niedziela, 7 stycznia 2024

Amazing Spider-Man. Tom 2

Straczynski Odnowiciel



John Michael Straczynski wprowadził Spider-Mana w dwudziesty pierwszy wiek – podobnie zresztą jak Grant Morrison „X-Menów”, czy Peter Milligan „X-Force”. Wydany kilka miesięcy temu pierwszy zbiorczy tom „The Amazing Spider-Man” pokazał nam Pająka odmienionego, odnowionego i… przynoszącego zdecydowanie lepsze wyniki finansowe. A o to również chodziło włodarzom Marvela.

Zanim przyszedł Straczynski Marvel zrestartował numerację serii. Pod koniec 1998 roku, po 441 odcinku serii pierwszej wydano pierwszy odcinek serii drugiej. Nie poprawiło to sytuacji finansowej. Straczynski rozpoczął pisanie scenariuszy dopiero od zeszytu trzydziestego – w czerwcu 2001 roku. Szesnaście początkowych odcinków jego runu znajdziemy właśnie we wspomnianym pierwszym tomie. Trochę się porobiło. Peter i Mary Jane się rozstali – żona Pająka chciała być żoną Petera, a ten nie mógł jej tego zagwarantować. Superbohaterstwo dosłownie rozwaliło ich związek. Ciocia May odkryła drugą tożsamość Petera i doświadczenie to ścięło ją z nóg. Ale jest twarda, szybko się podniosła i jakoś przeszła nad tym faktem do porządku dziennego. No i najważniejsze – tajemniczy nowojorski biznesmen o imieniu Ezekiel uświadomił naszemu bohaterowi prawdę o pochodzeniu jego mocy. Pająk, który ugryzł przed laty Petera był tylko przekaźnikiem pewnej pradawnej, przedludzkiej, magicznej mocy – siedemnastoletni licealista z Nowego Jorku został wybrany na jej kolejnego awatara. Jak Ezekiel.


Sprzedaż skoczyła, zainteresowanie komiksem wzrosło, pojawiły się pytania, zastrzeżenia i listy pochwalne. Zmiany Straczynskiego naruszyły status quo – i to tak odważnie, że nie każdemu było to w smak. Scenarzysta kąśliwie komentował uwagi czytelników w samej fabule – jak chociażby w historii zamykającej pierwszy tom, w której to Mary Jane gra w filmie o przygodach kuriozalnego Człowieka Homara. Omawiany dziś album składa się również z szesnastu zeszytów – wydanych między grudniem 2002 i lutym 2004 roku. Trzynaście pierwszych kontynuuje numerację poprzednich, czternasty oznaczony zostaje jubileuszowym numerem 500 i przywraca starą, dobrze znaną serię numer jeden. Jak to się zwykło fajnie oznaczać w komiksie amerykańskim „Vol. 2” zamieniło się z powrotem na „Vol. 1”. Głupawe to trochę wszystko – bo co miała na celu ta cała luka w numeracji między odcinkiem 441 a 500? Nie wiadomo (w kolejnych latach doszło do kolejnych restartów i ich unieważnień itd. – nikt tego nie potrzebował i chyba nie oczekiwał poza redaktorami wydawnictwa). 

W odcinkach przed zeszytem #500 Spider-Man uporać się musi z nowymi zagrożeniami. Naturalny wróg pająka, czyli osa, atakuje – dziwna i lekko przerażająca Shathra naprawdę zachodzi za skórę naszemu bohaterowi. Sporo okultyzmu, „gaimanizmu” (afrykański bóg-pająk Ananse wplątany zostaje w mitologię totemicznych mocy), magii i pulpowej grozy – i to nie tylko przy okazji Kobiety-Osy. Zaraz pojawią się kolejni wrogowie – jeden szczególnie ciekawy, nawiązujący do genezy potwora Frankensteina i Hulka (który sam przecież u zarania dziejów był takim właśnie marvelowskim monstrum z powieści Mary Shelley). Straczynski zrezygnował z całego panteonu wrogów Pająka, z całej tej zbieraniny powstałej na przestrzeni lat i wprowadził swoje postacie. Sprawiają one wrażenie raczej jednorazowych, doraźnych – ale są nowe, często zaskakujące. 


Prywatne życie Petera i jego osobiste problemy są nadal bardzo ważne. Ciocia May, tak bardzo obecna w pierwszym tomie, ustępuje pola Mary Jane. Po okładce nietrudno się domyślić, że chyba się coś tam poprawi u Parkerów a MJ znów będzie najważniejszą żeńską postacią komiksu. No i tak jest – Straczynski sprząta po poprzednikach i przywraca niektóre rzeczy na swoje miejsce. Jedną z nich jest związek Petera i Mary, jeden z najbardziej ikonicznych i znanych w komiksowym uniwersum Marvela. W sumie nic dziwnego, w czasach runu Straczynskiego na ekrany kin wszedł pierwszy „Spider-Man” Sama Raimiego z Tobeyem Maguire’em i Kirsten Dunst w rolach głównych. Mary Jane musiała wrócić do komiksu na pełen etat. No i nadal jesteśmy w szkole – Peter jest nauczycielem i często pomaga swoim uczniom nie tylko w przyswojeniu materiału, ale głównie w uporządkowaniu ich życia. Scenarzysta bezbłędnie odnalazł balans między sferą superbohaterską a cywilną – Człowiek Pająk nabrał wielkiego dystansu do swej roli, ale jednocześnie, chyba jak nigdy wcześniej, zdaje sobie sprawę z jej istotności. Rozbrajające są te jego długaśne wewnętrzne monologi, rozpisane na całe bloki tekstu, tak w stylu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W innym komiksie czulibyśmy przesyt – tu jest to znakomicie poprowadzone.


Ostatnie trzy odcinki drugiego tomu „Amazing Spider-Man” to wspomniany, jubileuszowy odcinek, plus dwa kolejne. Nie znajdziemy tu już tego balansu, o którym pisałem przed chwilą – jest totalna superbohaterszczyzna spod znaku Fantastycznej Czwórki, Avengers i Doktora Strange’a. Wydaje się, że Straczynski szczególnie polubił nowojorskiego czarodzieja, bo już drugi raz zaprasza go do swojego komiksu. Pięćsetny numer „Amazing Spider-Man” i dwa następne to w zasadzie podsumowanie runu amerykańskiego scenarzysty. Peter „Spider-Man” Parker przeżywa na nowo początek swej superbohaterskiej kariery i zastanawia się, czy cokolwiek mogło pójść inaczej. Ba, czy w ogóle powinno pójść inaczej. Ważny to odcinek, ważniejszy niż poprzednie jubileusze – jak chociażby #300, w którym pojawia się Venom w pełnej krasie („Amazing Spider-Man. Epic Collection. Venom”), czy #400, czyli sławna/niesławna „Saga klonów”, której pewnie niedługo doczekamy się w jednym kolejnych tomów epickich kolekcji Egmontu. Spider-Man Straczynskiego to bohater z sąsiedztwa, koleś pakujący się ciągle w kłopoty i prześladowany przez nieziemskiego pecha, ale jednocześnie niezłomny i nieustannie podnoszący się po własnych błędach człowiek.


John Romita Jr. jest po prostu znakomity. Charakterystyczny do bólu, taki właśnie „kanciasty” za co go wszyscy lubią lub nienawidzą – ale znakomity. Lepszy niż zazwyczaj. W trzecim tomie „Amazing Spider-Man” narysuje jeszcze sześć odcinków (#503-508) i przekaże pałeczkę Mike’owi Deodato Jr., który – podobno – świetnie sobie z tym poradził. Taka ciekawostka – John Romita Jr. dwadzieścia lat po kooperacji z Johnem Michaelem Straczynskim znów rysuje przygody Spider-Mana. Nieco ponad rok temu, w październiku 2022, w 901 (!) numerze „Amazing-Spider-Man” (właściwie w siódmym zeszycie szóstej już serii „The Amazing Spider-Man”, ale kto poważnie traktuje tego rodzaju numerację!?) powrócił i jak na razie trzyma się mocno! Wy też się trzymajcie – w 2024 roku kolejne przygody Człowieka Pająka autorstwa Straczynskiego, Romity Jr. i Deodato Jr.!



Tytuł: Amazing Spider-Man. Tom 2
Scenariusz: J. Michael Straczynski
Rysunki: John Romita Jr.
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: The Amazing Spider-Man, vol.2 #46-58, vol.1 #500-502
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2023
Liczba stron: 420
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328164352

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz