niedziela, 13 kwietnia 2025

Superman na wszystkie pory roku

Zbyt dobry, by był prawdziwy


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Egmont wznawia „Supermana na wszystkie pory roku”. Pewnie trochę przyczyniła się do tego zapowiadana na lipiec kinowa premiera „Supermana” Jamesa Gunna. I bardzo dobrze, takie komiksy jak ten warto czytać i trzymać na półce w razie, gdyby naszła ochota na powtórkę. Niezależnie od pory roku.

Trzynastoodcinkowy genialny „Batman. Długie Halloween” zakończył się w grudniu 1997 roku. Jeph Loeb i Tim Sale byli u szczytu popularności, a rok 1998 miał stać pod znakiem drugiej wielkiej ikony DC Comics – Supermana. Tak też się stało – jesienią ukazał się czteroodcinkowy „Superman For All Seasons”, jeden z najlepszych komiksów z Człowiekiem ze Stali lat dziewięćdziesiątych. Cztery odcinki, cztery pory roku, czterech narratorów. Wszystko ładnie ułożone w pewną zamkniętą i wewnętrznie do siebie nawiązującą klamrę. „Wiosna” jest opowieścią Jonathana Kenta, przybranego ojca pewnego chłopca znalezionego osiemnaście lat temu w kapsule na środku pola. Chłopiec ów, Clark, kończy liceum i zaczyna zastanawiać się co dalej. Jego rosnące nadludzkie moce wydają się marnować w Smallville, małej mieścinie, której zagraża co jakiś czas jakieś tornado lub powódź, ale przecież w innych miejscach globu zagrożonych ludzkich istnień jest więcej. Jak chociażby w gigantycznym, nowoczesnym Metropolis.


Podczas „Lata” obserwujemy pierwsze kroki Clarka Kenta w roli reportera „Daily Planet”, a także jego debiut pod postacią Supermana. Opowiada o tym Lois Lane, całkowicie zafascynowana niepokonanym i wręcz nierealnym nadczłowiekiem. Zafascynowany nim jest również Lex Luthor, narrator „Jesieni” – choć jego obsesja napędzana jest zawiścią, zazdrością i obiektywnie nieuzasadnionym poczuciem zagrożenia. „Zima”, która po dramatycznych wydarzeniach „Jesieni” kieruje Supermana/Clarka na stare śmieci, jest swego rodzaju podsumowaniem – nie bez znaczenia jest to, że tu obserwujemy wszystko oczyma dawnej licealnej dziewczyny naszego bohatera, Lany Lang.

„Superman na wszystkie pory roku” sprzedał się znakomicie i był powszechnie chwalony przez krytyków i czytelników. Loeb i Sale wykorzystali to potem, w pierwszej dekadzie następnego wieku – najnowsza edycja Egmontu zawiera dodatkowo kilka krótkich miniatur osadzonych w świecie komiksu, które pojawiały się tu i ówdzie w najróżniejszych albumach. Szczególną opowieścią jest ostatnia, ta naprawdę wstrząsająca, smutna i chwytająca za serce – a chwyta tym bardziej, jeśli uświadomimy sobie, jak bardzo osobista jest to historia dla scenarzysty, Jepha Loeba.


Wydawać by się mogło, że to kolejny origin Supermana, klasyka i powtórzenie pewnego starego schematu. Gdyby wziąć pod uwagę tylko samą fabułę, wydestylować ją z klimatu, grafiki, narracji i pewnej autorskiej filozofii – to faktycznie możemy uznać, że tak jest. Ale siłą komiksu Loeba i Sale’a nie jest sama fabuła, lecz właśnie wszystko to, co istnieje poza nią. Cztery różne spojrzenia na tę samą, symboliczną i legendarną już figurę superbohatera, świetnie ze sobą współgrają i budują całościowy obraz tego, co autorzy chcieli przekazać. Czytamy o wpływie tak wykreowanej postaci na zwykłych ludzi, o uosobieniu dobra i altruizmu, o inspiracji i wzorcu do naśladowania. W „Supermanie na wszystkie pory roku” praktycznie nic się nie dzieje – a treści tu co niemiara. Lois Lane mówi o latającym nadczłowieku, że jest zbyt dobry, zbyt wyidealizowany, aby był prawdziwy. Może wszystko, a postanawia być bezinteresownym bohaterem – w świecie, w którym nikt za nikogo nie chce nadstawiać karku. I dodatkowo jest bardzo ludzki i empatyczny. Lois ma rację, takich ludzi nie ma, istnieją tylko w komiksach. Ale taka też bywa czasem rola tego medium (popkultury w ogólności) – wskazywanie wzorców. Nawet tych już z definicji niedoścignionych i bardzo naiwnych.


Jeph Loeb postanowił również napisać o rozwoju wewnętrznym Człowieka ze Stali. Pierwsza i czwarta część opowiadają o Clarku. A właściwie o dwóch Clarkach – jednym niedojrzałym i drugim, zdającym sobie sprawę, na czym dojrzałość polega. Druga i trzecia skupiają się na Supermanie, na jego pozornie nielimitowanej potędze i konfrontacji z ograniczeniami, stawianymi przez rzeczywistość w miejscach, o których nigdy by nie pomyślał. W tym komiksie dobrze znany wszystkim heros jest człowiekiem, który czasem udaje Supermana, a nie – jak to zazwyczaj bywa – Supermanem ukrywającym się za okularami i źle skrojonym garniturem skromnego reportera.


Tim Sale rysuje oczywiście nadal wspaniale. W przypadku „Supermana” zrezygnował z wielkich plam czerni, jakich używał w „Długim Halloween” – ta opowieść miała być jasna, pastelowa i nawiązująca do grafik popularnego w Stanach Normana Rockwella. Do tego kolor został położony ręcznie, akwarelami – tu docenić trzeba pracę duńskiego artysty, Bjarne Hansena, zatrudnionego specjalnie do tego zadania. Mnóstwo tu pozornie niezagospodarowanych paneli, wielkich przestrzeni, dwustronicowych rozkładówek – komiks miał być majestatyczny, poruszający i bardzo spokojny, nostalgiczny. Wyszło perfekcyjnie, choć do jednej rzeczy wielu czytelników się przyczepiło. Superman wygląda inaczej niż zwykle. Jest nadludzko silny i nie musi chodzić na siłownię – to dlatego jest wielkim, niezgrabnym klocem, podobnie jak Clark Kent, który sprawia wrażenie człowieka powolnego i niezbyt lotnego. Podobny patent zastosował Frank Quitely w innym (jeszcze lepszym) komiksie z Człowiekiem ze Stali z lat dziewięćdziesiątych – omawianym już przeze mnie „All-Star Superman”. Ale tam przynajmniej Superman nie wyglądał ociężale. Pomysł Sale’a i Hansena na Clarka/Supermana oceniam bardzo dobrze – jest to ciekawa odmiana po prostu (choć ryzykowna, bo niekomercyjna). Ocenę wszystkich innych, imponujących wykonaniem elementów komiksu, pozostawiam już Wam, czytelnicy.

W 1999 roku Jeph Loeb i Tim Sale wrócili do Gotham. Limitowana seria „Batman. Mroczne zwycięstwo” zaczęła ukazywać się rok po zakończeniu „Supermana na wszystkie pory roku”. I jest to kolejna znakomita opowieść – za tydzień przyjrzymy jej się dokładnie.


Tytuł: Superman na wszystkie pory roku
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Tim Sale
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski, Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Superman For All Seasons
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics, DC Deluxe
Data wydania: luty 2025
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 9788328165908

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz