niedziela, 25 maja 2025

Fantastyczna Czwórka według Jonathana Hickmana

Nie ma problemu nie do rozwiązania


Recenzja powstała przy współpracy z portalem Esensja i została tam pierwotnie zamieszczona.



„Fantastyczna Czwórka” jest u nas swego rodzaju ewenementem. Najstarsza grupa Marvel Comics, kamień węgielny uniwersum, popularna jest za oceanem do dziś. W Polsce jest obecna tylko symbolicznie, niemal całkowicie pominięta w czasach TM-Semic, niezbyt popularna również teraz. Egmont podjął próbę zmiany tego stanu rzeczy i w ciągu ostatnich czterech lat wydał kompletną, czterotomową, edycję przygód „Fantastic Four” Jonathana Hickmana. W opinii znawców jest to jeden z najlepszych okresów w karierze drużyny.


„Fantastic Four” jest komiksem prawdziwie legendarnym. To od niej rozpoczęła się słynna rewolucja komiksowa Stana Lee, to od niej de facto rozpoczął się Marvel i jego uniwersum. Wcześniej, w mrocznych i niekorzystnych dla superbohaterszczyzny latach pięćdziesiątych, funkcjonował (ledwo) poprzednik Marvela – spółka Atlas Comics. W jej zadymionych, smutnych pomieszczeniach niejacy Stan Lee i Jack Kirby (między innymi) kombinowali, jakby tu wrócić do chwały Złotej Ery Komiksu, kiedy to Kapitan Ameryka prał nazistów po gębach aż huczało i wszyscy kupowali komiksy. Kiedy National Comics Publications (znane później na całym świecie jako DC Comics) wrzuciło do jednego komiksu Supermana, Batmana, Flasha i Wonder Woman (i odniosło dzięki temu wymierny sukces finansowy), Lee i Kirby postanowili też powołać do życia swoją własną grupę. Po latach obaj opowiadali o tym na swój własny sposób, nie było jednolitej genezy „Fantastycznej Czwórki” – ale jeden fakt jest jednak niezaprzeczalny. 8 sierpnia 1961 roku do kiosków trafił pierwszy odcinek „Fantastic Four” i okazał się prawdziwym game changerem. Krótko potem pojawili się „The Incredible Hulk”, „The Amazing Spider-Man” i powrócił „Captain America”. Narodził się Marvel.


Fantastyczna Czwórka była zupełnie inną grupą niż przywoływana w poprzednim akapicie Liga Sprawiedliwości. Jej członkowie ciągle się ze sobą kłócili, mieli silne indywidualne osobowości i nie byli zawsze kryształowi, odważni i heroiczni. Genialny naukowiec Reed Richards, jeden z największych umysłów na Ziemi, postanowił odbyć eksperymentalny, nie do końca legalny, lot w kosmos. Zabrał w niego swoją żonę Susan, jej brata Johnny’ego, a także swojego kumpla ze studiów o imieniu Ben. Wystawieni na działanie „promieni kosmicznych” obdarzeni zostali nadludzkimi mocami. Reed zaczął rozciągać swe ciało niczym gumę, zupełnie jak ówczesny Plastic Man z DC Comics i przyjął pseudonim „Mister Fantastic”. Susan mogła tworzyć silne, ochronne pola siłowe, stawać się niewidzialna i strzelać dookoła wyładowaniami energii – oto Invisible Woman. Ben Grimm zamienił się w kamiennego, nadludzko silnego olbrzyma, na którego wołano po prostu „The Thing!”. A Johnny Storm zdobył umiejętność latania, przekształcania swego ciała w płonące elementy i strzelania ogniem. I tu zdecydowano się na ciekawy zabieg – Stan Lee nadał mu pseudonim „Human Torch” (Człowiek – Pochodnia). Dokładnie tak wyglądał i nazywał się pierwszy, stary bohater Timely Comics (poprzednika wspomnianego Atlas Comics), którego kojarzymy w Polsce ze znakomitego komiksu „Marvels”.


Nasi bohaterowie nie kryli swoich prawdziwych tożsamości. Zamieszkali w wieżowcu Baxter Building w Nowym Jorku i z miejsca stali się kulturowym fenomenem. Zawsze w błyskach fleszy i z poparciem rządu Stanów Zjednoczonych walczyli z takimi indywiduami jak Doktor Doom (to jest największy, odwieczny wróg ekipy), Galactus, Silver Surfer, Imperium Kree, czy armie ze Strefy Negatywnej. Do czasów Jonathana Hickmana, czyli do października 2009 roku ukazało się aż 569 zeszytów – autor pozostał w serii aż do jej końca w grudniu 2012 roku. Do tego, w maju 2011 roku, uruchomił drugą serię z naszymi bohaterami o nazwie „FF” i prowadził ją równolegle do „Fantastic Four”. Czterotomowa edycja Egmontu, wydawana zawsze pod koniec roku w latach 2021-2024, zawiera cały, kompletny run Jonathana Hickmana – rzecz znakomitą dla dość specyficznego kręgu odbiorców i specyficzną dla znakomitej większości.


Druga połowa 2009 roku była w Marvelu okresem szczególnym. Świat nie wyglądał już tak samo, a wszystko w wyniku ataku Skrulli na Ziemię – opowiadała o tym „Tajna inwazja” wydana w Polce w maju 2023 roku. Stara jak całe uniwersum organizacja S.H.I.E.L.D. z Nickiem Furym na czele upadła. Jej miejsce zajął H.A.M.M.E.R. dowodzony przez Normana Osborna (!), któremu amerykański rząd pozwolił na rzeczy, o których Fury nawet nie śnił. Nastąpiły „Mroczne rządy” – okres wielkiej smuty w uniwersum Marvela i walki społeczności superbohaterskiej o odzyskanie dobrego imienia i pozbycie się Osborna. Walczyła również Fantastyczna Czwórka – run Hickmana rozpoczął się od pięcioczęściowego eventu „Fantastic Four. Dark Reign”, który tak naprawdę ustawił Hickmanowi wszystkie pionki na szachownicy i zbudował podstawy jego wersji przygód Reeda Richardsa i towarzyszy. Mister Fantastic zbudował „Most”, wielkie urządzenie umożliwiające przenoszenie się do każdej możliwej rzeczywistości równoległej. Miał nadzieję, że dzięki temu sprawdzi, jak można było uniknąć nie tylko „Mrocznych rządów” ale i „Tajnej inwazji” czy „Wojny domowej”. Co się okazało? Reed Richards z naszej rzeczywistości nie był jedynym Panem Fantastycznym, który wpadł na ten pomysł. Ponad setka innych Reedów z różnych światów równoległych, porzuciła swe rodziny, zrezygnowała z normalnego życia na rzecz „Rady”, czyli multiświatowej organizacji, której jedynym celem jest stworzenie idealnego, utopijnego multiwersum, w którym nie ma zła i żadnych problemów. „Rozwiązać wszystko!” – to ich hasło przewodnie i jednocześnie slogan powtarzający się przez cały run Hickmana.


Po zakończeniu „Mrocznych rządów”, którym kres przyniosły ostatecznie inne wydarzenia niż eskapady Reeda poprzez Most i działalność w Radzie, Jonathan Hickman objął stanowisko w podstawowej serii „Fantastic Four”. Od października 2009 do kwietnia 2011 była to jedyna seria z przygodami naszych bohaterów. Reed Richards zdemontował Most, ale zaraz potem po cichu odbudował go w tajnych pomieszczeniach Budynku Baxtera, do których tylko on miał dostęp. Tymczasem reszta grupy zajmuje się swoimi superbohaterskimi sprawami, opiekując się przy okazji dwójką kilkuletnich dzieci Reeda i Susan. Starszy Franklin i młodsza Valerie okazują się bardzo ważnymi postaciami u Hickmana, właściwie równorzędnymi dla pozostałej czwórki, co powoduje, że mamy do czynienia z „Fantastyczną Szóstką”. Franklin okaże się w przyszłości jedną z najpotężniejszych istot w uniwersum, Valerie z kolei od małego zdradza nadprzeciętną inteligencję – w przyszłości będzie ona jeszcze wyższa niż u ojca.


Jonathan Hickman inspirował się bardzo „starymi, dobrymi czasami” Stana Lee i Jacka Kirby’ego. Fantastyczna Czwórka zawsze „latała wyżej” niż Spider-Man, Avengers czy X-Men. Estetyka przygód i pomysł na tę grupę lokował ją zawsze bliżej tak zwanego „kosmosu Marvela” niż przyziemnych, swojskich klimatów wielkomiejskiej dżungli człowieka-pająka czy Instytutu Charlesa Xaviera. Hickman poszedł jeszcze dalej – w jego wersji „Fantastic Four” mamy do czynienia niemal zawsze z zagrożeniami na skalę wszechświata, wrogami nadciągającymi z innych rzeczywistości, wymiarów czy odległych zakamarków kosmosu. Autor przywrócił do łask starych wrogów grupy – według dziwnego proroctwa z dawnych lat ma dojść niedługo do wielkiego starcia czterech cywilizacji – do niszczycielskiej „wojny czterech miast”. Z podziemi wyrasta nagle gigantyczny konstrukt, nazywany „Wieczystym Miastem Najwyższego Ewolucjonisty”, zamieszkały przez dziwaczne efekty jego eksperymentów z ewolucją – dowodzi nimi stary wróg naszej grupy, Mole Man. Na Antarktydzie dochodzi do ujawnienia kolejnej zapomnianej przez lata cywilizacji – oto „Stara Atlantyda”, jakże podobna do tej z „Aquamana” z DC Comics, zaczyna upominać się o swoje. Z odległych czeluści kosmosu nadlatuje miasto Wszechświatowych Inhumans, będących również owocami inżynierii genetycznej – tym razem potężnego Imperium Kree i stojącej na jego czele Najwyższej Inteligencji. A ze Strefy Negatywnej nadciąga straszliwa Fala Anihilacji. Mister Fantastic i jego koledzy już wiedzą, że zanosi się na wydarzenia wręcz apokaliptyczne. Trzeba koniecznie znaleźć sposób na ocalenie świata – Franklin i Valerie okażą się oczywiście w tym przypadku postaciami kluczowymi.


Reed Richards od zawsze powtarzał, że „nie ma problemu nie do rozwiązania”. Nadzieję na ocalenie świata pokłada w młodzieży, nie tylko w swoich potomkach. Powstaje tak zwana „Fundacja Przyszłości”, czyli w oryginale „Future Foundation” – grupa nadludzko inteligentnych i obiecujących reprezentantów różnych ras. Pod nadzorem Richardsa szuka ona sposobu na zażegnanie ogólnoświatowego zagrożenia i budowę utopii, w której nie będzie żadnych realnych problemów. To podstawowe założenie fabularne runu Hickmana daje mu wielką swobodę twórczą i naprawdę pozwala mu się wyszaleć. Czego to Hickman tu nie pokazał – epickie walki pod powierzchnią oceanu, w kosmosie, innych wymiarach i rzeczywistościach; podróż z Galactusem do odległej galaktyki; inwazję Kree i Fali Anihilacji; podróże w czasie; alternatywne wersje Fantastycznej Czwórki z innych światów, no i wreszcie walka z Radą Reedów, która pełna dobrych chęci sprowadza piekło na Ziemię.


„Fantastyczna Czwórka” Hickmana wymaga od czytelnika pewnej znajomości wydarzeń „kosmosu Marvela” z pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Warto znać „Anihilację”, „Strażników galaktyki”, „Wojnę królów”, „Domenę królów” i „Imperatyw Thanosa”. Hickman na każdym kroku nawiązuje do opisanych tam wydarzeń, jego run jest właściwie kolejnym elementem tego pozaziemskiego kawałka uniwersum Marvela. Na porządku dziennym są śmierci gwiazd, teleportacje, manipulacje czasoprzestrzenią, skoki kwantowe i gigantyczne eksplozje o skali kosmicznej. Wszystko jest oczywiście bardzo umowne, bo Hickman poczyna sobie z fizyką, astronomią i ogólnie nauką bardzo swobodnie. Sporo tu „technobabble”, mądrze brzmiących, ale nic nieznaczących terminów i określeń – choć zastosowanych całkiem nieźle i spełniających swoje zadanie.


Po dramatycznych wydarzeniach „Fantastic Four” #588 z kwietnia 2011 doszło do rzeczy niesłychanej. Seria, wydawana niemal od półwiecza została zakończona. Na jej miejsce powołano nową, o celowo dwuznacznej nazwie („FF” – czyli Fantastic Four lub Future Foundation), do której scenariusze nadal pisał Jonathan Hickman. Do grupy dołączył Spider-Man, dzieci z Fundacji Przyszłości dostały tyle samo czasu antenowego co ich mentorzy – choć sam charakter komiksu nie zmienił się za bardzo. Po jedenastu odcinkach „FF” zrobiło się jednak chyba zbyt ciasno – seria „Fantastic Four” wróciła do gry z jubileuszowym numerem 600, wydanym specjalnie z okazji wielkiego pięćdziesięcioletniego jubileuszu swego istnienia. „FF” była kontynuowana równolegle – dzieciaki z Future Foundation grały w niej pierwsze skrzypce. Jonathan Hickman odpowiadał za obydwa tytuły do grudnia 2012 roku – zakończył pisanie scenariuszy w „Fantastic Four” # 611 i „FF” #23. W styczniu 2013 nie ukazały się już kolejne odcinki tych serii – obie dostały zupełnie nową numerację i zespoły kreatywne. „Fantastic Four” (vol. 4) zaczął pisać Matt Fraction a rysować znany z „The Amazing Spider-Man” Mark Bagley. „FF” (vol. 2) też przejął Matt Fraction a za grafikę zaczął odpowiadać Mike Allred („X-Statix”, „Silver Surfer”). To była spora zmiana dla Fantastycznej Czwórki – wszystko z powodu swego rodzaju restartu uniwersum w ramach inicjatywy „Marvel NOW!”. Rozpoczęła się era niekończących się restartów i rebootów Marvela, która jak na razie zatrzymała się na „Marvel Fresh” i – o dziwo – nie zapowiada się na kolejną. Reed Richards, Susan Storm-Richards, Johnny Storm i Benjamin Grimm przetrwali to wszystko, wszak stanowią prawdziwie nieśmiertelną grupę.


Jonathan Hickman przyczynił się oczywiście do tego stanu rzeczy. Jego wersja przygód Czwórki to nieskończona eksploracja uniwersum, wielka radość z odkrywania świata – zupełnie jak na początku, w czasach Lee i Kirby’ego. Znajdziemy tu mnóstwo nawiązań – Mole Man, Wielki Ewolucjonista, zaginione cywilizacje, Galactus, Celestianie i Przedwieczni, a także wspaniały, przyćmiewający wszystkich jak tylko pojawi się w kadrze, Doktor Doom. Hickman strzela pomysłami jak z rękawa – ich szaleństwo, estetyka i złożoność fabularna przywołuje czasami na myśl dokonania Granta Morrisona w takich tytułach jak „JLA” i „Green Lantern”. Hickman hołduje tej samej zasadzie co Gerard Way w „Umbrella Academy” (notabene przyjaciel i uczeń Morrisona) – „nie chomikuj pomysłów, wystrzelaj się z nich, nie marnuj ich potencjału. Najwyżej wymyślisz nowe”. Hickman czasem wprowadza nieco chaosu, bałagani fabularnie i porzuca wątki zbyt szybko. Ale nigdy nie nudzi – jego „Fantastyczna Czwórka” jest naprawdę wyjątkowym komiksem.



Tytuł: Fantastyczna Czwórka według Jonathana Hickmana
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Sean Chen, Adi Granov, Dale Eaglesham, Neil Edwards, Steve Epting, Nick Dragotta, Barry Kitson, Greg Tocchini, Carmine Di Giandomenico, Ming Doyle, Leinil Francis Yu, Farel Dalrymple, Juan Bobillo, Ron Garney, Mike Choi, Giuseppe Camuncoli, Gabriel Hernandez Walta, Ryan Stegman
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Fantastic Four by Jonathan Hickman
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: listopad 2021, grudzień 2022, listopad 2023, grudzień 2024
Liczba stron: 384, 432, 480, 368
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 9788328152243, 9788328154391, 9788328167216, 9788328171633



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz