czwartek, 19 września 2024

Coś zabija dzieciaki. Tom 7

Koniec fazy drugiej


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

Seria „Coś zabija dzieciaki” jest wyraźnie podzielona na swego rodzaju „fazy” – jak filmowe uniwersum Marvela. Pierwsze piętnaście odcinków wydane przez Non Stop Comics w trzech albumach zbiorczych to „faza pierwsza”. Pięcioodcinkowy tom czwarty był przerywnikiem. Kolejne piętnaście zeszytów, również wydanych w trzech tomach, stanowi „fazę drugą”. A to jeszcze nie koniec opowieści.

Omawiany dziś siódmy tom zbiorczy zamyka kolejny etap w życiu Erici Slaughter, dwudziestoletniej łowczyni niewidzialnych potworów. Fabuła znów skupia się na zagadce makabrycznych morderstw w małym, prowincjonalnym miasteczku (tym razem o szczególnie trafnej nazwie – „Udręka”). Erika znajduje znów sprzymierzeńców, do których obowiązkowo należy straumatyzowana nastolatka, wpada w konflikt z miejscowymi władzami i ukrywa się na odludziu, planując ostateczną walkę z potworem. W odróżnieniu jednak od „fazy pierwszej” przeciwnikiem nie jest jakiś tam byle potwór. Ba, w mroku czai się ktoś jeszcze groźniejszy.


James Tynion IV wprowadził do fabuły pannę Charlotte Cutter, przerażającą psychopatkę, polującą na Ericę. Pojawia się też inna wysłanniczka Zakonu Świętego Jerzego, która ma dla naszej bohaterki pewną ofertę – sytuacja się mocno komplikuje. Wspominałem już, że poprzedni tom zbiorczy był czymś w rodzaju „plateau”, jeśli chodzi o dynamikę opowieści, nie działo się w nim właściwie nic znaczącego. W tomie siódmym jest tak przez pierwsze trzy odcinki, potem mamy gwałtowne przyspieszenie, ale na koniec, zamiast spektakularnych fajerwerków, słychać tylko syk zamokłego kapiszona.

Trochę to niezrozumiałe. James Tynion IV napisał historię tak przewidywalną i schematyczną jak tylko można było sobie wyobrazić. Końcowy „twist” twistem nie jest – już w poprzednim tomie mamy wyraźne sugestie co do planów na fazę trzecią. Nie jest to jednak największym minusem siódmego (ale i szóstego) tomu „Coś zabija dzieciaki”. Jego główną wadą jest niestety wodolejstwo i gigantyczna porcja fabularnej waty. Ta skrajnie przecież prosta fabuła zostaje rozwleczona ponad miarę, są długie, niewnoszące zbyt wiele dialogi, narracja obrazkowa rozciągnięta na kilka stron (a wystarczyłaby jedna) i praktycznie zerowa akcja. Wielkim plusem jest wyrazista i świetnie napisana postać panny Cutter. To jest bohaterka, której nienawidzimy z całego serca, ale równie mocno uwielbiamy ją oglądać na kartach komiksu.


Nadal wysoki poziom zachowuje rysownik, Werther Dell’Edera. Trudno jest recenzować siódmy tom pod względem graficznym, mogę powtórzyć wszystko to, co pisałem przy okazji wcześniejszych. Rewelacyjna robota i tyle.

Kilka dni temu za oceanem ukazał się czterdziesty odcinek serii, czyli jest już komplet do utworzenia ósmego tomu zbiorczego. Ba, jest nawet zapowiedziany na październik tego roku, czyli w Polsce zapewne będzie na początku 2025 roku. Wydaje mi się niestety, że James Tynion IV jest już znudzony tą serią tak samo jak czytelnicy. Pewnie ma kontrakt, więc szybko odhacza kolejne odcinki, nawet nie udając, że mu się jeszcze chce. Ale kto wie, może trzecia faza rozpocznie się zwyżką formy?


Tytuł: Coś zabija dzieciaki. Tom 7
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Werther Dell’Edera
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: Something is Killing the Children. Vol. 7
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom! Studios
Data wydania: lipiec 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788382306910

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz