Ze śmiercią im do twarzy
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Cztery serie inicjujące „Sandman Uniwersum” dobiegły końca. Trudno było w takiej sytuacji oprzeć się wrażeniu, że inicjatywa wydawnicza również zmierza ku końcowi. Tymczasem mamy obecnie do czynienia z czymś w rodzaju „fazy drugiej” całego przedsięwzięcia – wydani niedawno „Martwi detektywi” stanowią jej dość wyraźną forpocztę.
Tytułowi nastoletni bohaterowie pochodzą oczywiście z głównej serii „Sandmana”. W odcinku dwudziestym piątym, wydanym w kwietniu 1991 roku, pojawili się obaj – jeden już był martwy i eteryczny, a drugi miał dopiero umrzeć. Edwin Paine został brutalnie zamordowany przez kolegów ze szkolnego internatu w roku 1916, zaś Charles Rowland, dziecko lat dziewięćdziesiątych, stracił życie właśnie w tym odcinku „Sandmana” – w wojnie z prawdziwie piekielnymi przeciwnikami. Chłopcy, zamiast jednak odejść w zaświaty, postanawiają trzymać się Ziemi i zająć się rozwiązywaniem paranormalnych zagadek kryminalnych. Wszak duchom też zdarza się być ofiarą przestępstw, prawda?
Chłopaki dostali własną miniserię w roku 1993 („Children’s Crusade”), pojawiali się co jakiś czas w różnych komiksach DC Vertigo, zarówno w poprzednim, jak i obecnym wieku. W ten sposób stali się nieodłącznym składnikiem magicznego świata DC Comics – pojawili się nawet w dwóch serialach telewizyjnych, grani przez dwie różne pary aktorów. Najpierw epizodycznie w rewelacyjnym „Doom Patrolu” od HBO, a potem (w tym roku, już jako główni bohaterowie) w całkiem niezłym serialu Netfixa. Omawiany dziś element „Uniwersum Sandmana”, gdyby spojrzeć chronologicznie, dzieje się po tych wszystkich wydarzeniach – chłopaki są już sami, bez żadnej żeńskiej towarzyszki, choć są wyraźnie młodsi niż w serialach. Nie ma to większego znaczenia dla chronologii i nie psuje spójności – ukierunkowuje jednak potencjalnego odbiorcę. Autor scenariusza, Pornsak Pichetshote, kieruje swój sześcioodcinkowy komiks do młodszych odbiorców, nastolatków z pogranicza podstawówki i liceum – tak to jest napisane, poprowadzone i wymyślone. Autor umie pisać horrory („Infidel”) i zna się również na azjatyckiej kulturze („Dobry Azjata”) – teraz łączy te dwa elementy w całość, choć raczej powierzchownie. „Martwi detektywi” nie są ani klasycznym, przerażającym horrorem, ani też poważną analizą problemów społecznych amerykańskich Tajów (bo o tej mniejszości pisze Pichetshote – sam a końcu nim jest).
Nieżywi detektywi przyjmują sprawę zaginionej tajskiej dziewczynki i bardzo szybko spotykają trzy wersje nastoletnich duchów, których zasady istnienia oparte są mocno o tajskie wierzenia i symbole religijne. Duchy nie mogą opuścić Ziemi (choćby chciały) i - dodatkowo - nie wiedzą za bardzo, skąd się tu wzięły – dwójka detektywów zamienia się w piątkę, a zagadka detektywistyczna w nieco infantylną opowieść pełną tajskich duchów i demonów oraz poszukiwaniu własnej tożsamości kulturowej, etnicznej i przymiarkach do wejścia w dorosłe życie. Mamy oczywiście ten cały horrorowy sztafaż, jest wredna wiedźma przykuta do kaloryfera, przerażający azjatycki demon i pełno pomniejszych stworków à la „Critters”, ale mam wrażenie, że nie groza była celem autora. Rysuje Jeff Stokely z małą pomocą Javiera Rodrigueza – jego bardzo łagodny, mangowy sposób na komiks przypomina mniej więcej „Mercy” Mirki Andolfo. Gore w landrynkowym wydaniu – nie może to budzić grozy, może za to dawać całkiem niezły, specyficzny efekt. Mało poważny, skrajnie rozrywkowy, taki właśnie nastolatkowy A.D. 2024 (choć co ja tam w sumie wiem?).
Nie jestem w grupie docelowej tego komiksu, trudno mi go obiektywnie oceniać. Nie jest on najlepszym komiksem roku, choć bez wątpienia niezwykle ważnym fabularnie dla „Uniwersum Sandmana”. Wydany w 2023 nawiązuje do wydarzeń „Krainy koszmarów” z roku 2022 – obie miniserie zdają się ustawiać kontinuum komiksowego świata pod wydarzenia wspomnianej już wyżej „fazy drugiej”. Egmont wydał „Martwych detektywów” miesiąc wcześniej niż „Krainę koszmarów” – trochę nie po kolei, bo tu jednak chronologia istnieje. Nie jest wielce istotna, obydwa komiksy można czytać w zasadzie niezależnie – ale jednak. „Martwych detektywów” oceniam umiarkowanie – a całe, nadal rozwojowe „Sandman Universe” dostaje kolejny kredyt zaufania. Liczę na małą zmianę kursu i nieco dojrzalsze opowieści (wspomniana „Kraina koszmarów” jest właśnie taka – trzeba będzie o niej niedługo opowiedzieć).
Tytuł: Sandman Uniwersum. Martwi detektywi
Scenariusz: Pornsak Pichetshote
Rysunki: Jeff Stokely, Javier Rodriguez
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Sandman Universe. Dead Boy Detectives #1-6
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328162945
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz