czwartek, 22 lutego 2024

Alchenit

Spo(ó)rne idee


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

A dziś coś polskiego. Wydawnictwo Kurc proponuje nam „Alchenit” – komiks mroczny, czarno-biały i stawiający pewne wymogi czytelnikowi. „Alchenit” nie powinien być czytany dla fabuły czy akcji. Tu chodzi raczej o autorskie wizje, pasje i pomysły, a dodatkowym warunkiem koniecznym udanej lektury jest choćby minimalna wiedza o tym, do czego autor nawiązuje.

Autorem scenariusza i komiksów jest Rafał Spórna, dobrze znany w polskim fandomie, choć raczej z krótkich form. Omawiany dziś album to zdecydowanie jego najdłuższe dzieło – powieść graficzna pełną gębą. Jednak bez głównych bohaterów i bez dominującego wątku fabularnego – to raczej forma twórczej ekspresji i kalejdoskop pomysłów. Akcja toczy się w kilku różnych, nieustannie przeplatających się liniach czasowych – choć bardziej na początku, bo pod koniec mamy do czynienia z w miarę chronologicznym przebiegiem wydarzeń. Niemcy po porażce w Wielkiej Wojnie rozpoczęły odbudowę państwa. Tajemniczy Zakon Jednej Krwi, pragnący nowej Wielkiej Rzeszy rozciągającej się od Morza Północnego po Ural i pełnej germańskich nadludzi, werbuje najlepszych naukowców i rozpoczyna tajne eksperymenty. Europę musi ogarnąć święta wojna o czystość aryjskiej krwi, a Słowiane, Cyganie, Żydzi i inne gorsze nacje powinny zostać eksterminowane lub wykorzystane jako tania siła robocza. Nazistowska nauka jest kluczem do zwycięstwa w nadchodzącej wojnie.


Autor komiksu buduje na naszych oczach fantastyczną historię alternatywną, której poszczególnymi cegiełkami stają się popkulturowe cegiełki – czasem wykorzystywane już nie raz lub po raz pierwszy. Naziści weszli w posiadanie gnostycznej księgi niejakiego Zosimosa z Panopolis, który podczas jednej ze swoich wypraw w poszukiwaniu oświecenia spożył dziwny porost (tytułowy „alchenit”) i doznał poszerzenia percepcji, zintegrował się z rzeczywistością wyższego poziomu i spisał wszystkie swoje doświadczenia w rzeczonej księdze. Zupełnie jak Philip K. Dick, który po uderzeniu różowego promienia doznał szeregu halucynacji i utrwalił objawioną mu prawdę w swojej słynnej „Egzegezie”. W przeciwieństwie jednak do „Egzegezy” dzieło Zosimosa naprawdę zawiera przepis na poznanie struktury rzeczywistości u samych podstaw i jej modyfikację wedle życzenia czytającego. Naziści dokonują dosłownie cudów, dzięki którym miażdżą aliantów i Sowietów. Razem z Nippończykami podbijają świat, zalewając go jednocześnie krwią tych, którzy w ich mniemaniu są podludźmi.

Z początku czytamy o nowej dziedzinie nauki zwanej neoalchemią. Rafał Spórna szczegółowo objaśnia, czym jest owa nauka, jak działa, czemu działa i co można dzięki niej osiągnąć. Potem dochodzą kolejne szalone i fascynujące jednocześnie pomysły. Wykłady na temat kolejnych teorii prowadzą albo drugoplanowi bohaterowie (pierwszoplanowym bohaterem jest tu sama rzeczywistość i nic poza nią) albo wzorowani na Supermanie lub He-Manie nadludzie. Poznajemy przerażającą ideologię nazistów – nie istnieje zło, którego nie wolno się dopuścić w imię zachowania czystości germańskiej krwi i eksterminacji innych narodów. Upodlenie, lobotomia, bestialstwo, nieludzkie eksperymenty – nie-Germanie są całkowicie odhumanizowani. Wstrząsająca wizja, ale nie stanowiąca o jakości komiksu, bo nie nowa, już kiedyś – i to nie raz – serwowana.


O wiele ciekawsza jest warstwa stricte fantastyczna i popkulturowa całej historii. Najważniejszym źródłem inspiracji Spórny jest bez wątpienia twórczość Philipa K. Dicka, a w szczególności jego najważniejsze dzieła – „Człowiek z wysokiego zamku”, „Valis”, „Labirynt śmierci”, „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” czy „Wbrew wskazówkom zegara”. Szczególnie ta pierwsza wydaje się podstawowa, i to nie tylko z powodu alternatywnej historii drugiej wojny światowej. Tego jest cała masa, „Alchenit” jest Dickiem przesycony – i od razu zaznaczam, że nie jest to w żadnym wypadku wadą. Ale są przecież i inne nawiązania. „Robot” Snerga z jego Nadistotami, Dukaj i jego matematyka z „Science Fiction”, plazmat z „Holocaustu F” Cezarego Zbierzchowskiego, gnoza, pole morficzne (patrz „Animal Man” Granta Morrisona, choć wiadomo, że Spórna, podobnie jak sam Morrison, wzorowali się raczej na teoriach Aleksandra Gurwitscha), mistyka, ezoteryka, światy fantomowe, panspermia i jeszcze sporo innych. Najlepsza z tego wszystkiego jest jednak autorska, całkowicie fikcyjna teoria zrównująca naukę z magią – fajnie to wszystko zagrało.


Droga twórcza, jaką obrał Spórna, może być jednak zbyt kręta dla niektórych czytelników. Nie znajdziesz w „Alchenicie” prostej narracji i fabuły, zamiast tego zbombardowany zostaniesz fantastycznymi pomysłami w takiej ilości, że zanim oswoisz się z jednym, musisz ogarniać kolejny. Komiks sprawia wrażenie leksykonu, wystawy autorskich koników i różnej maści bzików. Gubi się w tym gdzieś zwyczajna opowieść, zepchnięta na drugi plan i nieco zaniedbana przez autora. Ale Spórna robi to celowo, od samego początku wiemy, że chodzi mu o wizję, a nie fabułę. Może tylko trochę za dużo tłumaczy, za bardzo trzyma za rękę czytelnika, aby ten broń Boże się nie zgubił. A niech się zgubi, wszystko, co znajdziemy w komiksie, jest spójne, więc zawsze można przeczytać drugi raz w skupieniu. Rysunek dobry, zwłaszcza scenografie, pojazdy i budynki wzorowane na zdjęciach z czasów drugiej wojny światowej. Ludzie już mniej, tu pewnie trzeba popracować, ale jest w porządku.

Dla takiego fana Dicka, Dukaja, Snerga, Lema czy Egana (tak, duch tego pisarza science fiction też krąży nad komiksem) jak ja, lektura była dość ciekawym doświadczeniem. Nie wywróciła mózgu na nice, bo dość wyraźnie dało się wyczytać inspiracje i idee, o co sam autor bardzo zadbał. Ale zrozumiem, jeśli „Alchenit” okaże się dla kogoś nie do przejścia.



Tytuł: Alchenit
Scenariusz: Rafał Spórna
Rysunki: Rafał Spórna
Wydawnictwo: Kurc
Data wydania: październik 2023
Liczba stron: 216
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 210 x 297
Wydanie: I
ISBN: 9788396743190

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz