czwartek, 12 grudnia 2024

Duchy i ludzie

Później

Artykuł należy do cyklu XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek ósmy.

Edith Wharton jest drugą autorką, która pojawiła się w „Bibliotece grozy” wydawnictwa C&T. Pierwsza była Mary Eleanor Wilkins Freeman, starsza o dziesięć lat od Wharton – jej koloryt lokalny Nowej Anglii świetnie korespondował z fabułami opowiadań. Teraz pora na inną, trochę bardziej sławną i popularną pisarkę – zbiór „Duchy i ludzie” od C&T zawiera jedenaście tekstów wybranych z długiego okresu twórczego Wharton. Uszeregowane według dat publikacji obejmują okres od 1902 do 1937 roku.

Trzydzieści pięć lat twórczości. Najstarsze opowiadanie, otwierający zbiór „Dzwonek garderobianej”, opublikowane zostało dopiero gdy Edith Wharton skończyła czterdzieści lat (urodziła się w 1862 roku) – ba, powieść „House of Mirth”, która przyniosła jej wreszcie rozgłos, wydano w odcinkach dopiero od 1905 roku. Opowiadanie ostatnie, „Zaduszki”, pochodzi z roku 1937 – jest jednym z ostatnich jej tekstów, wszak zmarła w tym właśnie roku, kilka miesięcy po swoich siedemdziesiątych piątych urodzinach. Mimo tak szerokiej rozpiętości czasowej, opowiadania Wharton, w których przywołuje najróżniejsze duchy i każe im wchodzić w interakcje z bohaterami, są zaskakująco podobne, jeśli chodzi o styl, formę a nawet jakość.  O czym pisze Wharton?

O garderobianej, zatrudnionej u chorowitej i niedostępnej pani domu, skrywającej sekret o wiele bardziej przerażający niż „pojawiająca się u szczytu schodów niewyraźna kobieca postać”. O fosforyzujących oczach prześladujących dystyngowanego dżentelmena, ilekroć postępuje on wbrew własnemu sumieniu i naturze. O młodej kobiecie, która po przeprowadzce z mężem do nowego domu odkrywa prawdę straszniejszą, niż wszelkie możliwe nawiedzenia. O legendzie domu, w którego murach skumulowała się trauma innej cierpiącej kobiety. O wizycie w niepokojącym majątku na odludziu, gdzie chciwość przybrała niemal materialną formę. O pewnej starszej pani wprost wyjętej z twórczości Edgara Alana Poego i jej dziwnej przypadłości. O dramatycznych wydarzeniach w pewnej nowoangielskiej wsi i o jej lokalnym kolorycie w stylu Mary E. Wilkins Freeman. O kolejnej wielkiej posiadłości z równie wielkim, skrywanym sekretem. O niewysłowionej tęsknocie i stracie. O niespełnionej miłości. I wreszcie o starości, przemijaniu i samotności.

Gdzie tu duchy? Wszędzie, lecz nie takie, jakich można by się spodziewać. Duchowym mentorem i ulubionym pisarzem Wharton był starszy od niej o niemal dwadzieścia lat Henry James, a jego powieść „W kleszczach lęku” stanowiła niewyczerpany rezerwuar inspiracji. Podobnie jak u Jamesa, interakcja z niesamowitością nie jest jednoznaczna – jest bardzo subtelna, odczuwana tylko poprzez łatwo zauważalne, lecz obiektywnie niczym nie wyróżniające się, uczucie dziwności. Jedno z opowiadań Wharton, o znamiennym tytule „Później”, wręcz wykłada wprost jak należy czytać wszystkie inne teksty. Gdy przyszli właściciele rezydencji Lyng pytają, czy jest w niej duch otrzymują odpowiedź, że oczywiście jest, ale nigdy nikomu nie uda się rozpoznać tego faktu podczas bezpośredniej interakcji. „Dowiecie się dopiero dużo, dużo później”. Gdy połączycie kropki.

Być może właśnie dlatego opowiadania Wharton nie budzą aż takiego lęku podczas lektury. One – podobnie jak duchy – działają później, gdy już skończymy czytać i uświadomimy sobie czego doświadczyliśmy. Nie ma w nich oczywiście wielkiej grozy, bo też i nie o nią chodziło autorce. Forma mocno zawoalowanej i niebezpośrednio oddziałującej opowieści nadprzyrodzonej nie była jej celem, lecz tylko narzędziem. Wharton pochodziła z bogatej, znanej i konserwatywnej nowojorskiej rodziny mieszczańskiej, a jej zamiłowanie do podróży, literatury i nauki było solą w oku rodziców. Kilkuletnia Edith wymyślała najróżniejsze historie, bawiła się w „making up” chodząc po swym domu w otwartą książką, której i tak nie potrafiła przeczytać. Dorastanie w latach siedemdziesiątych dziewiętnastego wieku, u progu słynnej „pozłacanej epoki” w USA, kiedy to „skandalu bano się bardziej niż choroby, a dobre obyczaje stawiano wyżej niż odwagę” nie sprzyjały realizacji jej marzeń.

Edith Wharton przelewała wszystkie swoje spostrzeżenia, uwagi, krytykę, obawy, doświadczenia i zjadliwe komentarze dotyczące tego stanu rzeczy właśnie w formie literatury. Opowiadania o duchach, pisane przez całe życie, w szczególny, bo bardzo zwięzły i „punktowy” sposób, umożliwiały jej tego rodzaju działanie. O czym chciała opowiedzieć Wharton? Przede wszystkim o życiu kobiet z wyższych sfer w czasach końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. W wielu przypadkach życie to było po prostu więzieniem, którego mury (fizycznie przekraczalne, ale cóż z tego) stanowiły nie tylko granice rezydencji, ale również ograniczenia wynikające z konwenansów, patriarchalnego modelu rodziny i obyczajowości. Autorka pisała o samotności kobiet, dysfunkcjach aranżowanych małżeństw, nieszczerości w związku, braku miłości i zrozumienia, wyobcowaniu, niespełnieniu i uczuciu bezcelowości egzystencji. Ale tematy poruszane przez Wharton były również o wiele bardziej odważne – przemoc w małżeństwie („Dzwonek garderobianej”), czasem wręcz sadyzm („Kerfol”), gaslighting („Mr. Jones”), czy zaprzeczanie własnej seksualności („Oczy”).

Autorka obserwowała bacznie przemiany kończącego się wieku – nie tylko obyczajowe, ale również ekonomiczne i społeczne. Pozłacany wiek, nadchodząca po nim era postępu i niestety Wielki Kryzys lat trzydziestych – duchy Edith Wharton były ściśle związane z tym właśnie, a nie innym okresem w historii Stanów Zjednoczonych. Starcie starych, konserwatywnych rodów z armią nowobogackich „prostaków”, postępująca industrializacja, wzloty i upadki finansowe, idąca za nimi chciwość, pokusa malwersacji, przestępstwa, cwaniactwa i nieodmiennie występujące po nich poczucie winy i wyrzuty sumienia znajdziemy w „Później”, czy „Tryumfie nocy”. A pod koniec życia, kiedy przyszła melancholia i potrzeba podsumowań Wharton zaczęła pisać o duchach starości, przemijania, samotności i tęsknoty („Zaduszki”, „Lustro”, „Panna Mary Pask” czy „Ziarnko granatu”).

„Duchy i ludzie” – polski tytuł zbioru chyba nieprzypadkowy. To ci drudzy są tu o wiele bardziej przerażający – duchy jako pewna przenośnia i środek artystyczny, pełnią zupełnie inną rolę, niż zazwyczaj. Przekonacie się o tym… później.


Tytuł: Duchy i ludzie

Autor: Edith Wharton

Tłumaczenie: Katarzyna Bogiel

Tytuł oryginału: Ghost Stories of Edith Wharton

Wydawnictwo: C & T

Rok wydania: 2008

Liczba stron: 296

Wydanie: I

ISBN: 9788374701235



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz