niedziela, 1 grudnia 2024

Batman. Nawiedzony rycerz

Cierpienia młodego Batmana


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Halloween za nami. Tak się złożyło, że Egmont wznowił przy tej okazji dwa komiksy z Batmanem, które dość mocno związane są z tą tematyką. O wspaniałym i jakże ważnym „Długim Halloween” już pisałem – era „freaków” nastąpiła po erze „zwykłej” przestępczości a Two-Face stał się symbolem tej przemiany. Dziś czytamy „Nawiedzonego Rycerza”, komiks wcześniejszy, nie tak znakomity, ale też istotny – bez niego „Długie Halloween” by nie powstało.

Zacznijmy jednak od pewnej serii z Batmanem, rozpoczętej w listopadzie 1989 roku i zawsze funkcjonującej gdzieś na uboczu, poza głównym kontinuum. „Batman. Legends of the Dark Knight” miała z założenia opowiadać o pierwszych latach działalności człowieka-nietoperza w Gotham i nie trzymać się zbytnio założeń podstawowej ciągłości fabularnej – dzięki temu autorzy mogli puścić wodze fantazji. Podobnie zresztą rzecz miała się z „Rokiem pierwszym” Franka Millera i Davida Mazzucchelliego z 1987 roku, komiksem-kamieniem węgielnym nowej (Mrocznej) ery w historii Batmana i całego uniwersum – ulokowany poza kanonem zupełnie swobodnie opowiedział o tytułowym pierwszym roku kariery Batmana. Szefostwo DC postanowiło połączyć jakość „Roku pierwszego” z potencjałem „Legend Mrocznego Rycerza” – efektem była trzyczęściowa miniseria „Batman. Legends of the Dark Knight. Halloween Special” z odcinkami wydawanymi zawsze w listopadzie w latach 1993-1995. Oto „Strachy”, „Szaleństwo” i „Duchy” – trzy wydarzenia, które w pewnym stopniu ukształtowały zarówno młodego Batmana, jak i młodego Bruce’a Wayne’a.


Akcja wszystkich trzech opowieści, podobnie zresztą jak wspomnianego „Długiego Halloween”, toczy się (najprawdopodobniej, bo teorie są różne) w świecie „Roku pierwszego”. Pisze Jeph Loeb, rysuje Tim Sale, czyli duet, który współpracował ze sobą już od roku 1991, przy innym tytule DC Comics – „The Challengers of the Unknown”. Fabularnie mamy do czynienia z niebywale prostymi historiami. „Strachy” konfrontują Batmana z dobrze nam znanym Strachem na Wróble, choć przede wszystkim ze strachem wewnętrznym, naturalnym stanem psychiki młodego i niedoświadczonego obrońcy Gotham. „Szaleństwo” spycha Mrocznego Rycerza – a jakże – na granicę obłędu. Szalony Kapelusznik porywa dzieci (między innymi córkę komisarza Gordona) i urządza im popołudniowe przyjęcie przy herbatce. „Duchy” z kolei wysyłają rozgorączkowanego i poharatanego po walce z Pingwinem Batmana w niepokojącą podróż po jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wszystko to w klimacie wyraźnie nawiązującym do Halloween, jeszcze nie „Długiego…”, ale już obierającego taki właśnie kierunek.


Każda kolejna z trzech opowieści jest coraz krótsza i – w moim odczuciu – coraz słabsza fabularnie. Bardzo dobre „Strachy” konfrontują Batmana z jednym z jego najważniejszych wrogów a młodego Bruce’a Wayne’a z postacią nieznaną poza tym jednym komiksem, ale w tym konkretnym przypadku groźniejszą niż wszystkie kolorowe „freaki”. Całkiem niezłe „Szaleństwo” jest wariacją na temat „Alicji w Krainie Czarów”, walką z niezbyt imponującym przebierańcem budzącym jednak bliżej nieokreślony, choć dobrze uzasadniony lęk. „Duchy” niestety są komiksem nieudanym, wyposażonym w formalne działa o wiele większe niż cel, na jaki zostały skierowane – „Opowieść wigilijna” Dickensa, historia z potencjałem na głęboką i poważną trawestację, wystrzeliwuje w rękach Loeba jak zamokły kapiszon. Za krótko, za szybko, za płytko, za bardzo. Z rysunkami jest odwrotnie – to właśnie w „Duchach” Tim Sale wspina się na wyżyny i zapowiada mistrzostwo świata w „Długim Halloween”. Wszystkie trzy komiksy są zresztą mocno nastawione na popisy graficzne – dużo tu całostronicowych kadrów, dwustronicowych „splashy” i pin-upowych, niemal pozowanych kadrów. Świetna robota.


Loeb i Sale mieli oczywiście do pokazania nieco więcej niż tylko walkę Batmana z jego przeciwnikami w okołohalloweenowych okresach. Panowie eksplorują psychikę zarówno herosa, jak i człowieka, zastanawiają się, czy Batman jest w Gotham niezbędny, czy jego istnienie było konieczne i nieuniknione, czy działa pod niepowstrzymanym wewnętrznym przymusem, czy z wyboru. Batman, Batman – a co z Bruce’em Wayne’em? „Nawiedzony Rycerz” dociera do bardzo głęboko pogrzebanych wspomnień małego chłopca, nadal tkwiącego w muskularnym ciele obrońcy Gotham. Lęk przed powieścią Lewisa Carrolla, trauma związana z utratą rodziców, powidok rozerwanego naszyjnika z białych pereł (Frank Miller lubi to!), uświadomienie sobie własnej niedojrzałości, naiwności a ostatecznie tego, co najważniejsze – konieczności znalezienia balansu między człowiekiem a nietoperzem. Zatrzymaj się, „wake up and smell the coffee” – ocknij się i zwróć uwagę na to, co się wokół ciebie dzieje – mówi Loeb do swojego bohatera.


TM-Semic u schyłku swej działalności wydało „Szaleństwo” i „Duchy” razem w siódmym (5/1999) albumie „TOP Komiks” jako „Batman. Halloween”. W lipcu 2012 roku „Nawiedzony Rycerz” w komplecie wyszedł nakładem Egmontu, a teraz otrzymujemy ekskluzywną edycję w ramach „DC Deluxe”. Nie są to najlepsze historie z Batmanem, jakie możemy obecnie przeczytać w Polsce, autorzy dopiero uczyli się pisać jego przygody, ale wyraźnie zapowiadają, co czekać nas będzie później. Biorą rozbieg do genialnego „Długiego Halloween” (już wyszło), „Mrocznego zwycięstwa” (wyjdzie pod koniec listopada) i „Rzymskich wakacji” (obstawiam przyszły rok). Tych albumów sugeruję nie przegapić.


Tytuł: Batman. Nawiedzony rycerz
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Tim Sale
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Haunted Knight
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328169272

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz