niedziela, 13 grudnia 2020

Uniwersum DC według Mike'a Mignoli

Przed Hellboyem

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Nazywasz się fanem komiksu, więc pewnie wiesz, kim jest Mike Mignola. Kojarzysz go zapewne przede wszystkim z „Mignolaverse”, czyli świata „Hellboya”, „B.B.P.O.” i najróżniejszych serii pobocznych, jak chociażby „Witchfinder”, „Lobster Johnson”, czy „Abe Sapien”. Wiadomo, przygody czerwonego diabła były oszałamiającym sukcesem i zepchnęły w cień wszystkie poprzednie dokonania autora. A teraz, dzięki nowemu albumowi egmontowskiego cyklu „DC Deluxe”, możemy na ów cień rzucić nieco światła.

„Uniwersum DC według Mike’a Mignoli” to potężna dawka twórczości autora „Hellboya” z czasów, kiedy pracował dla wydawnictwa Detective Comics. Wszystko zaczęło się w roku 1987, kiedy to szefostwo DC ściągnęło go z konkurencyjnego Marvela, gdzie coś tam rysował, ale bez jakichś wielkich sukcesów. Uniwersum DC podnosiło się powoli po „Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach” i mnóstwo starych bohaterów zostało drugie życie. Ich historie były opowiadane na nowo, w bardziej poważny i dojrzały sposób – Supermana na ten przykład w Mroczną Erę wprowadzał słynny John Byrne, do którego jeszcze wrócimy.


Jedną z takich postaci był Phantom Stranger, enigmatyczny przybysz nie wiadomo skąd, odziany zawsze w długi czarny płaszcz i kapelusz z wielkim rondem. Podczas Srebrnej Ery był detektywem rozwiązującym kuriozalne, nadnaturalne zagadki, w latach siedemdziesiątych został obrońcą wszechświata obdarzonym mistycznymi mocami, a potem stał się ofiarą „Kryzysu”, podobnie jak wielu mu podobnych. Amerykański scenarzysta komiksowy, Paul Kupperberg, zabrał się za „renowację” Widmowego Przybysza w 1987 roku – jego czteroodcinkową historię, w której Phantom Stranger traci swe moce i musi zapobiec intrydze niejakiego Eclipso, zilustrował młody, dobrze rokujący nabytek wydawnictwa – Mike Mignola. „Phantom Stranger” otwiera zbiór Egmontu i – co tu dużo mówić – może zniechęcić nie tylko fanów Mignoli, ale i fanów komiksu w ogóle. Stylu Mignoli z epoki „Hellboya” rozpoznać nie sposób – jego rysunki nie odbiegają tu nawet w małym stopniu od superbohaterskiej średniej z lat osiemdziesiątych. A sama historia jest tak absurdalna, głupia i po prostu zła, że lepiej spuścić na nią zasłonę milczenia. To wygląda trochę jak pastisz kuriozów ze Srebrnej Ery, tylko, że… wcale nim nie jest, a Kupperberg napisał to wszystko na serio.

Złe wrażenie zaciera druga opowieść, również czteroodcinkowa – „Świat Kryptona”. Autorem scenariusza jest wspomniany John Byrne, któremu powierzono odkurzenie legendy samego Supermana. Jego sześcioodcinkowa miniseria „The Man of Steel” z końca 1986 roku uznana została za jedną z najważniejszych w historii całego uniwersum Detective Comics. Zasygnalizowane tam wątki zagłady planety Supermana doczekały się rozwinięcia właśnie w „Świecie Kryptona”. Fabuła każdego odcinka jest tu retrospekcją w kolejnym – początek „eugenicznej” rewolucji na Kryptonie, wojna, młodość ojca Supermana i docieranie Człowieka ze Stali do prawdy o swoim dziedzictwie. Mike Mignola rysuje w stylu bardzo podobnym do Byrne’a – nie da się tu nie zauważyć mocnej inspiracji i pobieranych wówczas nauk. Do tej naprawdę świetnej historii John Byrne nawiązywał potem w regularnej serii z Supermanem, której dwa odcinki gościnnie ilustrował również Mignola. Lecimy na miejsce eksplozji Kryptona i doświadczamy wizji, w której na Ziemię przybywa więcej Kryptończyków niż tylko nasz jeden Kal-El. W innym odcinku udajemy się do Szkocji, gdzie ruszymy tropem Silver Banshee i celtyckich legend.


Niezłą gratką dla fanów niezapomnianego wydawnictwa „TM-Semic” będą „Wspomnienia z przeszłości Kryptona” z „Action Comics Annual 2” z 1989 roku. Scenariusz napisali Jerry Ordway, Roger Stern i George Perez – rysował również Ordway a także Curt Swan i oczywiście Mike Mignola. Opowieść ta ukazała się w Polsce w czerwcu 1991 roku w „Supermanie” z TM-Semic. Całość została niemiłosiernie pocięta – wymagał tego rygor ilości stron polskiego wydania, ale kto by tam w tych czasach zwrócił na to uwagę. Planeta Więzienna, krwawy dyktator Mongul, walki kosmicznych gladiatorów, tajemniczy i niezwykle istotny w późniejszym okresie artefakt zwany „Eradicatorem” oraz pojedynek Supermana i Draagi – wszyscy czytaliśmy to z wywalonymi językami i czekaliśmy na więcej. Teraz jednak również nie ma szansy na przeczytanie „Wspomnień…” w całości, gdyż do albumu Egmontu trafił tylko odcinek rysowany przez Mignolę. Rysowany świetnie, nadal po „byrne’owsku” choć, jeśli się dobrze przyjrzeć, daje się już zauważyć pewne manieryzmy autora „Hellboya”.

Wysilać nie trzeba się przy kolejnej, króciutkiej opowieści. „Drzewa jak bogowie” to fragment innego „annuala” z 1989 roku – tym razem „Swamp Thing”. Jason Woodrue, znany jako „Floronic Man” (mało znana postać, choć istotna dla całej mitologii „Potwora z bagien”) zastanawia się jak bardzo siły przyrody wpłynęły na podania i legendy najróżniejszych ludów Ziemi. Mignola rysuje już niemal w „swoim stylu” – bliżej mu już do tego mrocznego, kanciastego i groteskowego sposobu na komiks, którym podbił serca czytelników na całym świecie. „Drzewa jak bogowie” już czytaliśmy wcześniej – jako dzieło ze scenariuszem Neila Gaimana, wydane było w „jego zbiorze”, czyli „Dniach pośród nocy”.


Dobrze znamy też „Sanktuarium”, które (jako „Sanctum”) ukazało się w Polsce w grudniu 1994 roku w „Batmanie” z TM-Semic. Odcinek ten jest zdecydowanie jednym z najoryginalniejszych, jakie wyszły pod egidą tego wydawnictwa – jest też jednym z najsilniejszych punktów „Uniwersum DC według Mike’a Mignoli”. Niesamowite preludium do „Hellboya” – fantasmagoryczny horror, katakumby, duchy i duszny klimat, a do tego wszystkie znane już nam zabiegi artystyczne Mignoli. Zbiór zamykają dwie dużo słabsze opowiastki, obie wyrwane z większych całości i pochodzące już z dwudziestego pierwszego wieku. Mignola odpowiada tu za scenariusz a nie rysunki – dla jego fanatycznych wielbicieli będzie to fajna ciekawostka, dla reszty raczej zmarnowany kawał papieru, do którego nigdy nie wrócą. O wiele ciekawsze są na przykład okładki jego autorstwa, które tworzył dla DC przez cały okres swojej kariery i których prawdziwe zatrzęsienie znajdziemy w albumie – niektóre z nich są naprawdę nieziemskie.

Nie jest to oczywiście wszystko, co napisał i narysował Mike Mignola dla Detective Comics. Czego zabrakło w omawianym albumie? „Gotham w świetle lamp gazowych” i „Zagładę Gotham” już kiedyś Egmont wydał – poza tym objętość tych historii rozdęłaby zbiór do niepraktycznych i bezsensownych rozmiarów. Nie ma też naprawdę niezłej opowieści, której akurat w Polsce jeszcze nie było. Pod koniec 1988 roku Mike Mignola zilustrował czteroczęściową opowieść „Cosmic Odyssey”, do której scenariusz napisał sam Jim Starlin, spec od „kosmicznych, superbohaterskich epopei” – tak, to on napisał słynną trylogię o „Rękawicy/Wojnie/Krucjacie Nieskończoności” dla Marvela. Bardzo bym sobie życzył, żeby kiedyś wydano to w Polsce – to „kosmos DC” pełną gębą, Nowi Bogowie, Darkseid, Apokolips, Równanie Antyżycia, Superman, Batman, Etrigan i wiele innych ciekawych bohaterów i miejsc.


„Uniwersum DC według Mike’a Mignoli” to zbiór przede wszystkim dla oddanych fanów Mike’a Mignoli, świadomych tego, że nie zawsze rysował on tak jak w „Hellboyu”. Brak tej wiedzy i kierowanie się mocno „hellboyową” okładką, może wprowadzić w błąd – co zaboli podczas lektury. Gdy jednak odrzucimy sam koniec i początek zbioru okaże się, że mamy do czynienia z niezłym kawałkiem komiksowej historii. Warto spróbować, choć warto wiedzieć z czym ma się do czynienia.


Tytuł: Uniwersum DC według Mike’a Mignoli 
Scenariusz: Paul Kupperberg, John Byrne, Roger Stern, Jerry Ordway, Mike Mignola, Neil Gaiman, Steve Purcell, Dan Raspler, George Perez 
Rysunki: Mike Mignola 
Tłumaczenie: Paulina Braiter, Tomasz Sidorkiewicz 
Tytuł oryginału: The DC Universe by Mike Mignola 
Wydawnictwo: Egmont 
Wydawca oryginału: Detective Comics 
Data wydania: październik 2020 
Liczba stron: 400 
Oprawa: twarda 
Papier: kredowy Format: 170 x 260 
Wydanie: I 
ISBN: 9788328196230

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz