiam się tylko nad tytułem całości - Dark Carnival czy Październikowa kraina? Który lepszy?

    Grot

    OdpowiedzUsuń