niedziela, 20 listopada 2022

300 i Xerses

To jest Sparta!!!



Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.

O tym komiksie słyszał chyba każdy, nie tylko fan Franka Millera. Jego ociekające patosem i emanujące totalną „millerozą” dzieło, opowiadające o legendarnej bitwie w Wąwozie Termopilskim doczekało się ekranizacji i kontynuacji (a w zasadzie spin-offa). Dziś czytamy „300” i „Xerxesa” – dwa komiksy będące „esencją Millera w stanie czystym”. Jeden w pozytywnym, drugi w negatywnym znaczeniu.


Kilkuletni Frank Miller obejrzał „300 Spartan”, film z 1962 roku w reżyserii Rudolpha Maté, i powiedział rodzicom, że gdy dorośnie, narysuje komiks o tych wydarzeniach. Tak przynajmniej twierdzi dorosły Frank Miller i dodaje, że takie historie, jak ta o trzystu dzielnych wojownikach ze Sparty, są ponadczasowe i archetypiczne. Każda kultura w historii świata ma swój wzorzec tego rodzaju opowieści, taką właśnie bitwę-legendę, podczas której bohaterska garstka żołnierzy odpiera ataki przeważającej liczebnie armii wroga. Takie historie należy opowiadać z pokolenia na pokolenie, niekoniecznie dbając o ich realia historyczne ale koniecznie o mityczne i symboliczne znaczenie.

Taki jest właśnie „300”, jeden z najsłynniejszych komiksów Franka Millera, wydany w 1998 roku. Fabuła jest prosta ja drut. Mamy 480 rok przed naszą erą. Nieprzeliczone hordy Persów, dowodzone przez budzącego grozę króla-boga Kserksesa szykują się do ataku na wolne greckie państwa-miasta. Konflikt trwa już od paru dobrych lat – teraz pora na Spartę, legendarny i niepokonany przez nikogo kraj, w którym rządzi twardą ręką wielbiony przez tłumy król Leonidas. Gdy poseł Kseksesa ląduje, przy wtórze okrzyku „To jest Sparta!”, na dnie wielkiego szybu, Leonidas nie ma już odwrotu. Eforowie, kapłani Starych Bogów przekupieni przez Persów, zakazują ataku na nadciagającego wroga – wszak za chwilę rozpocznie się wielkie Święto Karnei. Leonidas zatem „idzie na spacer” w stronę Gorących Wrót (Thermopylae) razem z obstawą złożoną z trzystu najtwardszych spartańskich żołnierzy. Po drodze dołączają do nich mieszkańcy okolicznych rejonów „w liczbie około siedmiu tysięcy”. Razem zmuszą Persów do konfrontacji w miejscu, gdzie ich, miażdżąca na otwartym polu, przewaga liczebna nie będzie miała znaczenia – w Wąwozie Termopilskim, w rzeczonych Gorących Wrotach.


„300” opowiada o trzydniowej batalii dzielnych Spartan z nieprzeliczonymi zastępami wroga, z góry skazanej na niepowodzenie i zakończonej oczywiście bohaterską śmiercią Leonidasa i całej jego załogi. Komiks wypełniony jest patosem, podniosłą narracją i dialogami, życzeniową interpretacją wydarzeń pod Termopilami, a także oszałamiającymi grafikami, które wspaniale pokolorowała ówczesna żona Millera, Lynn Varley. „300” ukazało się w Polsce najpierw w 2005 roku nakładem „Taurus Media”, a potem wydane zostało przez Egmont w roku 2017. Obydwa wydania mają niecodzienny format, czyli 30,5 na 23,5 centymetra. Wynika to z tego, że początkowo Miller rysował kadry rozciągające się na dwie rozłożone strony zwykłego zeszytu i stanowiły one niejako jedną całość. Wydanie „szersze niż wyższe” jest zatem w przypadku „300” (i wydanego po dwóch dekadach „Kseksesa”) jedynym słusznym.


Omawiany dziś komiks nie jest, rzecz jasna, wiernym odwzorowaniem wydarzeń sprzed dwóch i pół tysiąca lat, nie jest podręcznikiem historii. Frank Miller nie chciał robić wiarygodnej rekonstrukcji tej jednej z najważniejszych bitew starożytności, lecz ubrać ją w mit. „300” jest opowieścią o odwadze, poświęceniu i trzymaniu się pewnych zasad, będąc jednocześnie historią totalnie oderwaną od rzeczywistości i przesadnie idealistyczną. Jest to komiks niebywale prosty w interpretacji, nie kryjący żadnego drugiego dna i oczywisty w swym przekazie. Trzystu Spartan to symbol, który jest odzierany z własnej symboliki przez samego autora, który przecież wyraźnie pisze o tym, że po stronie Leonidasa nie walczyła tylko jego przyboczna gwardia, ale również garncarze, piekarze, rolnicy, rybacy i inni odważni ludzie, pragnący dać odpór perskiej nawałnicy. Romantyzm „300” jest niepohamowany – jego zadaniem jest umocnienie mitu, gloryfikacja odwagi i determinacji, umocnienie legendy. Ten komiks to niemal baśń – zresztą odejście od wierności historycznej powoduje zresztą, że jest on jeszcze lepszy.

Spartanie, a w szczególności ich żołnierska arystokracja, czyli Spartiaci, przedstawieni są w komiksie w sposób niezwykle jednostronny i idealistyczny. „Każdy Grek wie, co jest słuszne. Ale tylko Spartanie potrafią to zrobić”. Co odpowiada Leonidas Kseksesowi, który grozi, że perskie strzały przyćmią słońce? „No to będziemy walczyć w cieniu”. Leonidasowi nieobcy jest też mistrzowski sarkazm. Gdy Kserkses przybywa po całym dniu bitwy do króla Sparty i mówi: „Twoje plemię jest fascynujące. Nasze kultury mogłyby sobie wiele przekazać”, ten odpowiada: „Przez cały ranek przekazywaliśmy wam naszą kulturę”. Warto jednak podkreślić, że idealizm „300” i jego zdecydowanie czarno-biała polaryzacja moralna, to – nie bójmy się tego napisać – celowy fałsz Millera i artystyczne zagranie, do którego on sam jawnie się przyznawał.


„Byli totalnymi faszystami. Mieli najlepszą ziemię w Grecji, uprawianą przez niewolników, a wszyscy obywatele byli żołnierzami do obrony terytorium. Mieli najwięcej niewolników, ale dawali największe swobody kobietom. Ateńczycy byli tymi, którzy stworzyli demokrację, ale Spartanie to wszystko umożliwili” – tak z rozbawieniem mówi o Sparcie Frank Miller w jednym z wywiadów. Co tu dużo pisać – Sparta nie była społeczeństwem, w którym chcielibyśmy egzystować. Eliminacja słabych i chorych, gloryfikacja siły fizycznej i bezwzględności, nieludzki trening „odsiewający ziarno od plew”. Spartanie wychowywani byli w poczuciu poddaństwa i obowiązku wobec ojczyzny – to nie są przecież ideały wolności, o których pisze Miller. Spartanie byli okrutni – przynajmniej tak ich postrzegamy, bez dogłębnego studiowania wszelkich możliwych źródeł historycznych, w których być może znaleźlibyśmy jakieś zapisy łagodzące ten obraz. 

Miller doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale chciał aby „czytelnicy od początku im kibicowali”. Dlatego też zdjął z nich ciężkie zbroje i kazał latać niemal na golasa – ma być ruch, mięśnie, posągowe ciała i ich hipnotyzująca dynamika! Antagoniści są jednocześnie przedstawieni w sposób przesadzony w drugą stronę – spartańscy kapłani-zdrajcy to trędowaci zboczeńcy wykorzystujący młode dziewczyny, najeźdźcy i ich nieprzeliczone, azjatyckie zastępy to cudaczna zbieranina odhumanizowanych indywiduów a sami Nieśmiertelni, elitarni wojownicy Kserksesa, to wręcz demony. Persowie nie byli w rzeczywistości takimi potworami jak w komiksie, a Kserkses na pewno nie był tak wysoki i obwieszony kolczykami (do tego hardkorowego piercingu jeszcze wrócę w dalszej części artykułu)!


W niczym jednak te wszystkie świadomie wprowadzone nieścisłości nie przeszkadzają. „300” czyta się wprost znakomicie a jeszcze lepiej ogląda. Graficznie bowiem jest to „apogeum Millera”, jego szczyt. Potem, według opinii wielu znawców, mogło być już tylko gorzej. Znana nam dobrze gra światłocieniem, ostre kontrasty czerni i bieli budujące najlepsze i najbardziej charakterystyczne efekty, typowy brak skupienia na detalach, niesamowicie rozpisane sekwencje walk. Lynn Varley dodała kolory, konsekwentnie i klarownie stosowaną estetykę czerwieni i sepii uzupełniającą czernie Millera. Kadry „300” od samego początku aż prosiły się o przeniesienie na duży ekran – nic zatem dziwnego, że w końcu do tego doszło. W grudniu 2006 roku, ponad półtora roku po „Sin City”, czyli pierwszej genialnej ekranizacji komiksów Millera, na ekrany kin trafia „300” w reżyserii Zacka Snydera z Gerardem Butlerem w roli Leonidasa. Można się zżymać na naprawdę solidną dawkę patosu atakującą nas z ekranu, ale – znowu – w tym przypadku nie ma to znaczenia. Film jest ucztą dla oczu, wierną adaptacją z wieloma kadrami przeniesionymi wprost z komiksu na ekran. Miller mówił, że znalazł w Snyderze bratnią duszę, „jakby ktoś ich rozdzielił po narodzinach a teraz się spotkali”. Obaj nadawali na tych samych falach, więc Miller odsunął się od „300” gwarantując Snyderowi całkowitą swobodę twórczą.


O kontynuacji komiksu dyskutowano już od chwili, gdy ekranizacja odniosła sukces. Ostateczną decyzję Miller podjął jednak dopiero w 2014 roku, po premierze „300: The Rise and Fall of the Empire”. Album „Xerxes: The Fall of the House of Darius and the Rise of Alexander” wydany został w 2018 roku – Frank Miller napisał i narysował własną wersję historii wojen Persów z Grekami, począwszy od Powstania Jońskiego w 499 r. p.n.e. i skończywszy na śmierci Dariusza III w 330 r. p.n.e. i triumfie Aleksandra Wielkiego. Tutaj to właśnie Persowie (Dariusz I, Kserkses i Dariusz III) są głównymi bohaterami (niekoniecznie pozytywnymi) a Aleksander Macedończyk jest podstępnym agresorem z Zachodu. 


„Xerxes. Upadek rodu Dariusza. Świt ery Aleksandra” jest tak naprawdę zbiorem „widokówek”, zlepkiem wybranych scen (a raczej Millerowych wyobrażeń o nich) z wspomnianego okresu historycznego, bez jakiejkolwiek próby ubrania ich w sensowną fabułę. Mamy zatem do czynienia z czymś co przypomina raczej artbook „bardzo późnego Millera” z wszystkim wadami jakimi charakteryzuje się ten okres jego twórczości. Najbardziej absurdalnym graficznym elementem komiksu jest autorska interpretacja wyglądu władców perskich. Kserkses w „300” miał dużo kolczyków – tutaj, razem z Dariuszami, przypominają jakieś humanoidalne monstra złożone z metalowych krążków albo choinki z twarzami obwieszone błyszczącymi świecidełkami. Czasem trudno rozpoznać w nich ludzkie sylwetki.

„300” to komiks genialny, definicja medium, esencja Franka Millera u szczytu jego możliwości. „Xerxes” to komiks niepotrzebny, nieudana projekcja wizji i myśli, jakie kłębiły się w głowie autora, pragnącego u kresu kariery ożywić i przede wszystkim uzupełnić legendę „300”. Nie poświęcam mu przeto tyle czasu do pierwowzorowi, który – bez wątpienia – powinien poznać każdy miłośnik komiksu.





Tytuł: 300
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
Tytuł oryginału: 300
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 88
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 305 x 235
Wydanie: I
ISBN: 9788328118652


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz