niedziela, 21 kwietnia 2024

Batman. Ziemia Jeden

Batman zdemitologizowany


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Komiksy DC z fabułą osadzoną w alternatywnym uniwersum, czyli tak zwane „elseworldy”, między 1990 a 2010 rokiem były normą. W roku 2011 rozpoczęła się era „The New 52”, wielki restart całego uniwersum, które samo stało się w całości takim właśnie elseworldem. Jakby tego było mało, DC postanowiło uruchomić kolejne światy alternatywne w stosunku do nowo powstałego. Tak powstała „Ziemia Jeden”.


Tak właściwie to pomysł na inicjatywę wydawniczą „Earth One” powstał już w roku 2009, jeszcze przed „Flashpoint” i wielką rewolucją „The New 52”. DC Comics postanowiło dotrzeć do nowych czytelników, często zniechęconych wielką złożonością i samą wielkością uniwersum DC – wszak istniało w ówczesnej formie już niemal ćwierćwiecze, od pamiętnego „Kryzysu na nieskończonych Ziemiach”. Postanowiono „uczłowieczyć” i uwspółcześnić największych bohaterów DC bez zaburzania obowiązującej ciągłości fabularnej – nowy Superman czy Batman, na miarę końca pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku miał dotrzeć do odbiorców pragnących wejść do uniwersum DC Comics niejako „od zera”. Projekt „Earth One” różnić miał się od mainstreamu DC głównie tym, że w jego skład wchodzić miały tylko ponad stustronicowe powieści graficzne, wydawane mniej więcej raz do roku, a nie miesięczne serie zeszytowe.

„Ziemia Jeden” rozpoczęła się „Supermanem” – pierwszy tom wydany został w październiku 2010, rok przed końcem świata DC, jaki wtedy funkcjonował. Do dnia dzisiejszego wydano trzynaście powieści graficznych wchodzących w skład tego imprintu – trzy razy „Superman”, trzy razy „Wonder Woman”, dwa razy „Green Lantern”, dwa razy „Teen Titans” i oczywiście trzy razy „Batman”. Wszystkie przenosiły czytelnika do świata tak bardzo zbliżonego do rzeczywistego, jak to tylko możliwe – do czasów nam współczesnych, ale takich, w których wspomniani herosi dopiero rozpoczynali swoje superbohaterskie kariery. Projektu nie zatrzymał start „The New 52”, czyli dość zbliżony ideowo ruch wydawniczy – przeprowadzony jednak w comiesięcznych seriach mainstreamowych. W Polsce wydano przygody tylko jednego bohatera „Ziemi Jeden” – trzy części „Batmana” Egmont wydał kolejno w 2015, 2016 i 2023 roku.


Bruce Wayne ma dwadzieścia kilka lat, jest millenialsem urodzonym w połowie lat osiemdziesiątych. Podobnie zresztą jak reszta postaci „Ziemi Jeden” – co dziwne, pomimo egzystowania w jednym świecie, nigdy się nie spotykają, co było podstawowym założeniem twórców (omawiane przeze mnie w zeszłym roku „Multiwersum” Granta Morrisona uwzględnia ich wszystkich w świecie „Earth One”, ale to jest jedyne miejsce, gdzie można spotkać ich razem w jednym komiksie). Batman miał być o wiele bardziej „ludzką” postacią niż w komiksach mainstreamowych, bardziej realną, swojską i możliwą do wyobrażenia. Już na samym początku pierwszej części widzimy, jak podczas pościgu za zbirem psuje mu się linka, a on sam nie daje rady przeskoczyć między budynkami i spada na stertę śmieci. Zresztą nie tylko postać Batmana jest tu zreinterpretowana na nowo – dotyczy to całego nietoperzowego uniwersum.


Pierwsza powieść graficzna „Batman. Ziemia Jeden” wydana została latem 2012 roku, praktycznie w tym samym czasie co kinowa premiera „Mroczny Rycerz powstaje” Christophera Nolana. Batmana nikt jeszcze nie zna w Gotham – on dopiero uczy się, co to znaczy nim być. Nosi niewygodny i krępujący ruchy kostium nietoperza, używa wadliwych gadżetów – wszystko po to, aby dopaść burmistrza Cobblepota (tak, w świecie Geoffa Johnsa to Pingwin rządzi w Gotham), którego oskarża o zlecenie zabójstwa rodziców. Thomas Wayne kandydował przed laty na stanowisko piastowane teraz przez Cobblepota, a jego żona Martha, z domu Arkham (to kolejna ważna zmiana w uniwersum – Bruce pochodzi od racjonalnych Wayne’ów po mieczu i zazwyczaj szalonych Arkhamów po kądzieli), wspiera go w jego dążeniach. Oboje zginęli w ciemnym zaułku, a Bruce został sam, straumatyzowany, zszokowany i klęczący bez słowa wśród rozsypanych pereł z naszyjnika matki (perły zrywane z szyi Marthy Wayne tuż przed jej śmiercią to, od czasów „Powrotu Mrocznego Rycerza” Franka Millera, niezmienny motyw w każdym wszechświecie multiwersum DC).

Pierwsza część „Batmana. Ziemi Jeden” to – oprócz motywu zemsty – stopniowa rozbudowa nowego uniwersum. Johns i Frank przedstawiają nowe wersje detektywa Gordona (jeszcze nie komisarza), detektywa Bullocka, Luciusa Foxa, Barbary Gordon i – co najważniejsze – Alfreda Pennywortha. Reinterpretują też w bardziej realistyczny sposób najważniejsze wydarzenia i miejsca z życia Bruce’a, jak chociażby szpital psychiatryczny Arkham, pojawienie się stada nietoperzy i wybór takiego, a nie innego symbolu superbohatera. Zapowiedź drugiej powieści graficznej jest bardzo jednoznaczna – ta wydana zostaje z rocznym opóźnieniem, latem 2015 roku.


Pół roku po wydarzeniach tomu pierwszego Riddler, Killer Croc, rodzeństwo Dent (!), Catwoman i skorumpowane elity Gotham pojawiają się w życiu człowieka-nietoperza. Batman zaczyna współpracować z – już – kapitanem Gordonem, choć nadal jest niezdarny i niedoświadczony – daleko mu do swojej własnej mainstreamowej wersji superinteligentnego i bystrego detektywa. Ba, na miejscu zbrodni zachowuje się jak słoń w składzie porcelany i zaciera ślady. Walka z korupcją w Gotham i relacje Bruce’a Wayne’a z Harveyem i Jessicą Dentami są głównym motywem drugiego albumu, choć warto wspomnieć też o „cywilnym obszarze” działalności głównego bohatera. Teraz przyszedł czas na poznanie lepiej Wayne’a jako bogatego ekscentryka, którego większość podwładnych z „Wayne Enterprises” nie traktuje poważnie.

Trzeci tom wydany został po bardzo dużej przerwie, z trzyletnim opóźnieniem, latem 2021 roku. I to nie pandemia była powodem – Geoff Johns i Gary Frank poświęcali wtedy cały swój czas na „Zegar zagłady”, komiks ważny dla DC, ale przyjęty przez fanów z dość mieszanymi uczuciami. W życiu Bruce’a Wayne’a pojawia się jego dziadek od strony matki, Adrian Arkham, szalony bardziej niż wszyscy rezydenci ufundowanego przez jego rodzinę szpitala psychiatrycznego. Batman buduje wreszcie Jaskinię Nietoperza (w realistycznej wersji „Ziemi Jeden”), razem z Catwoman i Killer Crocem (tak, dokładnie z nimi) próbuje powstrzymać handel nielegalną bronią i stawia czoło przeszłości swojej rodziny. A na koniec pojawia się tyle nowych postaci (nowych-starych tak właściwie, bo przebudowanych), w tym Ta Jedna Przerażająca, Na Którą Wszyscy Czekali, że czwarty tom chyba kiedyś powstać musi. Ale na razie minęły dwa lata, o czwartej opowieści nie słychać, nie wiadomo nawet, czy Geoff Johns ją pisze.


Batman Geoffa Johnsa miał być bardziej ludzki, niedojrzały, niedoskonały i niezdarny (jak człowiek). Każdy kolejny tom pokazuje jednak, jak uczy się na własnych błędach, jak wykorzystuje zdobytą wiedzę w celu doskonalenia samego siebie, jak bardzo emocjonalnie podchodzi do swych porażek i niepowodzeń. Najważniejszą postacią w jego życiu jest Alfred i to nie jest tak, jak w mainstreamie, że wierny lokaj jest gdzieś tam w tle i stara się być wyrozumiały dla swego panicza. Alfred jest tu byłym żołnierzem marine, kumplem ojca Bruce’a z wojska, sarkastycznym i grającym zawsze w otwarte karty mentorem. To on uczy młodego Wayne’a superbohaterskiego fachu, to on uświadamia młokosowi jego własne ograniczenia. Batman zostaje tu całkowicie zdemitologizowany, nie jest już Wielkim Symbolem jak we wspomnianym „Powrocie Mrocznego Rycerza”, lecz po prostu kolesiem przebranym w dziwne ciuchy. W otworach maski Batmana widać oczy Bruce’a Wayne’a, a nie tylko białe plamy – Geoff Johns podkreśla ten fakt chyba w każdym wywiadzie, który udziela na temat „Ziemi Jeden”. Ta wersja opowieści o Mrocznym Rycerzu Gotham jest historią Bruce’a Wayne’a i jego relacji z Gotham i jego mieszkańcami. W tym świecie to on może być symbolem, jeśli się postara – na pewno nie dziwaczny i niepokojący przebieraniec. „Dlaczego zakładasz ten cholerny kostium? Wyłazisz na ulice bez broni i walczysz z drabami, którzy mają spluwy. Powinieneś zakładać kamizelkę kuloodporną!” – krzyczy do Bruce’a Alfred i kiwa głową z dezaprobatą. Nawet Killer Croc, uciekinier z cyrku dziwadeł cierpiący na dziwną chorobę skóry, pyta Batmana „Coś ty na siebie włożył, do diabła?”.


Fabuły wszystkich trzech części komiksu są bardzo proste i przejrzyste. To jest taki „Batman” jaki mógłby powstać w świecie „Kick-Ass” Marka Millara, czyli trochę łamaga, ale z serduchem. Równie ważna co fabuła jest konstrukcja świata przedstawionego. Jim Gordon, niezbyt kryształowy gliniarz, oczyszczający się w trakcie trzech tomów. Detektyw Bullock, celebryta z własnym programem telewizyjnym, przybywający do miasta, które pożera go i wypluwa. Arkhamowie, Dentowie, Pingwin, Selina Kyle, Killer Croc, Riddler, Alfred – świetnie wykreowane, realistyczne do bólu postacie. Najnowszy kinowy „Batman” Matta Reevesa czerpie całkiem sporo z „Ziemi Jeden” – koligacje Wayne’ów i Arkhamów, postać Alfreda, nowa wersja Człowieka-Zagadki i jeszcze kilka innych motywów.

Gary Frank rysuje oczywiście wspaniale. Zachwycałem się nim już podczas recenzowania „Zegara zagłady” – tu jest równie znakomity. To jest realistyczny styl na modłę Briana Bollanda, tylko że „bardziej”. Wespół z Johnsem stworzyli rzecz ze wszech miar godną uwagi. Nie wiem, czy „Batman. Ziemia Jeden” będzie kontynuowany – długie odstępy między kolejnymi albumami nie pozwalały rzekomo wczuć się czytelnikom w świat i nie trzymały w niepewności jak comiesięczne zeszytówki. DC Comics tłumaczyło kilka razy, że swoboda twórcza wymaga czasu, „Ziemia Jeden” nie może być pisana na deadline, ona musi być dobra! Moim zdaniem jest bardzo dobra i warta każdej spędzonej nad nią chwili. Ale czy spotkamy zdemitologizowanego Batmana po raz czwarty, czas pokaże.



Tytuł: Batman. Ziemia Jeden. Tomy 1-3
Scenariusz: Geoff Johns
Rysunki: Gary Frank
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Earth One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: kwiecień 2015, sierpień 2016, luty 2023
Liczba stron: 144, 160, 160
Oprawa: twarda z obwolutą
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328157361, 9788328157378, 9788328156333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz