wtorek, 6 października 2020

Wtorek przed ekranem #47

Kevin  Smith - Sprzedawcy 2


Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Esensja w cyklu "Do sedna".

„With no powers comes no responsibility

Umieszczona powyżej parafraza słynnego motta ze „Spider-Mana” widnieje na plakacie filmu „Clerks II”. Kolejna produkcja Kevina Smitha wchodzi do kin w 2006 roku – jest to ostatnia (nie licząc zeszłorocznego, nieudanego „Jay and Silent Bob Reboot”) wizyta w filmowym uniwersum reżysera. Czternaście lat temu kończyliśmy przygodę z View Askewniverse tak samo jak zaczynaliśmy – od wizyty w sklepiku „Quick Stop Groceries”.




Pierwsza część „Sprzedawców” była relacją jednego dnia z życia dwóch, dwudziestotrzyletnich leni, którzy boją się dorosłości i nie potrafią „zrobić wreszcie czegoś ze swoim życiem”. Minęło dziesięć lat – panowie, teraz już w wieku chrystusowym, powinni osiągnąć już pełnię dojrzałości psychicznej i duchowej. Ale gdzie tam! Dante Hicks i Randal Graves, to nadal duże dzieciaki, którym los spłatał figla. Otóż sklepik i wypożyczalnia kaset wideo, w których pracowali całą ostatnią dekadę, spłonęły – chłopaki podejmują zatem pracę u „Mooby’s”, fastfoodzie znanym z poprzedniego filmu Kevina Smitha. Za nimi podążają oczywiście Jay, Cichy Bob i ich nieodłączny boombox na kasety – gdzieś przecież trzeba trwonić cały ten czas. Tym razem jednak dwie firmowe twarze uniwersum są praktycznie pomijalne i nie wnoszą nic do fabuły – no, może poza samą końcówką. To Dante i Randal są tu najważniejsi.

Dante lada chwila przeprowadza się na Florydę – ma dziewczynę, której bogaci rodzice wszystko już zaaranżowali. Ba, kupili nawet przyszłym nowożeńcom dom. Nasz bohater ma coraz większe wątpliwości – Randal, w swój charakterystyczny, bezpośredni sposób, uświadamia mu, że jest tylko pionkiem w grze, której nie rozumie. Dante zaczyna też żywić uczucia do Becky – swojej prawie trzydziestoletniej kierowniczki. Łączy ich nie tylko nić werbalnego i (chyba) mentalnego porozumienia, ale i pewien epizod, który miał miejsce po godzinach i który będzie obfitował w brzemienne (dosłownie) skutki. Dante zaczyna zdawać sobie w końcu sprawę kim jest – dzieckiem w skórze dorosłego faceta, który nie decyduje w swoim życiu o niczym. Płynie z prądem, coraz silniejszym z biegiem lat. „Sprzedawcy 2” to znowu jedna doba z życia bohaterów – wydarzenia, które będą miały miejsce w jej trakcie odmienią życie obydwu mężczyzn.


„Brak mocy niesie za sobą brak odpowiedzialności” – to tylko dziecinna wymówka, która wręcz nie przystoi facetom po trzydziestce. Trudno znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla niemocy głównych bohaterów – wszystko byłoby w porządku, gdyby styl życia jaki obrali dawał im szczęście i spełnienie. Ale oni nie chcą tak żyć (nawet Randal mimo tego, co mówi) – tylko nie robią nic, aby to zmienić. Dante jest też w pewien sposób ograniczony – nie odróżnia miłości od wygodnictwa, nie zauważa, że wszystkie decyzje dotyczące jego osoby zapadają poza nim. A Randal, mimo swej wulgarności i agresywnej pewności siebie, jest tak naprawdę człowiekiem bardzo smutnym. I chyba bardziej świadomym swej bezradności niż Dante.

Kevin Smith bardzo obawiał się przyjęcia „Sprzedawców 2”. W końcu „Dziewczyna z Jersey” została dość mocno skrytykowana – miała trafić do szerokiego grona odbiorców, w przeciwieństwie do filmów z View Askewniverse. Nie udało się, zatem kolejny film zaadresował do starych, wypróbowanych fanów. I tu wkrada się dysonans, chyba największy jak dotąd, jeśli chodzi o filmy Kevina Smitha. Z jednej strony mamy hermetyczne, czasem dość żałosne i żenujące (numer z osiołkiem, Jay i Bob zabiegający usilnie o uwagę widza, „you never go ass to mouth!”) a czasami całkiem celne i ciekawe („Star Wars” kontra „Władca pierścieni”, wizyta kumpla z liceum, „któremu się udało”) sceny; mamy skrajnie antypatycznego Randala, który nie zmienił się ani na jotę i nadal zachowuje się jak gnojek z liceum; mamy też celowo kontrowersyjne sceny, które dziś na pewno znalazłyby się pod ostrzałem wyznawców poprawności politycznej. Wszystko to fajerwerki odpalane dla wiernych fanów i jednocześnie znak handlowy reżysera.


Z drugiej jednak strony otrzymujemy naprawdę mądry, inteligentny film o życiowych przegrańcach, którym było z tym faktem dobrze dziesięć lat temu, a teraz dostrzegli w końcu, że tkwią w błędzie i próbują go naprawić. Prostactwo i żenada obliczona na efekt w postaci rubasznego rechotu, przeplata się tu w ciekawymi i naprawdę celnymi dialogami – głównie pomiędzy Dante’em i Becky. Kevin Smith postanowił, że dorośnie – czy to dobrze, powinien zdecydować każdy jego fan z osobna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz