Andreas stonowany
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.
Raffington Event, prywatny detektyw, który pojawił się w pierwszych odcinkach słynnego „Rorka”, ma swój własny solowy album. Wydawnictwo Kurc wydało dwa lata temu komiks z jego przygodami – taka ciekawostka dla fanów twórczości Andreasa Martensa.
Krótki to komiks, do przeczytania (i – co ważne – obejrzenia) może w niecałą godzinę. Otwiera go czarno-biała, siedmiostronicowa i całkowicie pozbawiona tekstu historyjka obrazkowa pod tytułem „Jim”. Klimat noir, piękna kobieta zleca odnalezienie zaginionego mężczyzny, a tytułowy detektyw Raffington Event wpada w tarapaty. Druga część komiksu, już znacznie dłuższa, bo czterdziestosześciostronicowa, podzielona jest na dziewięć (niemal) niepowiązanych ze sobą epizodów. Mamy już kolory, mamy również tekst. Przed nami dziewięć przygód detektywa – niektóre wynikają wprost z przyjmowanych przez niego zleceń, inne to przypadkowe wydarzenia, które po prostu „dzieją się” w jego obecności. Poszukiwania przeklętej, niemal lovecraftowskiej, księgi; tajemnica ukryta w koszmarnych snach pewnego klienta; nieoczekiwana wizyta rannego człowieka (najbardziej oryginalny formalnie odcinek); pełne grozy wypadki w wesołym (dobre sobie) miasteczku; duchowa podróż do Meksyku, czy wreszcie dwie bardzo wesołe opowiastki o niespodziewanych zajściach na ulicy, przy której stoi dom detektywa.
Klimatu komiksów Andreasa nie da się pomylić z żadnym innym. „Raffington Event”, mimo swego „Rorkowego” pochodzenia, przypomina jednak o wiele bardziej takie krótkie komiksy niemieckiego twórcy jak „Coutoo” i „Cyrrus. Mil” (głównie jego drugą część). Graficznie mamy tu do czynienia z Andreasem „późnym”, choć daty wydania oryginałów wcale na to nie wskazują. Prostota i groteska w przedstawianiu postaci współgra z bardzo złożonym kadrowaniem i narracją „pozatekstową”, jak zwykle o wiele ważniejszą niż ta zawarta w „didaskaliach” i dialogach. Przygody sympatycznego detektywa są jednak o wiele „lżejsze znaczeniowo” i prostsze formalnie niż inne komiksy Andreasa. Tu nie ma tak wielkich niedopowiedzeń i gier z czytelniczą pamięcią i percepcją, jak chociażby w bardzo skomplikowanym „Koziorożcu” – choć trzeba przyznać, że Raffington Event również nigdy nie rozwiązuje swych „zagadek” do końca. Trudno zresztą mówić, żeby się nad nimi jakoś specjalnie głowił, bo wszystko dzieje się jakby „obok niego”, a on sam jest tu raczej tylko świadkiem i przekaźnikiem – filtruje wszystko przez własne zmysły i transmituje do czytelnika.
A więc mamy do czynienia z naprawdę ciekawym komiksem, choć w moim odczuciu skierowanym raczej do odbiorcy już znającego twórczość Andreasa. Rewelacyjnie skomponowane, narysowane i napisane widokówki-zagadki, zabawy formą i komiksowym medium – klasyka Andreasa. Oczywiście warto.
Tytuł: Raffington Event
Scenariusz: Andreas
Rysunki: Andreas
Tłumaczenie: Jakub Syty
Tytuł oryginału: Raffington Event
Wydawnictwo: Kurc
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania: grudzień 2020
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 297
Wydanie: I
ISBN: 9788395933929
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz