niedziela, 30 marca 2025

Pianola

 

Głos wołającego na pustyni


„Pianola” jest pierwszą powieścią Kurta Vonneguta. Napisał ją zaraz po wojnie, kiedy to dopiero zbliżał się do trzydziestki. Nie jest to jego najlepsza książka – ba, najpewniej jedna ze słabszych. Ale to właśnie ona okazuje się teraz, po siedemdziesięciu latach, wyjątkowo aktualna. No i jest pierwsza – od czego innego mielibyśmy zaczynać?


Wybuchła III Wojna Światowa. Amerykanie wszelkich klas intelektualnych i majątkowych ruszyli na front. W pracy siłą rzeczy musiały ich zastąpić maszyny, jakże bardzo udatnie wspierające przemysł (głównie zbrojeniowy). Gdy dzielni Amerykanie po zwycięskiej wojnie wrócili do kraju i chcieli iść do pracy, okazało się, że już nikt ich tam nie potrzebuje. Maszyny świetnie sobie radzą, są zdecydowanie wydajniejsze, tańsze w utrzymaniu i popełniające mniej błędów. Inżynierowie, naukowcy, projektanci i wszelkiej maści kadra zarządzająca są na szczycie – opływając w luksusy, sławę, uznanie i szacunek, rządzą de facto całym krajem. 


Nowe stosunki społeczne i układ sił widać w Ilium, mieście, które jak w pigułce kondensuje cechy powieściowej Ameryki. Północny zachód miasta zamieszkują wspomniani już technicy, naukowcy w swych bogatych rezydencjach. Północny wschód to same fabryki, pełna automatyzacja, „miasto maszyn”. Na południu z kolei, zwanym Zarzeczem, bo oddzielonym od dwóch pierwszych części rzeką Irokez, żyją wszyscy inni mieszkańcy – pozbawieni pracy lub należący do tak zwanego Departamentu Robót Publicznych. Każdy osiemnastolatek przechodzi test IQ – dostatecznie wysoki wynik otwiera drzwi na północ. Niewystarczający – skazuje na wojsko, roboty publiczne lub bezrobocie. Ale żeby nie było – nie ma głodu, nie ma biedy. Każdy obywatel nowej, powojennej Ameryki ma zapewniony godziwy byt, nawet jeśli nie pracuje. Aż tyle nadwyżki budżetowej produkują maszyny. Więc w czym problem? I dlaczego w ogóle jest jakiś?

Głównym bohaterem „Pianoli” jest Paul Proteus, żyjący ze swą żoną Anitą na północy metropolii. Jest jednym dyrektorów Zakładów Ilium, bogatym i błyskotliwym technikiem. Niespodziewanie otwiera się przed nim możliwość awansu i przeniesienia do Pittsburgha – jego makiaweliczni szefowie widzą w nim wspaniale naoliwiony mechanizm w wielkiej amerykańskiej maszynie. Ale sam Paul czuje, że w jego stylu życia – w stylu życia wszystkich z jego kasty – kryje się wielki fałsz. A gdy nagle z Waszyngtonu powraca jego stary przyjaciel Ed Finnerty i oznajmia, że rzuca to wszystko i rusza w Appalachy, pierwsza kostka domina się przewraca. W życiu Paula Proteusa już nic nie będzie takie samo. 


Tajna organizacja mająca siedzibę w Zarzeczu i nosząca nazwę „Widmowych Koszul” planuje wielką rewolucję ludzi wobec dyktatu maszyn i ich ludzkich „sługusów”. Paul zostaje oczywiście wplątany w tę awanturę i zupełnie jak trybik w maszynie jest wykorzystywany przez strony konfliktu do swych własnych celów. Tak samo wykorzystuje go Kurt Vonnegut – Paul miotany jest na lewo i prawo poprzez wydarzenia fabularne i choć ma wielką ochotę jakkolwiek wpłynąć na świat i swoje życie, to nic nigdy mu się nie udaje. Jego plany iszczą się jak swego rodzaju samospełniająca się przepowiednia – jest bezradnym pionkiem na planszy Kurta Vonneguta, któremu trochę bardziej niż na fabule zależało na autorskim przesłaniu.

Omawiana dziś powieść wydana została najpierw jako „Player Piano” w 1952 roku, a potem, dwa lata później, już jako „Utopia 14” z okładką mocno sugerującą science fiction. Sam Vonnegut tę konwencję uwielbiał, ale „nigdy nie wpadłby na to, że napisał science fiction, dopóki nie powiedzieli mu tego wydawcy”. SF sprzedawało się wtedy dobrze (w 1950 wyszły „Kroniki marsjańskie” Bradbury’ego, w 1951 „Fundacja” Asimova, a w 1955 debiutował Philip K. Dick ze swoją „Słoneczną loterią”), więc warto było podczepić się do pędzącego pociągu. Czy „Pianola” to faktycznie SF? Można by się spierać, Vonnegut w ogóle nie planował tej powieści w tej konwencji (dopiero kolejne „Syreny z Tytana” są świadomie pisaną fantastyką). Wydźwięk, kontekst i znaczenie „Pianoli” leżą tam, gdzie zazwyczaj znajdujemy je w dystopiach – zmiany społeczne rozpoczynające się z początku niewinnie, a potem przeradzające się w totalne zagrożenie.

Kurt Vonnegut napisał ostrą satyrę społeczną, z pełną świadomością, że będzie to głos wołającego na pustyni. Postępu technologicznego nie da się zatrzymać, to niemożliwe. Świat, w którym panuje powszechny dostatek i bezpieczeństwo materialne tylko pozornie zdaje się być idealny. Mieszkańcy Zarzecza mają niby wszystko, czego potrzebują – czas, dostatek i perspektywy (wszystkie inne niż zawodowe). Tylko, że pościg za efektywnością i wydajnością obrabował Stany Zjednoczone z wolności i szczęścia. Znikł gdzieś sens życia, motywacja do działania, duma z wykonanej roboty, etos pracy. Komputer-Mózg o nazwie EPICAC XIV (brzmi trochę podobnie do późniejszego, lemowego „Golema XIV”, prawda?) rozdaje etaty, kwalifikuje każdego pracownika Zarzecza lub dzielnicy technologicznej do odpowiedniego zajęcia, usuwając ambicje i chęć rozwoju. Wizja Vonneguta jest oczywiście nieco uproszczona, bo trudno jest sobie wyobrazić tak absolutne przejęcie władzy przez maszyny w każdym obszarze życia – ale w „Pianoli” tak jest. Jest nawet robot-fryzjer potrafiący zagadać na śmierć każdego klienta siedzącego w fotelu.


Dla socjalisty, ateisty i pacyfisty, jakim był Kurt Vonnegut, wizja z „Pianoli” jest obrazem niemal niewolniczego społeczeństwa. Tak też postrzega je niejaki szach Bratpuhru, przywódca sześciomilionowej sekty Kolhouri z Środkowej Azji, który przyjechał do USA, aby zobaczyć skąd wziął się powszechny dobrobyt największego mocarstwa świata. Z otwartymi szeroko oczami, naiwnością dziecka i zupełnie innym postrzeganiem świata dochodzi do tych samych wniosków co Paul Proteus – świat skrajnie zmechanizowany to świat bezduszny, nieludzki i straszny.

Najsłynniejszym cytatem „Pianoli” jest: „Krok wstecz po obraniu złego kierunku jest krokiem we właściwą stronę”. I o to właśnie chodzi w omawianej dziś powieści. Obecnie wiadomo już, że nie zatrzymamy postępu technologicznego, wiadomo, że AI już nie wyhamuje. Warto jednak zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, czy w tej chwili ów krok wstecz jest w ogóle możliwy? Romantyczny zryw rewolucyjny przeciwko industrializacji jest obecnie praktycznie nie do zrealizowania – „Pianola” po siedemdziesięciu latach jest, jak się okazuje, bardzo na czasie. 

Kurt Vonnegut żartował sobie, że „z radością splagiatował „Nowy wspaniały świat”, który sam był radosną kopią powieści „My” Zamiatina. No żart, wiadomo, ja bym aż tak radykalny nie był. Wedle tej wykładni wszystkie dystopie powinny zżynać od siebie na potęgę. „Pianola” nie sprzedała się tak dobrze jak powinna, Vonnegut był srogo zawiedziony. Trzeba było aż siedmiu lat, aby wyszła jego druga powieść – „Syreny z Tytana”. 



Tytuł: Pianola
Autor: Kurt Vonnegut
Tłumaczenie: Wacław Niepokólczycki
Tytuł oryginału: Player Piano
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydawca oryginału: Charles Scribner's Sons
Rok wydania: 2021
Rok wydania oryginału: 1952
Liczba stron: 528
Wydanie: I
ISBN: 9788382022186

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz