czwartek, 17 października 2024

Źli ludzie

Biały kruk

Artykuł należy do cyklu XX lat Biblioteki grozy wydawnictwa C&T”. Odcinek szósty.

Zanim „Biblioteka grozy” wydawnictwa C&T ograniczyła się tylko do klasycznych, często ponad stuletnich, opowiadań, pojawiła się w niej powieść z początku dwudziestego pierwszego wieku. John Connolly, znany już wcześniej z „Nokturnów”, zaprosił na pełną grozy i przemocy podróż do stanu Maine.

Niedaleko Portland, w odległości dwóch, może trzech godzin promem, leży Dutch Island, wyspa o długości pięciu i szerokości dwóch mil. Mieszka tam niewielka społeczność strzeżona przez dwóch, może trzech policjantów, z których na stałe na wyspie mieszka tylko jeden. Oto Joe Dupree, zwany „Melancholijnym Joem” lub „Olbrzymem” z powodu swego nie tyle imponującego, co nienormalnego wzrostu. Dutch Island ma swą własną, tajemną nazwę – „Sanctuarium”, a także jedno równie tajemnicze miejsce zwane… Miejscem. Tam właśnie w 1693 roku doszło do całkowitej zagłady wioski kolonistów – wypędzony wcześniej z osady zwyrodnialec powrócił z bandą wyrzutków i zgwałcił oraz wymordował wszystkich mieszkańców. Teraz, dokładnie po trzystu dziesięciu latach od masakry, wśród wyspiarzy nadal krąży legenda o złowrogiej, nadnaturalnej mocy drzemiącej na Sanctuarium. Czy owa legenda ma związek z przerażającą historią Miejsca? Ile w niej prawdy?


John Connolly umieszcza akcję powieści zarówno na wyspie jak i na kontynencie oraz przedstawia całą gamę świetnie wykreowanych postaci. Najważniejszą jest oczywiście John Dupree odkrywający, że historia jego rodziny ma więcej wspólnego z miejscową legendą niż mógłby się spodziewać. Jest Macy, młoda policjantka, którą coś ciągnie na wyspę. Jest Marianne, kobieta ukrywająca się na wyspie z małym synkiem. No i jest Moloch, okrutny morderca, rabuś i zwyrodnialec, który właśnie uciekł z więzienia i razem ze swoją kilkuosobową bandą rusza na poszukiwania swej byłej żony. Autor poświęca bardzo dużo czasu nie tylko tym wymienionym postaciom – ale również drugoplanowym, mniej ważnym, choć tak samo przejmującym rolę narratora w wielu fragmentach. Czasem wydaje się, że Connolly przesadza – dowiadujemy się naprawdę wielu, wydawać by się mogło zbytecznych szczegółów z życia mało ważnej osoby, która pojawi się dwa, trzy razy i umrze. Tak, umrze – trup ściele się gęsto, a im bliżej końca książki tym gęściej.


Wątki paranormalne przeplatają się z realistycznymi – warto jednak wiedzieć, że to te drugie budzą prawdziwą grozę. Banda Molocha przypomina „Bękarty diabła” Roba Zombie – nie cofną się przed niczym, nie ma okrucieństwa, na które się nie odważą. Klimat powieści jest bardzo specyficzny – odizolowana wyspa, brak łączności z lądem, nieokreślone bliżej zagrożenie, śmierć krocząca za większością postaci. To nie jest powieść dla osób lubujących się w szybkiej, prostej narracji. Czytania jest sporo, tak oldschoolowo, bez chodzenia na skróty. I mimo iż nie jestem wielkim fanem akurat tego rodzaju literatury, to czytało się ok – tak nostalgicznie, jak w liceum, kiedy to jechałem wszystkie Mastertony i Kingi po kolei.

„Źli ludzie” były swego czasu białym krukiem „Biblioteki grozy” C&T. Nie ma dodruków, nie ma nigdzie w ofercie żadnych sklepów internetowych, kupicie to tylko z drugiej ręki. Pozycja bardziej dla kolekcjonerów „Biblioteki grozy” – ale jest w porządku, choć zapewne szybko do niej nie wrócicie.



Tytuł: Źli ludzie
Autor: John Connolly
Tłumaczenie: Ewa Rudolf
Tytuł oryginału: Bad Men
Wydawnictwo: C & T
Wydawca oryginału: Hodder & Stoughton
Rok wydania: 2007
Rok wydania oryginału: 2003
Liczba stron: 320
Wydanie: I
ISBN: 9788374700849

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz