czwartek, 24 października 2024

Zaplecza

Strefy przejściowe


Każda kolejna powieść (lub zbiór opowiadań) Dawida Kaina trafia w moje gusta i potrzeby czytelnicze bez najmniejszego pudła. Teraz zaproponował „Zaplecza” i znów mnie kupił. Nie będę się rozpisywał, bo długich recenzji już nikt nie czyta – zaznaczę tylko kilka rzeczy, bo trzeba.

O samej fabule najlepiej wiedzieć tyle, ile proponuje blurb z tyłu okładki. „Coś dziwnego i niepokojącego kryje się pod powierzchnią naszego świata. O tym, jak cienka granica dzieli pojęte od niepojętego Dawid przekonał się już jako sześciolatek, gdy zgubił się w galerii handlowej i trafiwszy na Zaplecza rzeczywistości, stanął oko w oko z czystym przerażeniem. To traumatyczne doświadczenie prześladowało go potem na drodze do dorosłości, nie dając spokoju tak w snach, jak i na jawie. Próbował zapomnieć o tamtym miejscu, nie wiedział jednak, że ono wcale nie zamierza zapomnieć o nim. Teraz Dawid ma dwadzieścia cztery lata i musi wrócić na Zaplecza, nim te pochłoną wszystko, na czym mu zależy”. Przepisałem, żebyście nie musieli teraz akurat sięgać po książkę. 

Tytuł nieprzypadkowy i istotny. Stali bywalcy internetu znają krążącą po sieci i ewoluującą od pięciu lat legendę „backrooms”, dziwnego miejsca, do którego można wypaść z naszej rzeczywistości dosłownie przenikając przez ścianę. Współczesna, przerażająca antyteza szafy z najsłynniejszej książki Clive’a Staplesa Lewisa, prawda? Beżowa podłoga, puste pomieszczenia zalane anemicznym (weird fiction, więc światło jest anemiczne – wiadomo) światłem z buczących i grożących przepaleniem świetlówek. I nieustanny horror kreowany nie tyle przez same Zaplecza, co umysł generujący sensy i wrażenia powstałe w kontakcie z czymś zupełnie nieznanym i niezrozumiałym. Trochę jak podziemia Domu Navidsonów z „Domu z liści”. Ale tylko trochę, bo sens „Zapleczy” jest trochę inny. Tu nie chodzi o rozpaczliwą walkę z niemal nieskończoną przestrzenią (z samym sobą właściwie) wyrugowaną z wszelkich znaczeń jak u Danielewskiego. Chodzi bardziej o walkę z tym jednym, konkretnym znaczeniem, jakie nadaje Zapleczom każdy bohater w szczególności, a autor w ogólności. Ale o tym za chwilę.


Twórczość Kaina ma swoje lejtmotywy, przewijają się one przez każdą jego powieść. Magda Kordowa z „Fobii” boi się głębi – zarówno fizycznej (cierpi na agorafobię) jak i pojęciowej, głębi stosunków międzyludzkich, wejścia w relacje. Zamyka się we własnej banieczce i cierpi. Tak samo postępują bohaterowie z „Oczu pełnych szumu” i „Ostatniego proroka” – w tym ostatnim autor najdobitniej chyba pokazuje konsekwencje nieustannego eskapizmu w wymyślone, sfabrykowane szczęśliwości. Większość jego bohaterów ma najróżniejsze stany lękowe, depresje i załamania. Każdy ma swoje własne otchłanie. Taki też jest Dawid z najnowszej powieści, który od momentu chwilowej, niefortunnej wizyty na Zapleczach nie radzi sobie z życiem. Nadwrażliwy, tłumiący wszelkie bodźce farmakologią i funkcjonujący tylko między pracą w korpo a własnym mieszkaniem z konsolą, serwisami streamingowymi i internetem pełnym treści. Byleby tylko nie wejść w relacje ze światem. Siłą rzeczy musi w jakieś musi wchodzić – w powieści są takie dwie i są jednakowo trudne.

„Zaplecza” są horrorem, to jasne. Grozę potęguje fakt, że narrator jest pierwszoosobowy i niewiarygodny – zostajemy wciągnięci w jego subiektywnie postrzegany świat. Relacja Dawida, w którego nieustannie się wcielamy, naprawdę jeży włos na głowie – pod względem samej wizji, weirdowej psychotopografii i oddziaływania na czytelnika to jest chyba najmocniejsza powieść Kaina. Nie czytajcie jej jednak tylko pod kątem grozy, nie idźcie prostą drogą ku zaspokojeniu tych szczególnych potrzeb miłośnika literackiego horroru. Tak jak pisałem wcześniej – nawiązanie do internetowych „backrooms” ma tu również dodatkowe znaczenie. Zaplecza to tak zwana przestrzeń liminalna, przejściowa, którą na pierwszy rzut oka można zinterpretować bardzo dosłownie. Opustoszałe podziemne parkingi, szkoły, podziemne tunele – nacechowane niesamowitością poprzez swój stan odmienny od zwyczajowego. Klasa pełna uczniów w świetle dnia jest spoko – idź tam w środku nocy, spójrz na puste ławki, mroczną przestrzeń zawieszoną między jednym stanem „normalności” a drugim i będziesz miał ciary. 


U Kaina strefy liminalne są nie tylko fizyczne. Siedzą one również w psychice – i to jest chyba najważniejsze. Każda zmiana w życiu przenosi cię na chwilę do takiej właśnie przestrzeni granicznej – jedno się kończy, ale jeszcze nie zaczyna drugie. Trochę jak te jedyne wakacje w życiu między podstawówką a liceum (każdy się trochę niepokoił, nie wmówicie mi, że nie). Zaczynasz jakiś związek i zanim rozpocznie się na dobre wypadasz z realiów „bycia samym” ale jeszcze nie „jesteś z kimś”. Musisz podjąć decyzję – idziesz w to albo się wycofujesz. Często jest strach, bo zawsze można coś stracić. Możesz nie decydować się na dziecko w obawie, że umrze przed tobą i będziesz cierpiał. Możesz uciekać od uczucia w obawie, że zostaniesz porzucony. Możesz bać się wyjść z domu, bo cegła spadnie ci na głowę. Możesz.

Tylko, że taki strach może zatrzymać cię w przestrzeni liminalnej na zbyt długo, możesz zostać tam o sekundę dłużej niż powinieneś a wtedy powrót do stanu poprzedniego nie usunie powidoku Zapleczy wyrytego gdzieś z tyłu głowy. Będziesz tworzył własne „co by było, gdyby” i trafisz na manowce własnej pokręconej wyobraźni. Ludzie wrażliwi, a głównie tacy zasiedlają światy Dawida Kaina, mają wtedy przechlapane. Autorze, wielkie dzięki za lekturę i do następnego!



Tytuł: Zaplecza
Autor: Dawid Kain
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 252
Wydanie: I
ISBN: 9788377314326

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz