czwartek, 28 listopada 2024

Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta

Wigilia ludzkiego umierania


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Zwykło się mówić, że w momencie śmierci życie przelatuje przed oczami. Głównemu bohaterowi nowego komiksu Kultury Gniewu przelatuje nie tylko życie przeszłe, ale również i przyszłe, pośmiertne, podtrzymywane przez niezliczone popkulturowe odniesienia do jego bardzo charakterystycznej i jednocześnie kontrowersyjnej twórczości. Romuald Giulivo i Jakub Rebelka pokazują w bardzo oryginalny sposób, jak wyglądał „Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta”.

10 marca 1937 roku Lovecraft trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Gdyby trochę bardziej dbał o siebie i zdecydował się na wizytę wcześniej, być może nie usłyszałby diagnozy w stylu: „zaburzenia trawienia, ostre dolegliwości bólowe, rozdęcie brzucha, bezsenność, rak jelita w fazie terminalnej”. Być może jego wnętrzności nie przypominałyby wtedy bluźnierczych potworów, które tak często spotykali bohaterowie jego opowiadań. Autorowi „Zewu Cthulhu” zostało pięć dni, umrze 15 marca – przez ten czas dokona wiwisekcji swego niezbyt wesołego i zbyt krótkiego życia, a także dowie się, jaką spuściznę po sobie zostawi. Niczym w dickensowskiej „Opowieści wigilijnej” odwiedzą go duchy dni przeszłych, pozna duchy dni przyszłych, a w przypadku teraźniejszości sam dla siebie jest duchem w wystarczającym stopniu. Specyficzna jest to wigilia, wszak poprzedza ona śmierć, a nie narodziny – choć w przypadku Howarda Phillipsa Lovecrafta „nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami”.


Ta dobrze znana fanom Samotnika z Providence sentencja ma tu szczególne znaczenie. Lovecraft umarł fizycznie, ale jego duch żyje i krąży w popkulturze do dziś. O dziwo, deprecjonowanie jego zasług i osiągnięć przychodzi bardzo łatwo tak samo dziś, jak i w przeszłości. Pielęgniarka doglądająca co jakiś czas umierającego Lovecrafta widzi w nim grafomana piszącego jakieś tanie historyjki do magazynów dla niespełnionych pisarzy amatorów, a doktor z obrzydzeniem wyrzuca do kosza egzemplarz „Weird Tales” z Conanem na okładce. Podobnie, choć w o wiele bardziej zawoalowany sposób, oceniają wkład Lovecrafta wielkie tuzy popkultury czasów współczesnych. Duchami czasów przyszłych Romuald Giulivo uczynił persony dobrze rozpoznawane i nieunikające w swej twórczości nawiązań do literatury naszego bohatera – tym bardziej intrygujące mogą się wydawać ich wyroki.

Po chwili zastanowienia jednak, po zrozumieniu co tak naprawdę Giulivo chciał nam przekazać, wszystko staje się jasne. Lovecraft, wiecznie żywy we współdzielonej pamięci współczesnych, istnieje jako konglomerat takich wyobrażeń o sobie samym, jakie nigdy nie przyszłyby mu do głowy w czasach, gdy żył, pisał, cierpiał i walczył z rzeczywistością. Autor tak zwanej „mitologii Cthulhu”, jak zgrabnie nazwał jego literaturę August Derleth (notabene odgrywający znaczącą rolę w omawianym dziś komiksie), nie pisał opowiadań kierowany potrzebą stworzenia tejże (jakiejkolwiek) mitologii. Nie pisał też, aby zbudować sobie pomnik trwalszy od spiżu, nie aspirował do miana literackiego geniusza. Pisał, bo dzięki temu dawał radę przeżyć kolejny tydzień i znajdował dzięki temu ujście dla wszystkich dręczących go wewnętrznych koszmarów. Interpretacja twórczości Lovecrafta mówi więcej o odbiorcach niż o samym autorze – zresztą, czy nie jest tak z każdą interpretacją?


Ale Lovecraft nie dostrzega tylko powidoków przyszłości. Oprócz dalekosiężnych efektów i wpływu swej literatury na potomnych, przepracowuje także wszystkie przyczyny, dla których owa literatura powstała. Duchy czasów przeszłych pomagają mu zrozumieć samego siebie – lęki, traumy, niedopasowanie społeczne, niezaradność, mizoginizm, ksenofobię i nieustanne ucieczki w najróżniejsze fikcje. Jakub Rebelka, niesamowicie uzdolniony polski grafik, nieustannie eksploruje wewnętrzne światy Howarda Phillipsa Lovecrafta, przemierza słynną Krainę Snów, do której możemy wejść tylko „Przez bramę srebrnego klucza” – tam życie Samotnika z Providence wydaje się prawdziwsze, paradoksalnie lżejsze, bo pozbawione konieczności wchodzenia w jakiekolwiek fizyczne interakcje z żywymi ludźmi. To dlatego Sonia Greene, żona Lovecrafta i jeden z duchów przeszłych, określa ich małżeństwo jako „zbudowane na ryzach papieru gęsto zapisanych atramentem”. Pisanie do niej było protezą prawdziwego związku – tylko tak Lovecraft potrafił w nim być.

Rebelka maluje naprawdę fantasmagoryczne, wręcz deliryczne obrazy – świat realny, zimne i sterylne wnętrza szpitala, nie różnią się aż tak bardzo od halucynacji umierającego człowieka. Spowiedź z kończącego się właśnie życia, projekcja egzystencji w pączkującej wciąż nowymi interpretacjami pamięci zbiorowej tych, co żyć będą dalej i wreszcie doznanie nieubłaganej, bezlitosnej teraźniejszości – przeraźliwie realnej i zamykającej w kokonie samotności – jest tu zbiorem genialnie przenikających się, uzupełniających i wzajemnie komentujących obrazów.


„Ostatni dzień Howarda Philipsa Lovecrafta” jest oczywiście komiksem znakomitym, ale daleki jestem od polecania go każdemu. Czytelnik nieznający literatury i choćby pobieżnie biografii Lovecrafta, nie wyniesie prawdziwego znaczenia komiksu i nie dostrzeże celu, jaki przyświecał autorom. Natomiast oddani fani, miłośnicy rzeczonej „mitologii Cthulhu” będą zachwyceni – Giulivo i Rebelka gwarantują im naprawdę sporą, choć wymagającą, intelektualną ucztę.


Tytuł: Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta
Scenariusz: Romuald Giulivo
Rysunki: Jakub Rebelka
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Tytuł oryginału: Le Dernier Jour de Howard Phillips Lovecraft
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Wydawca oryginału: 404 éditions
Data wydania: wrzesień 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 310
Wydanie: I
ISBN: 9788367360890

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz