wtorek, 12 grudnia 2023

Dom Slaughterów. Tom 2. Szkarłat

Przypadek Edwina Slaughtera

Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.


Non Stop Comics wydało niedawno najdziwniejszy, najbardziej ambitny i chyba najmniej zrozumiały po pierwszym czytaniu komiks z uniwersum „Coś zabija dzieciaki”. Główna seria ma już pięć tomów i fabularnie jest dość prosta. Spin-off zatytułowany „Dom Slaughterów” już taki nie jest. Czy to zaleta? Zdania będą zapewne podzielone.

Pierwszy tom „Domu Slaughterów” zawierał pięć odcinków i nosił tytuł „Znamię rzeźnika”. Perypetie Aarona Slaughtera wysłanego na tajemniczą misję charakteryzowały się zdecydowanie mniejszą ilością akcji w porównaniu z główną serią – dominował spokój, dziwny nastrój i groza nieco bardziej subtelna. Tom drugi („Szkarłat”) składa się z kolejnych pięciu zeszytów i opowiada zupełnie inną historię – jest nowy bohater i nowe tajemnice. Odejście od dynamicznej akcji, horroru cielesnego i pulpowej grozy jest jeszcze bardziej wyraźne – śmiem twierdzić, że jest to najbardziej statyczny fabularnie, wymagający skupienia i powtórnego odczytania komiks, jaki wydawnictwo Non Stop Comics wydało w tym roku.


Głównym i niemal jedynym bohaterem „Szkarłatu” jest Edwin Slaughter, wychowanek Szkarłatnego Domu, zamknięty w sobie outsider, obdarzony ejdetyczną pamięcią, ale pozbawiony intuicyjnego rozumienia faktów. Jego umysł jest jak komputer – jest logika, moc obliczeniowa, maszynowe algorytmy, ale nie ma rzeczonej intuicji, niedosłowności, wrażliwości i umiejętności abstrakcyjnego myślenia. Może właśnie dlatego przełożony wysyła go na samodzielną, niebezpieczną misję nad jezioro Michigan, gdzie doszło do serii niewytłumaczalnych, budzących grozę morderstw. Edwin rusza kutrem na jezioro, gdzie ma zamiar przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. Nie wie, że ostatecznie prowadzić będzie dochodzenie w sprawie swojej własnej duszy – a sam „Szkarłat” okazuje się komiksem zupełnie innym, niż się spodziewaliśmy.

Autor scenariusza, James Tynion IV, poszerza tu swoje własne założenia świata przedstawionego i chce, abyśmy razem z nim udali się do wnętrza umysłu Edwina Slaughtera. Seria „Coś zabija dzieciaki” od samego początku opierała się na fascynującym koncepcie – jeśli dostatecznie duża liczba ludzi (a konkretnie dzieci) wierzy w potwory, to te faktycznie zostają powołane do życia. Autor bawi się tym samym założeniem w swojej innej, naprawdę genialnej serii pod tytułem „Departament prawdy”. Ale o ile w niej był to zawsze najważniejszy fundament fabularny, o tyle w świecie, w którym coś zabija dzieciaki, był on zawsze tylko dodatkiem – liczyła się akcja, groza, nastrój i emocje. Dopiero „Szkarłat” wraca na poważnie do zagadnienia wiary urzeczywistniającej jej obiekt, ale każe spojrzeć na nie z nieco innej strony niż „Departament prawdy”.


Przypadek Edwina Slaughtera kieruje czytelnicze myśli ku twórczości Howarda Philipsa Lovecrafta. Pal licho gigantyczne monstra z mackami śpiące na dnie jeziora (choć w „Szkarłacie” będą również) – to przemiana samego człowieka skonfrontowanego z niepojętą i przerażającą rzeczywistością jest tu kluczowa. James Tynion IV monologami Edwina siedzącego długie godziny na kutrze dryfującym w głąb mrocznego jeziora nie tylko dopowiada co nieco do filozofii Lovecrafta, ale też z nią polemizuje. Nie będę zbyt głęboko wchodził w znaczenia – skupcie się po prostu na lekturze, a najlepiej przeczytajcie komiks dwukrotnie. Bo warto.

I nie tylko z powodu scenariusza. Werther Dell’Edera, rysownik „Coś zabija dzieciaki”, zaprojektował i zaplanował graficzną stronę obydwu tomów „Domu Slaughterów”. W pierwszym rysował Chris Shehan i widać było, że mocno naśladuje Ederę. W drugim za ilustracje odpowiada Włoszka Letizia Cadonici i robi to samo – gdybym nie przeczytał stopki, pomyślałbym, że Edera wziął na siebie wszystko. Czy to dobrze? Z jednej strony mamy graficzną jednorodność, brak dysonansu poznawczego, poczucie pewnej ciągłości. Z drugiej jednak strony wydaje się, że rysownicy nie prezentują swoich własnych umiejętności i charakteru, lecz są zwykłymi naśladowcami. A może się mylę i wybrano ich właśnie z powodu naturalnego podobieństwa. Tak czy owak, „Szkarłat” polecam, choć też i ostrzegam. To nie jest komiks, który można czytać bez znajomości poprzednich. Nie istnieje bez nich.


Tytuł: Dom Slaughterów. Tom 2. Szkarłat
Scenariusz: James Tynion IV, San Johns
Rysunki: Werther Dell’Edera, Letizia Cadonici
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: House of Slaughter #6-10
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom! Studios
Data wydania: październik 2023
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382305050

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz