Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Na początku dwudziestego pierwszego wieku władze wydawnictwa Wildstorm (przejętego dopiero co przez Detective Comics), postanowiły dotrzeć do bardziej wymagających i dojrzałych odbiorców. Uniwersum Wildstorm miało wyjść poza typowo superbohaterski obszar i pokazać, że ma do zaoferowania o wiele więcej. Jedną z zapowiedzi zmian w wydawnictwie był angaż pracującego do tej pory dla DC Eda Brubakera. Przyszła pora na czarny kryminał w świecie pełnym kolorowych kostiumów.
Wydawnictwo Wildstorm powstało w 1992 roku, kiedy to każdy z założycieli Image Comics („buntowników-uciekinierów” z Marvela, o których wspominaliśmy w „Pajęczych latach Todda McFarlane’a”) stworzył od razu swój własny „imprint”, czyli osobną linię wydawniczą w jego ramach. Wildstorm, którego ojcem był będący wtedy u szczytu sławy Jim Lee, wystartowało z „WildC.A.T.s” i szybko się rozrosło. Powstały nowe superbohaterskie grupy, takie jak „Authority” i „Planetary” Warrena Ellisa czy „Stormwatch” samego Lee. Ba, Wildstorm dorobiło się nawet swojego własnego imprintu – mini-wydawnictwa „America’s Best Comics” Alana Moore’a, które wydało chociażby omawiany niedawno komiks „Top 10”. To bardzo wysokie stężenie superherosów należało rozrzedzić. Szefostwo wydawnictwa zadzwoniło pewnego dnia do Brubakera i zapytało czy nie zechciałby napisać kryminalnej historii osadzonej w realiach Wildstormu. Fajny pomysł – można by tu wykorzystać porzuconą przez Alana Moore’a postać złowieszczego T.A.O., która skrywa wielki potencjał fabularny. I tak powstała pięcioczęściowa opowieść „Point Blank” będąca wprowadzeniem do dłuższej i o wiele lepszej – „Sleepera”. Pierwszy zbiorczy tom „Śpiocha” zawiera zarówno „Point Blank” jak i „pierwszy sezon” „Sleepera” – to kryminały ze świata wyłożonego kolorowymi pelerynami, ale umieszczone w sporej odległości od typowego superbohaterstwa.
„Point Blank” to przystawka. Główny bohater, Cole Cash zwany „Grifterem”, włóczy się po barach i próbuje walczyć z nieustannym uczuciem, że jego własna pamięć (albo rzeczywistość) płata mu ciągle figle. Był kiedyś członkiem WildC.A.T.s, „Drużyny 7” i zabijał na zlecenie – jego były kompan i tajny agent rządowy, John Lynch, angażuje go w poszukiwania niejakiego Holdena Carvera, o którym nie chce za dużo mówić. „Na celowniku” to pogmatwana historia opowiadana z bardzo subiektywnego punktu widzenia – uświadamiająca nam przez to na każdym roku, że wraz z rozwojem akcji wiemy coraz mniej o tym, co się tak naprawdę dzieje. A gdy już dowiemy się kim jest Carver – przechodzimy płynnie do głównego dania. Poszukiwany staje się teraz głównym bohaterem „Śpiocha”.
Holden „Przewodnik” Carver jest tajnym agentem, obdarzonym pewną specyficzną, nadnaturalną umiejętnością. Pewien tajemniczy artefakt z międzywymiarowej przestrzeni zwanej „posoką”, zespolony trwale z jego układem nerwowym, sprawia, że nie tylko nie odczuwa on bólu, ale potrafi go skumulować i przenieść na przeciwnika (stąd pseudonim). Dźgnij mnie nożem, a dźgniesz samego siebie! Carver infiltruje przestępczą organizację tajemniczego i skrajnie niebezpiecznego indywiduum, znanego jako „Tao”. Niestety zwierzchnik Carvera, wspomniany już wcześniej John Lynch, zapada w śpiączkę i tak się składa, że jest jedynym człowiekiem, który wie, że przestępcza działalność Carvera to tajna misja. Organizacje rządowe mają głównego bohatera za zdrajcę i zbrodniarza – co zatem robić? Kontynuować misję, czy odpuścić i dostosować się do sytuacji? W końcu „na zewnątrz” czeka pluton egzekucyjny a „wewnątrz” awans w hierarchii, uznanie Tao i przepiękna femme fatale, której nie sposób się oprzeć.
„Śpioch” to czarny kryminał i szpiegowski thriller w jednym. Jest jednak dość specyficzny – dzieje się w świecie przepełnionym superbohaterami (nazywanymi tutaj „postludźmi”), choć istniejącymi przez cały czas gdzieś na marginesie i tylko w epizodach. Pełno jest tu tajnych agentów, z których niemal każdy ma jakąś moc PSI – a to telepatię, telekinezę, prekognicję czy hipnozę. Mamy wspomnienie „Drużyny 7” wystawionej podczas misji na działanie „czynnika GEN”, który nieodwracalnie zmienił ich DNA; super-hiper tajne Organizacje Międzynarodowe, „przy których CIA wygląda jak urząd skarbowy” oraz ich szefa Johna Lyncha (to takie pociągnięte do ekstremum marvelovskie S.H.I.E.L.D. i Nick Fury); są wojowniczki z WildC.A.T.s; słynne „Authority”; „posokę” znaną z „Planetary” i czarne dziury zamknięte w walizkach niczym bomby atomowe. Jest nawet koleś o ksywie „Ludobójstwo” i kobieta, która dosłownie jest chora, jeśli nie czyni zła. Albo tego, co ogólnie przyjęło się definiować jako „zło”. Zdecydowanie najciekawszą postacią jest jednak Tao, o którym im mniej napiszę, tym lepiej – a trzeba przyznać, że tak znakomicie zaprojektowanego i poprowadzonego czarnego charakteru dawno w komiksach nie znalazłem. Osoby nie mające zielonego pojęcia o uniwersum Wildstorm mogą poczuć się na początku nieco zagubione, ale po zaprzestaniu prób dokładnego rozwikłania „kto jest kim i dlaczego” okazuje się, że wiemy tyle ile trzeba, rozumiemy dokładnie to, co powinniśmy i naprawdę cieszymy się lekturą. Sam autor zresztą podkreślał w wywiadach, że konstrukcja „Śpiocha” jest właśnie taka, aby można było go czytać bez znajomości uniwersum i jednocześnie czuć się jak w domu, jeśli świat Wildstorm akurat dobrze znamy.
Na pierwszym planie jednak jest zawsze Carver i jego usilne starania nie tylko o utrzymanie swej przykrywki, ale po prostu o przeżycie – Tao dobrze wie, że ma w organizacji kreta. O superherosach słyszymy cały czas, ale gdzieś tak z boku i mimochodem. Jeden z bohaterów komiksu kwituje ich istnienie krótko – „to życie pustych gestów, zwalczanie skutków a nie przyczyn”. Nikt tu nie lubi superbohaterów, bo w tym uniwersum rozróżnienie między nimi a superłotrami jest o wiele bardziej trudne i niejednoznaczne niż w przypadku na przykład Marvela czy Detective Comics. Dotyczy to zresztą w ogóle wszystkich aspektów świata – nie znajdziemy w nim manicheizmu. Ed Brubaker zaciera całkowicie granicę między dobrem i złem – kochanka Carvera twierdzi, że te pojęcia tak naprawdę nie istnieją a świat to chaos, który tylko próbujemy kolorować na czarno i biało. Tao tak bardzo przewyższa zwykłych ludzi pod względem inteligencji, że większość jego działań i decyzji jest niezrozumiałych nawet przez najbliższych współpracowników – ale kto wie, może mają one sens, którego nie potrafimy po prostu rozpoznać. Kolesie z Authority to bandyci i chamy, współpracownik mordujący na lewo i prawo okazuje się prawdziwym i oddanym przyjacielem a organizacje rządowe, mające na celu ochronę obywateli, to kolejne bandy zwyrodnialców. Co zatem nadaje sens krucjacie Carvera? Skąd może mieć pewność, ze stoi po stronie „dobra” skoro samo to pojęcie jest mocno naciągane? Świat wykreowany przez Brubakera pozbawiony jest całkowicie czerni i bieli – nikt tu nie czyni dobra ani zła, lecz tylko to, co jest akurat słuszne i konieczne w danej chwili.
„Na celowniku” zilustrował Colin Wilson, a „Śpiocha” Sean Phillips. O ile rysunki Wilsona możemy nazwać po prostu poprawnymi (tak zwyczajnie, subiektywnie i bez większego uzasadnienia), tak Phillips wydaje się jedynym słusznym grafikiem „Śpiocha”. Jego prace świetne dopełniają narrację Brubakera, są szare, bure, nieco „kanciaste” i takie właśnie trochę „noirowe”. Kooperacja obydwu panów przy „Sleeperze” była ich pierwszą – obecnie hasło „Brubaker/Phillips” stało się niemal znakiem handlowym. To oni właśnie stworzyli potem takie rzeczy jak „drugi sezon” „Śpiocha”, „Criminal”, „Incognito”, „Fatale”, „Velvet”, „Pulp”, „The Fade Out” czy wreszcie „Zabij albo zgiń”. Perfekcyjna symbioza i niesamowita synergia.
Finał komiksu to zapowiedź wielkiego wydarzenia w świecie Wildstorm – crossovera o nazwie „Coup d’Etat”, podczas którego uniwersum zatrzęsło się w posadach. Zaraz po nim powstało dwanaście kolejnych odcinków „Śpiocha”, które mam nadzieję przeczytać kiedyś po polsku – pierwszy tom to zdecydowanie jedna z najciekawszych zimowych premier tego roku.
Tytuł: Śpioch. Tom 1
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips, Colin Wilson
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Tytuł oryginału: Sleeper Book One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Detective Comics, Wildstorm
Data wydania: luty 2020
Liczba stron: 424
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328198470
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz